Związkowcy winią rząd za Turów i jadą pod siedzibę TSUE. Czeski rząd cały czas wierzy w kompromis
Premierzy Polski i Czech pierwszy raz od wielu tygodni zgodnie twierdzą, że kompromis w sprawie kopalni Turów ciągle jest możliwy. Tymczasem Krajowy Sekretariat Górnictwa i Energetyki NSZZ „Solidarność” za niecały miesiąc zapowiada manifestację przed siedzibą Trybunału Sprawiedliwości UE.
„Rada Krajowego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ Solidarność podjęła decyzję o zorganizowaniu w dniu 22 października 2021 r. manifestacji przed siedzibą Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu” - informują związkowcy. Jarosław Grzesik, przewodniczący Krajowego Sekretariatu, przekonuje, że „skandaliczna sytuacja wokół Turowa tylko pokazuje niemoc tego rządu”.
To Polska, będąc jednym z większych państw w Unii Europejskiej, nie może sobie pozwolić na niezależność? Nie w naszym interesie jest bronić swojej suwerenności i bezpieczeństwa energetycznego?
– dziwi się.
Z kolei Bogdan Tkocz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Tauron Serwis, podkreśla, że teraz w sprawie kopalni Turów cała związkowa „Solidarność” powinna mieć jedno stanowisko, a nie stawiać na spory między sobą.
Trzeba też uderzyć się w pierś i jak najszybciej dogadać z Czechami
– przekonuje.
Turów: porozumienie po wyborach w Czechach?
Premier Mateusz Morawiecki przekonuje, że Warszawa wysłała Pradze właśnie bardzo korzystną ofertę. „Mieszkańcy terenów przygranicznych mogą liczyć na realne wsparcie finansowe ze strony polskiej. Przy projektach związanych z wodą, związanych z tworzeniem dodatkowych barier zapobiegających hałasowi i innych inwestycjach” - obiecuje szef polskiego rządu. Jednocześnie Morawiecki nie sądzi, żeby do porozumienia doszło przed wyborczym rozstrzygnięciem u naszych południowych sąsiadów. A te zaplanowano na 8 i 9 października.
Jak się okazuje, czeski rząd też wierzy w porozumienie i podpisanie umowy międzyrządowej z Polską. „Obie strony zrozumiały, że jest miejsce na kompromis” - zauważa czeski minister środowiska Richard Brabec. Przy okazji Czesi kolejny raz powtarzają, że oni wcale nie domagają się natychmiastowego zamknięcia kopalni Turów.
Zależy im jednak na podjęciu przez Warszawę konkretnych działań, które zapobiegną takim negatywnym skutkom jak ubytek wody pitnej, pogarszająca się jakość wody, hałas, czy zanieczyszczenie powietrza. Jak słyszymy obecnie czesko-polski spór dotyczy kosztów budowy alternatywnych źródeł wody pitnej oraz ustanowienia po stronie czeskiej specjalnego monitoringu poczynań Polaków.
Żadnego kompromisu z Polską, która bije w politykę klimatyczną UE
Nie wszyscy zza naszą południową granicą mają do Polski tyle cierpliwości. Milan Starec, mieszkaniec Uhelnej – wsi, która najbardziej cierpi ze względu na ubytki wody pitnej, nie potrafi zrozumieć, jak polski premier nagle może mówić o pogorszeniu się stosunków czesko-polskich, skoro to jego właśnie rząd głównie do tego doprowadził.
Zamiast zrozumienia, słowa „przepraszam” za szkodym, jakie wyrządza kopalnia Turów i zachęty do rozmów - są tylko groźby
– uważa.
Żadnego już miejsca na kompromis między Pragą a Warszawą nie widzi z kolei czeski polityk Martin Bursík, był szef tamtejszych Zielonych, były też minister środowiska i wicepremier czeskiego rządu. Przypomina, że UE już ogłosiła przejście z węgla w odnawialne źródła energii.
A Polska chce rozbudowywać i pogłębiać kopalnię węgla, co jest sprzeczne z polityką europejską
– zauważa.
Bursik twierdzi, że gdyby sam był teraz szefem czeskiego Ministerstwa Środowiska, wcale nie szukałby kompromisu z Polską. Bardziej koncentrowałby się na zrekonstruowaniu tutejszego środowiska i wyrzuceniem węgla poza energetyczny nawias. Richard Brabec nie podziela jednak tego myślenia. Przypomina, że TSUE nie może Polsce zakazać w ogóle wydobywać węgla.
Pobawmy się kartami, które mamy
– proponuje czeski mister środowiska.