Tłumacze elektroniczne z Polski są przebojem za granicą. Oferują więcej niż nasze smartfony
Krakowska firma Vasco kontroluje 70 proc. udziałów rynku cyfrowych tłumaczy w Europie. Ich urządzenie wyróżniają dwie funkcje: możliwość czatu 100 osób jednocześnie, a także korzystania z internetu w 150 krajach.
Najważniejsze pytanie, które nasunęło mi się na myśl, kiedy tylko usłyszałem o Vasco, brzmiało: po co komukolwiek translator, skoro są aplikacje, które przetłumaczą dowolny tekst za darmo? Okazuje się jednak, że popyt na translatory nie maleje w związku z rozwojem smartfonów. W zeszłym roku Polacy sprzedali 25 tys. urządzeń. W tym roku celują w 75 tys.!
Zaczynali od jednopokojowego biura, dziś zatrudniają 100 osób
Vasco powstało przed 12 laty za sprawą Macieja Góralskiego. Specjalizuje się w tłumaczach mowy i asystentach podróży. Samo nie tworzy jednak swojego silnika tłumaczeń - korzysta z rozwiązań dostępnych na rynku. Łączy narzędzia Google'a, Microsoftu czy Baidu w jedno tłumaczenie.
Najnowszy produkt firmy, Vasco Translator Mini 2 obsługuje ponad 50 języków. Ciekawie prezentuje się jego funkcja MultiTalku, która może tłumaczyć nawet 100 osób jednocześnie.
Działa na zasadzie internetowego czatu, ale z opcją tłumaczenia. Każdy użytkownik wybiera swój język, a konwersacja może odbywać się z użyciem klawiatury lub mikrofonu
- mówi Maciej Góralski.
Tłumacz kosztuje 1079 zł. Dużo
W zamian producent dodaje jednak nieograniczony dostęp do internetu w ponad 150 krajach. Urządzenie może więc trafić w gusta osób, które nie są bardzo „techniczne”, a wybierają się do kraju, którego języka nie znają.
Z tłumaczy korzystają nie tylko klienci indywidualni, ale często również duże koncerny i instytucje administracji publicznej, które wysyłają swoich pracowników na delegacje.
Trafiamy do osób podróżujących za granicę turystycznie, zarobkowo i służbowo, kierowców oraz przedsiębiorców. Firma współpracuje też z muzeami, urzędami, uczelniami oraz służbami cywilnymi, ratowniczymi i mundurowymi
- wyjaśnia Góralski.
Vasco ma swoje przedstawicielstwa w kilku europejskich krajach: Niemczech, Francji, Włoszech, Hiszpanii, Czechach, Słowacji i na Węgrzech. W ostatnim półroczu dołączyła do nich także Rumunia, Norwegia, Dania, Finlandia i Szwecja. Tłumaczy znajdziemy również w Stanach Zjednoczonych, Indonezji czy Malezji, a niedługo również w Chinach, gdzie powoływana jest lokalna spółka.
Koronawirus nie pomaga
Plany polskiej firmy pokrzyżować może oczywiście koronawirus, który sprawił, że multum krajów już teraz zamknęło swoje granice dla przyjezdnych. Firma pracuje również nad urządzeniem do komunikacji osób głuchoniewidomych.