Szwajcarzy zepsuli tysiącom Polaków długi weekend. Frank od kilkunastu lat czekał na taką okazję
Szwajcarski Bank Narodowy podniósł w środę stopy procentowe po raz pierwszy od 16 lat. Powód? Inflacja. Frank może bez przeszkód się umacniać. Zwłaszcza że Helwetom przestało zależeć, by był tani. Jeśli nie chcecie sobie psuć długiego weekendu, odłóżcie lekturę na poniedziałek.
Frank szwajcarski zyskuje, bo bank centralny Szwajcarii zaskoczył w czwartek rynki, podwyższając główną stopę procentową o 50 punktów bazowych. W ten sposób zamiast wcześniejszych –0,75 proc. obowiązuje od dzisiaj stawka –0,25 proc.
Na wieść o decyzji Szwajcarskiego Banku Narodowego kurs frank oczywiście natychmiast wyrwał w górę. Do euro frank zyskiwał w pewnym momencie ponad 2,5 proc., a do dolara ponad 4 proc. Skończyło się odpowiednio na stracie blisko 2- i 2,5-proc.
Do złotego w czasie, gdy Polacy niczego nieświadomi w najlepsze wypoczywali, szwajcarska waluta po 3,3-proc. rajdzie osiągnęła 4,67337 zł, grzebiąc nadzieje pół miliona polskich frankowiczów na niższe raty. I to raczej na długo.
Przed nami kolejne podwyżki stóp procentowych w Szwajcarii
SNB do razu po zakomunikowaniu decyzji o podwyżce stóp procentowych do razu zapowiedział, że jeśli zajdzie taka potrzeba (czytaj: inflacja nie spadnie), zamierza podwyższać je dalej.
Kolejne posiedzenie zaplanowano na 22 września, ale już pojawiają się głosy, że zaskakująca decyzja o podniesieniu stóp procentowych może sugerować, że SNB nie będzie z tym zwlekał tak długo.
David Oxley, ekonomista Capital Economics, uważa, że Szwajcarzy mogą mogą zaostrzyć politykę pieniężnej niezależnie od harmonogramu posiedzeń.
Kiedy pod koniec maja, sugerowałem, że szwajcarski bank centralny wystraszony rosnącą inflacją może zdecydować się na podwyżkę stóp procentowych, zaznaczyłem, że byłaby to naprawdę duża rzecz.
Ostatni raz na taki ruch władze monetarne w Bernie zdecydowały się szesnaście lat temu. Od kryzysu finansowego w 2008 r. stopy procentowe były w Szwajcarii sukcesywnie obniżane, aż spadły do –0,75 proc., najniższego poziomu w historii i to nie tylko pod Alpami, ale w ogóle.
Frank już nie jest za drogi dla Szwajcarów. Może się umacniać
Jeszcze w maju, tuż po wypowiedzi sugerującej pierwszą od kilkunastu lat podwyżkę stóp, Thomas Jordan tonował nastroje, przekonując, że inflacja prawdopodobnie zacznie wkrótce spadać.
Zmyliło to analityków, bo większość – jeżeli w ogóle dopuszczała jakikolwiek ruch w górę – spodziewała się go dopiero we wrześniu. Spora grupa ekonomistów wskazywała przy tym, że jakikolwiek ruch w górę doprowadziłby do umocnienia franka, czym SNB nie jest szczególnie zainteresowany.
W czerwcu wszystko się zmieniło. W najnowszych prognozach SNB podniósł prognozy na lata 2022-2024, oczekując, że do końca 2022 roku inflacja przebije 3 proc. i dopiero w w drugim kwartale spadnie do 1,9 proc, a szef SNB dodał, że „do wzrostu inflacji przyczynił się również rozwój kursu franka szwajcarskiego”, który ostatnio stracił na wartości, co w ujęciu ważonym wymianą handlową.
I dodał, że SNB jest gotowy kupić albo sprzedać franka na rynku walutowym w zależności od tego, czy będzie wymagał wsparcia, czy wręcz przeciwnie.
Z punktu widzenia frankowiczów to może być kolejna kluczowa zmiana. Bo do tej pory SNB sugerował, że będzie przede wszystkim grał na jego osłabienie.