Władze Łodzi sprzedają lotnisko Łódź-Airport znane powszechnie jako Lublinek. W kolejnym kroku miasto ma pozbyć się swoich udziałów w tym porcie lotniczym. Wszystko przez idące w dziesiątki milionów złotych straty. Popyt na niewykorzystane, lokalne lotniska jest dzisiaj żaden, dlatego trudno będzie uzyskać dobrą cenę.
Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy świadkami końca idei Jerzego Kropownickiego, poprzedniego prezydenta Łodzi, który w 2005 r. dopiął swego i uruchomił Port Lotniczy Łódź im. Władysława Reymonta, zlokalizowany ok. 6 km od centrum miasta. Teraz miasto szuka pieniędzy, gdzie się da. I właśnie podjęto decyzję o sprzedaży lotniska.
To nie jest łatwe zadanie, ale musimy szukać nowych rozwiązań
– informuje na Facebooku Adam Pustelnik, zastępca prezydenta Łodzi.
To lotnisko może być oknem na Europę
Adam Pustelnik twierdzi, że najbardziej pod uwagę brani są inwestorzy z Chin i Indii. Chodzi o budowę tzw. hubu transportowego, który będzie stanowić swoisty pomost między Europą a Azją. Co ma się wiązać także z kilkudziesięcioma tysiącami nowych miejsc pracy.
Chcemy, aby Port Lotniczy im. Reymonta stał się oknem na Europę dla naszych azjatyckich partnerów
- zapowiada wiceprezydent Pustelnik.
Zdaniem Roberta Kolczyńskiego, dyrektora Departamentu Strategii i Rozwoju w Urzędzie Miasta Łódź, pozyskanie inwestorów wcale nie będzie łatwym zadaniem. Tylko że tak po prawdzie miasto nie ma innego wyjścia. Pokrywanie kolejnych strat lotniska byłoby ekonomicznym szaleństwem.
Finansowa dziura bez dna
Sytuacja Łodzi, tak jak wielu innych miast w całej Polsce, jest nie do pozazdroszczenia. Prezydent Hanna Zdanowska przypomina, że blisko rok temu, w kwietniu, zanotowano mniejsze o prawie 70 mln zł wpływy z podatków w stosunku do 2019 r. Z tego względu budżet na 2021 r. ma być najtrudniejszym w całej historii Łodzi.
Pozbawieni pomocy ze strony rządu musimy ciąć inwestycje i oszczędzać na wydatkach bieżących
- przekonuje prezydent Zdanowska.
A do tego wszystkiego lotnisko samo w sobie jest finansową studnią bez dna. Ostatnie 7 lat to w sumie wygenerowanie strat na poziomie 270 mln zł, które musi pokryć miasto. Tymczasem łódzkie lotnisko nie znalazło się na rządowej liście portów lotniczych, do których trafi rekompensata.