Zielony Ład nam nie w smak. Neutralność klimatyczna do 2050 r. będzie kosztować nasz kraj pół biliona euro
Po wstępnej prezentacji założeń zielonego skrętu UE w gabinecie premiera Mateusza Morawieckiego nastał nerwowy niepokój. Okazało się, że pieniądze z Funduszu Transformacji będą dzielone na wszystkich, a nie tylko na tych, co są za bardzo złączeni z węglem. A to powoduje, że Zielony Ład może być dla Polski wyjątkowo kosztowny.
Na razie pewne są dwie rzeczy: UE już nie zboczy z obranego kursu na neutralność klimatyczną w 2050 r. Przy okazji prezentacji wstępnych założeń Zielonego Ładu dla Europy - wybrzmiało to jeszcze raz bardzo wyraźnie. Po drugie wreszcie: Polska ze względu na swoją węglową przeszłość i teraźniejszość nie będzie mogła liczyć na specjalne traktowanie.
Do tej pory rząd Mateusza Morawieckiego powtarzał do skutku, że nasz kraj jak najbardziej jest za walką ze zmianami klimatycznymi, ale potrzebne są na to odpowiednie pieniądze - idące w parze z charakterystyką i specyfiką poszczególnych regionów, w tym polskiej gospodarki w ok. 77 proc. uzależnionej teraz od „czarnego złota”. Stąd Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR) już przy okazji głosowania nad rezolucją PE w sprawie COP25, zgłosili poprawkę o zabezpieczeniu odpowiednich środków na rzecz Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Niestety bezskutecznie.
Polski rząd już wyliczył, że koszty wprowadzenie do 2050 r. neutralności klimatycznej dla naszego kraju to nawet 500 mld euro. To ogromne obciążenie finansowe mające wpływ na cały rozwój państwa
– stawia sprawę jasno Grzegorz Tobiszowski, były wiceminister energii, obecnie eurodeputowany.
Miał być casus czasowy dla Polski, ale go nie ma
Obóz władzy nad Wisłą mocno zaniepokoiły również zapowiedzi dotyczące zmniejszenia emisji CO2 przez poszczególne kraje członkowskie UE.
Przypomnijmy, że po naprawdę ciężkich negocjacjach w Radzie Europy ustalono redukcję emisji dwutlenku węgla do 2030 r. o 40 proc. Przy okazji prezentacji głównych założeń Zielonego Ładu dla Europy usłyszeliśmy jednak, że redukcja ma wynieść 55 proc. w ciągu najbliższych 10 lat
– zaznacza poseł Tobiszowski.
Były wiceminister energii zauważa jednocześnie, że przecież do tej pory nikt nie przeanalizował, jak kraje UE dochodzą do tego celu redukcji emisji CO2; jakie są koszta takiej operacji; z czym są największe kłopoty.
Tymczasem już teraz, bez tej wiedzy większość w Parlamencie Europejskim chce zaostrzenia tych regulacji
– dziwi się Grzegorz Tobiszowski.
Zielony Ład: Bruksela zamyka drzwi dla gazu ziemnego
Sporym, do tego niemiłym zaskoczeniem dla Warszawy musiały być deklaracje dotyczące zarówno gazu ziemnego jak i energii z atomu. Nie tutaj Bruksela chce szukać energetycznej alternatywy. Przypomnijmy, że w listopadzie usłyszeliśmy bodaj ostatni akord związku Europejskiego Banku Inwestycyjnego z paliwami kopalnymi. Wtedy EBI podjął decyzję o zaprzestaniu finansowania inwestycji związanych z gazem ziemnym z końcem 2021 r. Czyli zrobił to samo co z węglem kilka lat wcześniej.
Teraz tę drogę postępowania, wyrzucającą tak naprawdę gaz ziemny poza nawias Zielonego Ładu potwierdziła Komisja Europejska.
Trudno zrozumieć, że źródła energii mogące faktycznie zmniejszyć emisję CO2, jak właśnie gaz ziemny, czy energia z atomu są obecnie rugowane z Zielonego Ładu dla Europy. Nie uciekniemy w ten sposób od rozmów dotyczących bezpieczeństwa energetycznego całej UE, jak i poszczególnych krajów. Czeka nas także dyskusja o kosztach
– uważa Grzegorz Tobiszowski.
Polska na razie bez szczególnej roli
Zielony Ład dla Europy w Polsce na razie więc wzbudza zdecydowanie więcej wątpliwości. Bo też wbrew wcześniejszym pogłoskom Bruksela nie zdecydowała się w tej inicjatywie obsadzić naszego kraju w wyjątkowej roli. Wręcz odwrotnie: wszystkie kraje członkowskie będą traktowane tak samo. Tym samym nie ma co liczyć na jakieś dodatkowe środki niezbędne do przeprowadzenia koniecznych inwestycji chociażby na Śląsku. Wydobywanie energetycznego torfu w Irlandii będzie traktowane tak samo jak kopanie węgla. Nikt i nic nie ma uprzywilejowanej pozycji.
Przy realizacji skądinąd słusznej inicjatywy, jaką jest Zielony Ład dla Europy, trzeba brać pod uwagę czynniki charakterystyczne dla poszczególnych regionów UE, jak chociażby rozwój gospodarczy, czy miejsca pracy
– przekonuje były wiceminister energii w gabinecie premiera Morawieckiego.