Szok. Aerofłot ogłosił, że na początku kwietnia do jego siatki wracają połączenia międzynarodowe. Narodowy przewoźnik dopiero co wycofał się całkowicie z latania poza kraj. Nie wytrzymał jednak nawet miesiąca. Linia przemalowała oznaczenia na samolotach, udając, że są zarejestrowane w Rosji i próbuje wrócić do gry.
Na początku marca Aerofłot, idąc za radą rosyjskiego rządu, przestał latać poza Rosję. Odkąd europejscy leasingodawcy zażądali zwrotu maszyn, Putin obawia się, że lądowanie na zagranicznych lotniskach może kończyć się błyskawicznym odebraniem samolotów.
Nie były to zresztą obawy na wyrost, bo do takich sytuacji rzeczywiście dochodziło. Minister transportu Witalij Sawieljew potwierdził, że rosyjskie linie straciły 78 samolotów.
Co więc robi Aerofłot?
Serwis Simple Flying podaje, że zgodnie z zapowiedziami linia przerejestrowuje swoje maszyny. Przypomnijmy, że wiele samolotów należących do rosyjskich linii lotniczych ze względów podatkowych było zarejestrowanych na Bermudach.
Urząd lotnictwa cywilnego uznał jednak w pewnym momencie, że przestanie je certyfikować. Z pomocą przyszła wtedy nowa ustawa, która pozwala na rejestrację w Rosji samolotów należących do leasingodawców, tak jakby były one własnością miejscowych przewoźników.
W ten sposób na samolotach ukradzionych przez Aerofłot zamiast literek VP-BGB pojawiło się oznaczenie RA-73140. Dwie pierwsze litery - RA - to prefiks, który w międzynarodowym kodzie lotniczym jest przypisany do Rosji.
Zdaniem ekspertów takie działanie jest nielegalne. To, że Bermudy odmówiły certyfikowania samolotów, nie oznacza przecież, że nie są one tam wciąż zarejestrowane. Ale stało się.
Teraz na tym kradzionym sprzęcie zamierzają polatać poza krajem. Narodowy przewoźnik wybiera bezpieczne kierunki. Od 8 kwietnia zacznie latać z Moskwy na Sri Lankę. W najbliższym czasie zamierza też uruchomić połączenia ze stolicy do Armenii, Azerbejdżanu, Iranu i Kirgistanu.
Z jeszcze większym rozmachem ma działać z Soczi, gdzie otwiera aż 17 kierunków m.in. do Armenii, Egiptu, Izraela, Kazachstanu, Turcji i Uzbekistanu. Miejscowe media piszą jednak, że na wszelki wypadek Aerofłot ma korzystać wyłącznie z rosyjskich Suchoj Superjet 100.
Na powrót do normalności przewoźnik nie ma co liczyć. Witalij Sawieljew przyznał, że leasingodawcy odmawiają podjęcia negocjacji w sprawie sprzedaży samolotów. A, że Aerofłot nie może sobie pozwolić na ich oddanie tak z dnia na dzień, to pat będzie trwał. Rujnując powoli reputację linii, która jeszcze kilka lat temu miała przecież mocarstwowe plany podboju europejskiego nieba.