REKLAMA

To nie Bruksela, jej ETS-y ani Putin są winni tego, co dzieje się z rachunkami za prąd w Polsce

To wcale nie wina UE, systemu handlu emisjami ETS ani rosyjskich manipulacji z dostawami gazu. Za zapaść energetyczną w Polsce odpowiada cała seria zaniechań, która obarcza odpowiedzialnością wszystkie do tej pory rządy po 1989 r.

wegiel-inwestycje-umowa-spoleczna
REKLAMA

Rację ma premier Mateusz Morawiecki, który stara się na europejskich salonach przekonywać, że jeżeli chodzi o transformację energetyczną i dekarbonizację, Polska jest wyjątkowej sytuacji, bo nikt tak nie jest uzależniony od węgla jak my. Ale politycznym kuksańcom wskazującym, że to wina tego albo tamtego rządu – lepiej dać spokój. Nasze małżeństwo z węglem to nie jest kwestia kilku lat, a dziesięcioleci. I w tym czasie rozwód można było i zaplanować i odpowiednio zorganizować. A tak będzie za to płacz i zgrzytanie zębami, upychając przy okazji polityczną odpowiedzialność gdzie się tylko da. 

REKLAMA

Dane Eurostatu nie pozostawiają bowiem wątpliwości. Jeszcze w 1990 r. 13 państw UE produkowało węgiel kamienny. Trzy dekady później, w 2020 r. było ich już tylko dwa: Polska (wyprodukowała w sumie 54,4 mln ton węgla kamiennego, co stanowi 96 proc. całkowitej produkcji UE) i Czechy (2,1 mln ton, czyli 4 proc.).

Kawałek węglowego tortu dla Polski w tym czasie systematycznie rósł. W 1990 r. nasz kraj odpowiadał za 53 proc. produkcji węgla w UE, w 2000 r. - już za 60 proc., a w 2010 r. - 71 proc.

Nikt tak w UE węglem nie stoi jak Polska

W 2020 r. Polska miała zaciągnąć węglowy hamulec i ograniczyła produkcję o 31 proc., a Czechy nawet o 81 proc. Ale pozostałe kraje (w tym np. Hiszpania) wstrzymały w ogóle wydobycie węgla kamiennego. Przewodzimy także w zestawieniu jeżeli chodzi o całkowite zużycie węgla kamiennego. Polska z wynikiem 43 proc. jest na czele całej, unijnej stawce. Na drugim miejscu plasują się Niemcy (22 proc.), a na kolejnych Włochy, Francja, Niderlandy i Czechy.

A jak to się ma względem węgla brunatnego, którego większa część (93 proc.) w porównaniu z węglem kamiennym (53 proc.) wykorzystywana jest do produkcji energii? W 1990 r. produkowało go 14 państw UE, teraz wydobywany jest w 9 państwach. Przez te wszystkie lata nie zmienił się jednak unijny lider tego zestawienia. Są nim Niemcy, które obecnie mają 44 proc. udział w całkowitej europejskiej produkcji węgla brunatnego. Na drugim miejscu jest Polska (19 proc.), na trzecim Czechy (12 proc.), dalej Bułgaria (9 proc.) oraz Rumunia i Grecja (po 6 proc.). Przed 2004 r. węgiel brunatny przestali produkować w Chorwacji, Włoszech, Francji i Austrii. W 2007 r. na taki krok zdecydowała się Hiszpania. 

Coraz mniej energii z węgla, topnieją też polskie zapasy

REKLAMA

Eurostat prześwietlił też dostawy węgla do elektrowni. w 2019 r. dotyczyło to 93 mln ton węgla kamiennego i 285 mln ton brunatnego. Od 2013 r. zauważalna w tym względzie jest tendencja spadkowa. W latach 1990-2019 około trzy czwarte węgla brunatnego wykorzystywanego do produkcji energii elektrycznej pochodziło z elektrowni, a pozostała jedna czwarta z elektrociepłowni.

Jeżeli chodzi o wydobycie i sprzedaż węgla kamiennego w Polsce od miesięcy widzimy jedną prawidłowość: kopalnie więcej czarnego złota sprzedają niż fedrują. Jak wskazują dane katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu w listopadzie 2021 r. było to ponad 5,1 mln t do przeszło 4,6 mln t. W efekcie systematycznie kurczą się również węglowe zapasy. Jeszcze w czerwcu ubiegłego roku Polska miała na stanie przeszło 5,3 mln ton węgla kamiennego, a w listopadzie 2021 r. raptem nieco ponad 2,5 mln t.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA