REKLAMA

Wolimy mieć dużo czołgów niż krótsze kolejki do lekarza

Aż 50 proc. Polaków chciałoby, żeby państwo przeznaczało więcej pieniędzy na wojsko i rozwój naszych sił zbrojnych - wynika z raportu IBRiS „Bezpieczeństwo 2023”. I wobec wojny tuż za naszą granicą nie byłby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że badani przez IBRiS Polacy zostali postawieni przed konkretną alternatywą: albo większe wydatki na wojsko, albo wydatki socjalne i na system ochrony zdrowia. I większość stawia jednak na wojsko.

Wolimy mieć dużo czołgów niż krótsze kolejki do lekarza
REKLAMA

Konkretne pytanie, jakie zadał Polakom IBRiS na przełomie maja i czerwca tego roku brzmiało dokładnie tak: „Jestem za przeznaczeniem większych środków na rozwój sił zbrojnych i zdolności obronnych, nawet gdyby odbyło się to kosztem innych ważnych obszarów, na przykład wydatków socjalnych lub opieki medycznej”.

REKLAMA

Poświęcimy wizytę u lekarza razem z Litwinami i Rumunami

Zdecydowanie zgadza się z tym stwierdzeniem łącznie 22 proc. badanych, ale do tego należy doliczyć tych, którzy byli „raczej za”, czyli kolejne 28 proc. respondentów. To daje łącznie 50 proc. i przewagę nad tymi, którzy nie zgadzają się z tym, że należałoby zwiększyć nakłady na wojsko kosztem usług publicznych czy wydatków socjalnych.

„Zdecydowanie przeciw” jest bowiem 17 proc. badanych, a „raczej przeciw” kolejne 23 proc., czyli łącznie 40 proc. Pozostałe 10 proc. nie wie/nie ma zdania.

Zaskoczeni? Ja tak. Gdyby pytanie o zwiększenie w Polsce wydatków na wojsko nie wiązało się z ograniczeniem wydatków na ochronę zdrowia czy inne ważne obszary usług publicznych, spodziewałam się nawet i 80 proc. poparcia. Ale tu przecież jasno jest alternatywa: albo więcej żołnierzy i czołgów albo krótsze kolejki do lekarza, lepsza opieka medyczna, pewnie wydatki na edukację czy 500+. Polacy wybierają jednak czołgi.

Ciekawe, że to właśnie my na tle innych krajów najbardziej chcemy stawiać na wojsko zamiast na ochronę zdrowia czy inne usługi. A można to porównać, bo badanie IBRiS zostało wykonane w ramach projektu Euroskopia, we współpracy z innymi niezależnymi instytutami badawczymi z innych krajów. Dzięki temu wiemy, co dokładnie na ten sam temat sądzą poza Polakami także mieszkańcy Litwy, Łotwy, Estonii, Niemiec, Czech, Słowacji, Rumuni i Węgier.

I wiecie co? Równie chętni dozbrajaniu kosztem ochrony zdrowia są jeszcze Litwini i Rumuni. A nawet bardziej. W Rumunii 60 proc. badanych chciałoby zwiększenia nakładów na siły zbrojne kosztem socjalu i wydatków na ochronę zdrowia, na Litwie to 59 proc.

To zrozumiałe ze względu na bliskość toczącej się wojny i zagrożenie ze strony Rosji. Ciekawe za to, że najniższy odsetek poparcia jest na Węgrzech — tylko 33 proc. oraz w Czechach i na Słowacji — po 34 proc.

Zastanawiacie się, co na to Niemcy, których też objęło badanie? Za zwiększeniem wydatków na armię kosztem usług publicznych jest 47 proc., przeciw 40 proc. - to wyniki podobne jak w Polsce.

Czy budować schrony i gromadzić żywność?

IBRiS zapytał też o to, czy „powinno się przeprowadzać w sektorze cywilnym inwestycje zapewniające większą odporność w czasie konfliktu zbrojnego i sytuacji kryzysowych (np. budowa schronów, gromadzenie zapasów żywności i kluczowych materiałów), nawet jeśli może to doprowadzić do podniesienia cen określonych towarów i usług”

I wiecie co? Tak, na drożyznę zgodziłoby się 61 proc. Polaków, żeby tylko czuć się bezpieczniej. Jedynie 24 proc. badanych nie zgadza się na takie inwestycje w schrony czy zapasy żywności, jeśli miałoby to doprowadzić do wzrostu cen towarów i usług.

Największe poparcie dla budowy schronów i gromadzenia zapasów przez państwo, choćby miało to wywołać kolejną falę drożyzny, jest w Rumunii — tam na „tak” jest aż 82 proc. badanych. W Estonii i na Litwie odsetek ten jest również wyższy niż w Polsce - 67 proc. Nawet Niemcy są bardziej „za” niż Polacy - 66 proc. chciałoby inwestycji w sektorze cywilnym, które miałby zwiększyć poczucie bezpieczeństwa kosztem wyższych cen towarów i usług.

Bardziej beztrosko od nas do tej kwestii podchodzą Czesi (tylko 49 proc. poparcia) i Słowacy (54 proc.) 

REKLAMA

Ale jednocześnie, to właśnie w Polsce najmniej jest tych, którzy nie zgadzają się z tezą, że „powinno się przeprowadzać w sektorze cywilnym inwestycje zapewniające większą odporność w czasie konfliktu zbrojnego i sytuacji kryzysowych, nawet jeśli może to doprowadzić do podniesienia cen określonych towarów i usług” - to tylko 9 proc. Dla porównania w Niemczech to 20 proc., na Węgrzech i Litwie 24 proc., w Estonii 26 proc., na Łotwie 28 proc., a w Czechach nawet 33 proc.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA