Rzeczniczka MŚP domaga się zmian w przepisach, które od stycznia obniżą limit odliczeń dla aut firmowych do 100 tys. zł. Ostrzega, że utrzymanie mechanizmu zaplanowanego jeszcze przez poprzedni rząd zaszkodzi małym firmom i zniechęci do inwestycji w nowsze, ekologiczne pojazdy.

Rzeczniczka małych i średnich przedsiębiorstw Agnieszka Majewska zwróciła się do Ministra Finansów z apelem o zmianę przepisów dotyczących samochodów firmowych. Uważa, że nowe limity kosztów uzyskania przychodu uderzą w mniejsze firmy, które już teraz zmagają się z rosnącymi kosztami działalności.
Leasing samochodów mniej opłacalny
Majewska wskazuje, że niższy limit może doprowadzić do spadku atrakcyjności leasingu oraz zahamowania wymiany flot. Szczególnie niepokojący według niej jest brak przepisów przejściowych, które chroniłyby prawa firm, które zawarły umowy leasingu lub kredytu przed 2026 rokiem. Jej zdaniem przedsiębiorcy powinni mieć pewność i stabilność prawa, zwłaszcza w sytuacji, gdy decyzje inwestycyjne podejmowane są na kilka lat.
Według Majewskiej nowe przepisy nie są dostosowane do realiów rynkowych. Ceny samochodów w ostatnich latach znacząco wzrosły, a limity odliczeń pozostają w tyle za rzeczywistością. Z danych firmy Samar wynika, że średnia cena nowego samochodu przekracza 180 tys. zł. Rzeczniczka podkreśla, że konieczna jest dyskusja, aby wypracować rozwiązania, które nie będą hamować rozwoju firm.
Skąd wziął się ten limit 100 tys. zł od 1 stycznia 2026 roku? Zostało to zaplanowane jeszcze przez rząd Mateusza Morawieckiego w ustawie o elektromobilności i paliwach alternatywnych z grudnia 2021 roku, części reformy Polskiego Ładu. Wtedy właśnie zapisano nowe zasady rozliczania kosztów samochodów w firmie w zależności od emisji CO2.
Więcej o prowadzeniu firmy przeczytacie w tych tekstach:
Ustawa obniża dotychczasowy limit dla samochodów spalinowych z 150 tys. zł do 100 tys. zł, wprowadzając jednocześnie wyższe progi dla aut elektrycznych i wodorowych. Hybrydy plug-in mają limit 150 tys. zł, a auta elektryczne i – praktycznie niedostępne w sprzedaży – wodorowe zachowają wyższy limit 225 tys. zł.
Skąd się wziął limit 100 tys. zł?
A dlaczego akurat 100 tys. zł? Taką kwotę jeszcze przed pandemią uznano za „rozsądny” próg, mający ograniczać koszty budżetu państwa związane z odliczeniami podatkowymi, ale od tamtego czasu jej nie zaktualizowano. Choć od tego czasu ceny samochodów wzrosły o kilkadziesiąt proc., rząd zdecydował się trzymać się tego limitu, argumentując to potrzebą promowania ekologicznych napędów i oszczędności dla finansów publicznych.
Nowe limity mają zachęcać do zakupu pojazdów niskoemisyjnych i wspierać cele ekologiczne państwa. Jednak eksperci zwracają uwagę, że próg emisji CO2 na poziomie 50 g/km jest ekstremalnie restrykcyjny. Oznacza to, że zdecydowana większość najpopularniejszych samochodów nie zmieści się w tym limicie.
Szczególnie dotkliwe będą te zmiany dla firm korzystających z leasingu. Ministerstwo Finansów potwierdziło, że od przyszłego roku niższe limity będą obowiązywać również w przypadku umów zawartych wcześniej, bez okresu przejściowego. Dla przedsiębiorców oznacza to konieczność natychmiastowego dostosowania się do nowych zasad, mimo że decyzje finansowe podejmowali w innych warunkach prawnych.
Wiceminister finansów Jarosław Neneman zapowiedział, że resort nie zamierza nowelizować przepisów ani podwyższać limitów. Tłumaczył to względami budżetowymi i potrzebą realizacji polityki proekologicznej. Jednak zdaniem rzeczniczki MŚP takie podejście nie uwzględnia sytuacji tysięcy małych firm.







































