REKLAMA
  1. bizblog
  2. Pieniądze

NBP stracił w ubiegłym roku 17 mld zł. Budżet państwa tym razem nic nie dostanie

NBP stracił w 2022 roku prawie 17 mld zł. Oczywiście większość z nas raczej ma świadomość tego, że banki centralne to instytucje specjalne, które nie mogą zbankrutować. W Polsce jest to napisane wprost w ustawie o NBP, w jej artykule nr 58. Jest to logiczne – firmy bankrutują, gdy tracą płynność, czyli nie mają pieniędzy na obsługę swoich zobowiązań. NBP jest jedynym podmiotem w kraju, który legalnie może zajmować się drukowaniem pieniędzy, więc sytuacja, w której akurat jemu brakuje pieniędzy jest trudna do wyobrażenia.

21.04.2023
14:47
NBP stracił w ubiegłym roku 17 mld zł. Budżet państwa tym razem nic nie dostanie
REKLAMA

Przede wszystkim NBP nie jest firmą, celem jego funkcjonowania nie jest zysk, więc pod tym względem instytucja ta bardziej przypomina urząd. W związku z tym, że zajmuje się on pieniądzem, jest to kluczowy element infrastruktury państwa, więc nie możemy sobie pozwolić na to, aby w jego funkcjonowaniu istniał choćby cień ryzyka, że coś mu się stanie. Stąd ustawowy zapis o tym, że NBP nie może zbankrutować i jest to ważny element systemu w Polsce i generalnie w cywilizacji zachodniej, bo inne banki centralne też nie mogą zbankrutować.

REKLAMA

2 mld straty na kontraktach terminowych

W praktyce to, czy bank centralny zarabia, czy traci ma małe znaczenie. Uważnie przygląda się temu głównie minister finansów, bo jeśli są to zyski, to potem trafiają jako dochód do budżetu państwa. A gdy zamiast zysków NBP ma stratę, to nic się nie dzieje. Zapisuje ją w bilansie i tyle. Może ją pokryć zyskami w kolejnych latach, ale w sumie nie musi. Straty z 2007 roku przekraczającej wtedy 12 mld zł nie pokrył do dziś. I z tego też nic nie wynika.

Ale to nie oznacza, że wszyscy muszą uważać, że ta sytuacja jest dobra. Z łatwością mogę sobie wyobrazić tłumy ludzi, którzy mogą być niezadowoleni z tego, że NBP traci tyle pieniędzy i twierdzić, że bank centralny, podobnie jak każda inna firma w kraju powinien dbać o zysk. A w gospodarce rynkowej firmy, które mają straty zamiast zysków mogą zbankrutować, więc taka hipotetyczna możliwość jest czymś dobrym, bo działa motywująco – ludzie się wtedy bardziej starają.

W tym sensie można uznać, że 17 mld zł straty jest winą NBP, który starał się za mało, a działo się tak, bo przecież i tak nie może zbankrutować. Tyle że to nieprawda. Można nawet argumentować, że po części jest na odwrót. 17 mld zł straty pojawiło się w NBP z kilku powodów, a wśród nich jest ponad 2 mld zł straty na inwestycjach w kontrakty terminowe na indeksy giełdowe.

Tak, bank centralny część naszych rezerw walutowych inwestuje na giełdach, czyli w miejscu dość mocno ryzykownym. Nie jesteśmy w tej kwestii wyjątkiem, bo co najmniej kilka innych banków centralnych (np. szwajcarski i japoński) też to robią.

Pomysł ten pojawił się kilka lat temu właśnie po to, aby nieco poprawić zyskowność inwestowania rezerw walutowych. Wcześniej przez lata żyliśmy w świecie malejącej inflacji i drożejących dzięki temu obligacji, rezerwy banków centralnych ulokowane właśnie w tych obligacjach przynosiły więc w miarę przyzwoite i stabilne zyski.

Potem te trendy się wyczerpały, inflacja spadła już tak nisko, że niżej nie dała rady, a ceny obligacji urosły tak wysoko, że nie dały rady jeszcze wyżej. W bankowości centralnej pojawiła się więc odważna koncepcja, aby spróbować zaryzykować nieco bardziej, szukając zysków gdzie indziej. Akurat w 2022 roku to ryzyko przyniosło straty (chociaż np. w 2021 dało zyski). Chodzi jednak o to, że sam pomysł, aby ryzykować bardziej wziął się z dążenia do zwiększania zysków w bankach centralnych. Ta presja tam istnieje, niezależnie od tego, czy mogą one bankrutować, czy nie.

Rentowności obligacji rosną, banki tracą

Zdecydowana większość strat NBP związana jest jednak nie z akcjami, ale z przeceną na rynkach obligacji, czyli w miejscu postrzeganym jako zdecydowanie bardziej bezpieczne niż giełdy. Można zaryzykować stwierdzenie, że nie dało się tych strat uniknąć. Pomysł, aby na przykład uciec z tego rynku i schować się z pieniędzmi gdzieś indziej jest w przypadku banku centralnego niewykonalny.

Z prostej przyczyny – rezerwy, którymi zarządza NBP, są warte ponad 500 mld zł. Po drugie zarządzanie rezerwami polega na tym, że ogromną ich większość lokuje się w miejscach bezpiecznych i takich o wysokiej płynności, trudno więc wymyślić gdzie indziej można by je przenieść z rynku obligacji. Zamiana ich po prostu na gotówkę kreowałaby potężne koszty związane z bezpiecznym przechowywaniem fizycznych pieniędzy. Są to koszty zabezpieczenia przed zniszczeniem, kradzieżą, koszty sejfów, ochrony, wynajęcia odpowiednich pomieszczeń itd. – takich rzeczy się po prostu nie robi, bo nie mają one sensu.

Rezerwy trzyma się po prostu w obligacjach. Rok 2022 ze względu na wybuch wojny i inflacji na całym świecie był dość wyjątkowy – w efekcie wszystkie obligacje traciły na wartości i wszystkie banki centralne na tym były do tyłu. Te komercyjne zresztą też (Silicon Valley Bank nawet przez to upadł). Można jednak zakładać, że kolejne będą lepsze, tak samo jak lepsze były te wcześniejsze. Zakładając, że proces lokowania rezerw w obligacjach to proces długoterminowy (a trudno sobie wyobrazić inwestorów jeszcze bardziej długoterminowych niż banki centralne), jeden rok strat raz nie jest żadnym dramatem.

REKLAMA

Jeśli więc chcemy koniecznie o coś winić NBP, bo lepiej trzymać się tego, co faktycznie robi źle. Natomiast 17 mld zł straty na pewno robi wrażenie, ale akurat w tym przypadku trudno Narodowemu Bankowi Polskiemu coś zarzucić.

Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM. 

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA