REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes

Górnictwo w kryzysie. Kłótnie w zarządzie utopiły kolejnego prezesa JSW. Kto następny?

Osobiste podchody, ochrona powiązanych ze sobą spółek fasadowych, podkładania sobie wzajemnie świństw - tak w skrócie ma wyglądać od miesięcy praca zarządu JSW. Włodzimierz Hereźniak, były już prezes spółki, nie potrafił nad tym wszystkim zapanować, dlatego musiał pożegnać się ze stanowiskiem. Następca musi postawić na zewnętrznych doradców, inaczej przeciąganie liny nie skończy się nigdy.

19.01.2021
9:32
JSW-gornicy-nagroda-manifestacja
REKLAMA

Naszych rozmówców z JSW decyzja o odwołaniu Włodzimierza Hereźniaka w ogólnie nie dziwi. Przekonują, że taki musiał być efekt wewnętrznej wojny, która w zarządzie JSW ma już trwać dłuższy czas.

REKLAMA

Batalia prowadzona jest głównie przez Artura Dyczkę, wiceprezesa JSW ds. technicznych i operacyjnych, który po dymisji Hereźniaka jest pełniącym obowiązki prezesa oraz Tomasza Dudę, wiceprezesa ds. rozwoju. Ten drugi to były górnik. Nic więc dziwnego, że jego oczkiem w głowie jest zarządzanie kopalniami. I najchętniej przejąłby jak najszybciej wszystkie kompetencje od Dyczki, który jednak ani myśli ustępować.

I tak trwa od miesięcy ten cichy spór kompetencyjny. A to wszystko na tle walki o polityczny prymat na Śląsku dwóch frakcji: jednej związanej z posłanką Ewą Malik i eurodeputowaną Izabelą Kloc i drugą budowaną wokół byłego wiceministra energii, obecnie europosła Grzegorza Tobiszowskiego. 

Włodzimierz Hereźniak miał nad tym wszystkim zapanować. Od początku czuł się w swojej roli jak między młotem a kowadłem. Gdy rozmawiał w wiceprezesem Dyczką, to z nim się zgadzał całkowicie, z kolei w rozmowie z Dudą to jemu przyznawał rację. Koniec mógł być więc tylko jeden: dymisja. Taki był jej główny powód, a nie wizyta Hereźniaka na meczu siatkarskim, czy słynne już zarzuty utraty 80 mln zł w JSW Innowacje. 

Prezes JSW w spódnicy?

Przewodnicząca Rady Nadzorczej JSW prof. Halina Buk już poinformowała, że nowy prezes spółki będzie wybrany w drodze konkursu. Wiadomo, że decydować będzie nominacja z Warszawy. Do czasu otwarcia kopert, co zaplanowano na 29 stycznia, na giełdzie nazwisk będą pojawiać się kolejni kandydaci. Nas nasi rozmówcy przekonywali, że spore szanse może mieć tym razem prof. Barbara Piontek, swego czasu widziana w roli tej, która ostatnia zamknie drzwi w PGG.

Piontek od dawna kojarzona jest z PiS. Dekadę temu była w komitecie popierającym kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta Polski. W 2015 r. z kolei znalazła się w gliwickim Instytucie Gospodarki Rynkowej. Stamtąd najpierw trafia do zarządu Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, a potem do Rady Nadzorczej Tauronu. 

Wbrew pozorom nie jest to aż tak szalony pomysł. Warunek jest tylko jeden: zatrudnienie zewnętrznych doradców i punktowanie na zarządzie. Inaczej wewnętrzne spory przykryją panią profesor jak wcześniej byłego już prezesa Hereźniaka

- przekonują nasi rozmówcy z JSW. 

Do tych sterów trzeba żelaznej ręki

Nowy prezes będzie miał za zadanie nie tylko uspokojenie sytuacji między zwaśnionymi stronami w zarządzie, ale też określenie jakieś strategii na następne lata dla JSW. Zwłaszcza że coraz wyraźniej widać światowy trend, w którym stalownie systematycznie zmniejszają jednak ilość używanego do produkcji węgla koksowego. Dlatego dla polskiej spółki nie ma innego wyjścia jak podążanie w kierunku innowacji. Funkcjonowanie tak jak do tej pory, czyli od wzrostu cen węgla koksowego do kolejnego pika - na dłuższą metę nie ma żadnych szans powodzenia. Zwłaszcza że już teraz produkcja JSW jest na granicy opłacalności, a może być tylko gorzej. 

Jednym z pomysłów na przyszłość jest szukanie przez JSW miejsca, tam, gdzie obecnie jest światowe centrum stali, czyli w Azji. Obecnie nawet 70 proc. produkcji jest w Chinach, Indiach, Korei i Japonii. JSW mogłaby postawić na transfer ludzkich kompetencji. Można w Azji na przykład uczyć chociażby wydobywania ścianowego, które ciągle jest niszowe na świecie. Węgiel najczęściej wydobywany jest odkrywkowo lub komorowo-filarowo. 

REKLAMA

Jeszcze inny plan może dotyczyć wytwarzanego na bazie smoły koksu igłowego, którego jedna tona obecnie sprzedawana jest nawet za 5 tys. dolarów. JSW zaś samej smoły ma aż nadto, nic tylko korzystać. Tylko trzeba jakiegoś odgórnego planu na przyszłość. Inaczej będzie tak jak chociażby w przypadku wycenianego na kilkadziesiąt milionów złotych projektu dotyczącego zmechanizowanej obudowy kroczącej, która od razu w wykonany wyrobisku robi podpory. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju uznało jednak, że gra nie jest warta świeczki i dofinansowania nie przyznano. Projekt przepadł.

Tymczasem dla JSW nie ma innej przyszłości, jak tylko poszukiwanie rozwiązań w nowych technologiach

- mówią nasi rozmówcy z JSW.
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA