Putin nie cacka się z biznesem. Zagraniczne firmy dostaną szału, gdy zobaczą, co wymyślił
Ile razy jakaś zagraniczna firma zapowie, że wynosi się z Rosji, Władimir Putin od razu zaczyna grozić, że położy łapę na jej majątku. Część ekspertów trochę w to straszenie powątpiewało, ale rosyjski rząd zaczyna wysyłać znaki, że nie są to czcze pogróżki. Jako pierwszy po głowie dostanie sektor lotniczy. I to w wyjątkowo perfidny sposób.
Misza, przynieść panu trzy walizki rubli. Że co? Nie chce ich pan? No to trudno. Zabieramy samoloty. Jak to nielegalne? Misza, zostaw tę walizkę i przynieś mi ustawę. Zaraz panu wytłumaczymy, jak działa ruski mir.
Takie rozmowy w najbliższym czasie są jak najbardziej możliwe. Być może nieco ją podkoloryzowałem, bo prawdopodobnie odbędzie się przez telefon, ale reszta z grubsza się zgadza. Rosyjski ustawodawca pracuje pełną parą. Jego najśmielszym pomysłem jest projekt ustawy, który ureguluje relacje między liniami lotniczymi a firmami leasingowymi.
Przypomnijmy, że rosyjscy przewoźnicy dzierżawią z zagranicy około 500 maszyn. Duża część z nich jest leasingowana przez firmy z Europy, które dostały od Unii Europejskiej nakaz zerwania umów do 28 marca. Liderem jest irlandzki AerCap. Spółka przyznała, że ma w Rosji 152 samoloty.
Najwięksi gracze zapowiedzieli, że dostosują się do sankcji i utną kontakty biznesowe z Rosją. Samolotów prawdopodobnie jednak nie zobaczą, bo rosyjskie maszyny nie mogą wlecieć do UE, a jeżeli wróciłyby one do unijnych firm, to nie mogłyby latać w rosyjskiej przestrzeni powietrznej.
Wciąż zostaje temat leasingodawców z krajów, które nie nakładały na Rosję sankcji gospodarczych. Właśnie do nich skierowane będzie nowe prawo, które wykuło się właśnie w rządowych gabinetach.
W czym rzecz? Rosyjskie linie lotnicze mają w 2022 r. płacić za dzierżawę samolotów w rublach. Oczywiście to niezbyt możliwe, by leasingodawcy zgodzili się na takie rozwiązanie. Od początku wojny wartość rosyjskiej waluty spadła o 30 proc. i coraz częściej jest traktowana jako bezwartościowa nawet przez samych Rosjan, którzy szturmują kantory i rozpaczliwie starają się nabyć dolary.
Bierz ruble albo spadaj
Sęk w tym, że jeżeli wydzierżawiający nie zgodzą się na taką płatność, to zbierze się specjalna komisja, która może orzec, czy samolot zostanie oddany czy... ma zostać w Rosji. Po prostu. Leasingodawcy zostaną postawieni pod ścianą. Trudno się przecież spodziewać, by niezależne rosyjskie komisje orzekały po ich myśli. Wybór jest żaden: śmieciowa waluta lub strata ruchomości.
To zła oferta w połączeniu z jeszcze gorszą ofertą
– skwitował Eddy Pieniazek, analityk firmy Ishka.
De facto mamy tu do czynienia z pierwszą ustawą nacjonalizującą zagraniczny kapitał. Wcześniej ustawodawca polecił przewoźnikom, by nie opuszczali granic kraju. Rosjanie boją się takich sytuacji, w których lotniska za granicą będą blokowały samoloty na pasach startowych, a następnie zwracały je właścicielom z siedzibą w Irlandii.
Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w Szarm el-Szejk. Kilka dni temu w egipskim kurorcie wylądował samolot linii Ural Airlines. Nie poderwał się już do lotu, bo leasingodawca wysłał prośbę do Eurocontrol (Europejska Organizacja ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej) o zablokowanie przelotu. Organizacja przychyliła się do tego wniosku i nie wydała zgody na lot nad Cyprem. Zrezygnowani rosyjscy turyści musieli wrócić do hoteli.
Putin dokręca śrubę przedsiębiorcom
Plan nacjonalizacji dopiero się jednak rozkręca. 9 marca światło dzienne ujrzał projekt ustawy, która wprowadzi zewnętrzny zarząd do firm, w których obywatele krajów nieprzyjaznych Rosji posiadali co najmniej 25 proc. udziałów. Istnieje jednak alternatywa - przedsiębiorstwo musi wznowić zawieszoną produkcję.
Jeszcze bardziej radykalne nastroje panują w partii rządzącej. Sekretarz rady generalnej Jednej Rosji Andriej Turczak oświadczył, że najlepszym wyjściem jest natychmiastowa nacjonalizacja fabryk należących do firm, które ogłosiły zamiar wyjścia z jego kraju.
Podejmiemy stanowcze środki odwetowe, działając zgodnie z prawami wojny
– zagroził Turczak.