Mamy problem. Za chwilę wszyscy wylądujemy w megapiekarniku. Jest ratunek, ale chyba nas nie stać
Ostatnie publikacje Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) mają chyba w nas wzbudzić wyrzuty sumienia. Nie inaczej jest też teraz. Z najnowszego raportu wynika, że albo zaczniemy na poważnie traktować ograniczenie emisji i łożyć na to konkretne pieniądze, tak jak w przypadku zielonej energii, albo o neutralności klimatycznej za niecałe trzy dekady nie mamy nawet co myśleć.
Neutralność klimatyczna to termin odmieniany na wszelkie sposoby od kilku lat. Najpierw Bruksela stworzyła drogowskaz, w którym UE jest wolna od emisji paliw kopalnych już w 2050 r. Potem tym tropem poszły Stany Zjednoczone, a z kolei Chiny na opanowanie emisji dają sobie dodatkowe 10 lat i o neutralności pod tym względem mówią od 2060 r.
Eksperci są zgodni: albo weźmiemy się na poważnie za emisje m.in. dwutlenku węgla i metanu albo zmienimy Ziemię w potężny piekarnik i będzie po sprawie. MAE właśnie przypomina, że ograniczenie emisji samo do nas nie przyjdzie, nie dość, że trzeba samemu wyciągnąć rękę, to jeszcze dodatkowo musi być ona pełna pieniędzy na stosowne inwestycje. A czasu do stracenia za bardzo nie ma.
Zielona energia wymaga pieniędzy. Konkretnych
MAE stawia sprawę jasno: jeżeli chcemy zrealizować cele zerowej emisji netto do 2050 r., to będziemy musieli o to się postarać. W pierwszej kolejności nie może zabraknąć nakładów finansowych na inwestycje. Zgodnie z wyliczeniami MAE musiałyby one wzrosnąć w tej dekadzie do 4,5 bln dol. Państwa będą musiały w tym celu stworzyć strategie przemysłowe.
Na razie dotychczasowe działania nie przynoszą oczekiwanego efektu. Owszem w 2022 r. inwestycje w zieloną energię bez żadnych emisji osiągnęły poziom 1,4 bln dol., co stanowiło wzrost o 10 proc. w porównaniu z 2021 r. Ta kwota stanowiła również 70-proc. wzrost wszystkich inwestycji w sektorze energetycznym. A mimo to paliwa kopalne dalej stanowią 80 proc. pierwotnego miksu energetycznego na świecie.
Większość inwestycji musi być zrealizowana w latach 2023-2025 i to wysokości 270 mld dol. każdego roku. Przyspieszenie ma być więc ogromne. To blisko siedmiokrotnie więcej niż średnia stopa inwestycji w latach 2016-2021.
Polityka i wąska gardła w łańcuchach dostaw
Brak jednak odpowiednich nakładów finansowych to jednak nie jedyne niebezpieczeństwo jakie czyha transformację w następnych latach. Eksperci zagrożeń upatrują w polityce oraz w problemach z łańcuchami dostaw, co jak pokazała pandemia, może sparaliżować nawet największe gospodarki.
Takich przykładów jest całkiem sporo. Chiny przetwarzają 60-70 proc. światowego litu i kobaltu i do nawet 90 proc. metali ziem rzadkich. Z kolei Indonezja odpowiada za 40 proc. niklu. I ta dywersyfikacją ma pochłonąć majątek.