Niemiecka sieć chce podbić Polskę. I naśmiewa się z Lidla i Biedronki. „Mamy coś znacznie lepszego”
Niemiecki dyskont – mimo dynamicznego rozwoju na polskim rynku – ani myśli instalować w placówkach kas do samoobsługi. Szefowie Aldi zdradzili, dlaczego tak jest i wcale nie chodzi tu o chęć przyoszczędzenia kilku złotówek na automatach. Sieć zamierza wjechać nad Wisłę z technologią scan&go, dzięki której klienci mogliby zapomnieć o kolejkach. W planach jest także budowa całkowicie autonomicznych sklepów, które polscy konsumenci znają głównie z filmików z amerykańskiego Youtube’a.
Aldi coraz odważniej poczyna sobie w Polsce, nie ukrywa ambitnych planów i nic dziwnego, że stara się odciąć od konkurencji.
„Umieść artykuł w strefie pakowania”. „Konieczne zatwierdzenie”. „Poczekaj na pomoc”. Też was to wkurza? Kasy samoobsługowe bywają wybawieniem, gdy się spieszymy, a w całym sklepie otwarte jest tylko jedno stanowisko kasowe, ale póki co są bardzo niedopracowane. I trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek będą, przynajmniej na poziomie, który sprawi, że samoobsługa stanie się całkowicie intuicyjna i bezproblemowa.
Mimo to wiele sieci handlowych zawzięcie inwestuje w nowe automaty. W Lidlu i Biedronce ich liczba idzie już w tysiące, ale mniejsi gracze nie chcą pozostawać w tyle. Wyjątkiem jest Aldi.
Kasy samoobsługowe to przeżytek
Dlaczego? Nie z braku pieniędzy, bo pod koniec ubiegłego roku sieć zapowiedziała utworzenie prawie 800 nowych sklepów w ciągu najbliższej dekady. Oprócz tego w ostatnich latach dyskonter stawiał na modernizacje istniejących placówek starając się je unowocześnić i zbliżyć standardem do tego, czego oczekują dzisiaj polscy klienci. A jak pokazują realia ci ostatni preferują robienie zakupów w miejscach, które dają choć namiastkę obcowania z produktem premium, dość zdecydowanie odrzucając hard dyskonty w stylu Mere.
W przypadku kas automatycznych Aldi postąpiło jednak inaczej. Niemiecka marka zrezygnowała z nich i uznała, że przeskoczy ten etap rozwoju technologicznego w handlu. To trochę tak, jakby z telefonów stacjonarnych przejść do razu do smartfonów, ignorując po drodze zwykłe telefony komórkowe w rodzaju Noki 3310.
W rozmowie z „Wiadomościami Handlowymi” prezes Aldi Polska Wojciech Łubieński stwierdził, że polska spółka zamierza wydać pieniądze na rozwiązanie typu scan&go. W dużym skrócie polega one na tym, że klient za pomocą telefonu i zainstalowanej w nim aplikacji może zeskanować kod kreskowy produktu w momencie wkładania go do koszyka. Na koniec apka generuje jeden zbiorczy kod, który konsument podsuwa pod nos kasjerowi. I tyle. Płacimy, wychodzimy.
Tłumaczenie przedstawiciela Aldi brzmi następująco: po co instalować w sklepach nowe urządzenia, skoro możemy korzystać z tych, które już istnieją? Wojciech Łubieński przewiduje, że dostosowanie systemów sklepu do scan&go nastąpi w „perspektywie krótkoterminowej”. Podobną funkcję znajdziemy już dzisiaj na polskim rynku w aplikacji „Mój Carrefour”.
Aldi myśli o automatyzacji na całego
To już jednak pieść przyszłości i trudno nawet powiedzieć, co dokładnie dyskonter ma na myśli. Najprawdopodobniej chodzi o technologię shop&go. Wykorzystuje ona czujniki na półkach oraz kamery rozlokowane w sklepie i nalicza wartość produktu w momencie wkładania go do koszyka. Jedyne co musi zrobić klient, to przejść przez specjalną strefę. Aplikacja zainstalowana na smartfonie sama ściąga wtedy należność z przypiętej do niej karty kredytowej.
Pierwszy tego rodzaju sklep Aldi uruchomiło w holenderskim Utrechcie w połowie 2022 r. W podobny sposób działa też sklep Amazona w Bellevue w stanie Waszyngton. Jeżeli dyskonterowi udałoby się sprawnie przenieść taką nowinkę na polski grunt z pewnością zyska sporą przewagę nad konkurencją, która wydaje się być dzisiaj całkowicie pochłonięta inwestowaniem w kasy samoobsługowe.