Niepowodzenie rozmów w sprawie Turowa. Czesi polskiemu rządowi nie ufają i żądają gwarancji na lata
Czesi odrzucili polską ofertę w sprawie kopalni Turów, ale deklarują, że dalej chcą negocjować i podpisać umowę międzyrządową. Warszawa ma jednak focha. Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński wspiął się nawet na wyżyny dyplomacji i stwierdził, że nasi południowi sąsiedzi zaczęli zachowywać się „w sposób irracjonalny i oderwany od rzeczywistości”.

Polski minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka nie chciał zdradzić szczegółów polskiej oferty w negocjacjach w sprawie przyszłości kopalni Turów. Zapewnił tylko, że było to najlepsze, co mogła Warszawa Pradze dać. Niestety Czesi tak tego nie ocenili i na propozycje Polski nie wyrazili zgody. Delegacja rządu premiera Morawieckiego przyjęła to bardzo źle. Padają oskarżenia w kierunku Czechów, że tylko powielają kolejne żądania.
Dodaje, że oferta zawierała konkretne kwoty na realizację projektów środowiskowych w Kraju Libereckim. Chodzi głównie o budowę nowej infrastruktury wodnej. Polska miała też obiecać, że wzmocni monitoring oddziaływania Turowa w zakresie emisji pyłów, generowania hałasu i wpływu na wody podziemne.
Turów: kruszenie kopii o czas umowy
Ostro o przerwanych negocjacjach z Czechami wypowiada się też wiceszef polskiej dyplomacji Paweł Jabłoński. Jego zdaniem Praga żądała klauzuli, które tak po prawdzie uniemożliwiałoby wypowiedzenie w przyszłości tego nieistniejącego jeszcze porozumienia. „Takich rozwiązań nie spotyka się w partnerskich umowach międzynarodowych” - uważa wiceminister Jabłoński.
Czesi jednak widzą to zupełnie inaczej. Zdaniem Richarda Brabeca, czeskiego ministra środowiska, największy spór teraz dotyczy czasu trwania umowy między Pragą a Warszawą w sprawie kopalni Turów. Czesi chcą, żeby była jak najbardziej długoterminowa, a Polacy stawiają na znacznie krótszy termin jej obowiązywania.
„To ważna sprawa, to naprawdę nie jest formalność” – podkreśla Brabec i dodaje, że poza tym punktem spornym „umowa jest w zasadzie gotowa”. Czeski minister środowiska nie uderza też od razu w najostrzejsze tony i nie uważa, że doszło do załamania negocjacji. Z takiego obrotu sprawy najmniej zadowoleni są mieszkańcy wsi Uhelna, która ma najbardziej odczuwać bliskość polskiej kolanki Turów.
Nie wszyscy mają tyle cierpliwości co czeski rząd
Za zdecydowanie ostrzejszym kursem w trakcie czesko-polskich negocjacji opowiada się za to czeska Fundacja Franka Bolda. „Umowa przygotowana za zamkniętymi drzwiami najprawdopodobniej naruszy czeski system prawny. Czy naprawdę chcemy oddać nasz kraj naszym dzieciom i wnukom poprzez splądrowane polskie górnictwo?” - pyta Pavel Franc, dyrektor Fundacji. Jego zdaniem Polska nie ma realistycznego planu rekultywacji terenu i przez to szkody po stronie czeskiej będą się tylko pogłębiać.
Petra Urbanova, prawniczka z Fundacji Franka Bolda, uważa, że wynegocjowane do tej pory kwestie związane z inwestycjami w środowisko i z monitoringiem – są jak ważne, ale nie wolno w ten sposób jej zdaniem pomijać równie istotnych innych spraw. Jak przekonuje, jedyny środek ochronny – czyli bariera podziemna, nie zadziała”.
„Czechy muszą podjąć działania i zażądać od Polski natychmiastowego rozszerzenia i pogłębienia istniejącej bariery podziemnej, która nie jest w stanie ochronić Republiki Czeskiej przed utratą wody” – twierdzi Urbanova.
Prawnicy z czeskiej Fundacji Franka Bolda zwracają też uwagę, że Czesi mogą podpisać wyłącznie taką umowę z Polską, „która jest realnie wykonalna”. „W szczególności umowa musi przewidywać kompletny mechanizm egzekucyjny, który obejmuje surowe sankcje, a także oświadczenie Polski, że uważa wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE za wiążący” - przekonuje Petra Urbanova.