Bon turystyczny rozbił bank. Dołącza kolejny region, a Bałtyk woli swoje paragony grozy
Bon na urlop na Podlasiu to hit. Zachęcona tym sukcesem Warmia i Mazury idą w te same ślady i będą dopłacać turystom, by ich odwiedzili. A kiedy Bałtyk? Przecież to doskonały pomysł, żeby wydłużyć sezon turystyczny nad polskim morzem i dzięki temu nie zmuszać lokalnych przedsiębiorców, żeby zarabiali na turystach tylko przez dwa miesiące, ale za to tak dużo, żeby z tego potem wyżyć przez cały rok.

Podlasie rozbiło bank! Województwo wymyśliło sobie, że ściągnie turystów, płacąc im tylko za to, że odwiedzą właśnie ich region. Nazwali to Podlaskim Bonem Turystycznym i uruchomili 20 kwietnia, a bony można było wykorzystać na pobyt turystyczny w kwietniu i maju. Dopłata do noclegu zależała od tego, czy wybieracie agroturystykę (200 zł), pensjonat (300 zł) czy przynajmniej trzygwiazdkowy hotel (400 zł) i należała się przy rezerwacji minimum dwóch noclegów.
Macie ochotę na taką wycieczkę? To za późno, bo bony rozeszły się w zaledwie sześć godzin.
Tak duże zainteresowanie przerosło oczekiwania władz województwa, a w pewnym momencie aż 100 tys. osób próbowało wygenerować bon online i padły serwery.
Ale nie, nikogo to nie zniechęciło, przeciwnie, zapadła już decyzja, że kolejna transza bonów zostanie uruchomiona 1 czerwca i można będzie je wykorzystać na pobyt na Podlasiu w okresie od czerwca do sierpnia, a potem jeszcze kolejna uruchomiona 1 września, a pula środków do wykorzystania będzie dwukrotnie większa i wyniesie 700 tys. zł.
Mazury też chcą płacić turystom, ale po wysokim sezonie
Tylko że sukces Podlasia zaszkodził sąsiadom, a konkretnie Warmii Mazurom, bo Polacy, którzy wybierali się na urlop w te okolice, częściej wybierali Podlasie, więc na Warmii i Mazurach ruch turystyczny spadł - przyznał to niedawno na antenie Radia Olsztyn Andrzej Kindler, wiceprezes warmińsko-mazurskiego oddziału Polskiej Izby Turystyki.
I dlatego marszałek województwa warmińsko-mazurskiego zapowiedział, że jego region też wystartuje z takim bonem. Kiedy? We wrześniu, żeby turyści mogli z niego skorzystać we wrześniu i październiku. Szczegóły jednak nie są jeszcze znane, na jakie dopłaty można będzie liczyć i na jakich zasadach.
Więcej o podróżach można przeczytać w tych tekstach:
Widzicie różnicę? Mazury są podczas wakacji bardzo obleganym regionem Polski, więc nie chcą przepalać pieniędzy, rozdając je w okresie, kiedy turyści i tak dopisują. Ale poprzez bon chcą po prostu wydłużyć sobie sezon turystyczny. Podlasie nie ma wysokiego sezonu latem, więc płaci turystom za przyjazd również w wakacje.
I tu dochodzimy do słynnych paragonów grozy.
Regionalny bon turystyczny. Co na to wybrzeże?
Bo idea Mazur jest bardzo słuszna, a w ślad za nimi powinno pójść całe polskie wybrzeże. Bo co roku przerabiamy tę samą opowieść. Na początku wakacji internet zalewają paragony grozy publikowane przez zszokowanych turystów, którzy zauważają, że mrożony filet z flądry z frytkami na starym oleju i szklanką wody mineralnej jest droższy niż grillowana ośmiornica z favą i kieliszkiem białego wina w Grecji. I krew ich zalewa.
I również tradycyjnie słyszymy, dlaczego tak się dzieje: bo przecież nad Bałtykiem sezon turystyczny trwa ledwo dwa miesiące i w te dwa miesiące wszyscy przedsiębiorcy żyjący tam z turystyki muszą zarobić na życie na cały rok. Na to trzecia strona mówi: to zróbcie coś, żeby uatrakcyjnić pobyt turystom, postarajcie się, żeby ten sezon wydłużyć. Aha, aha, ok. I na tym się kończy i tę śpiewkę powtarzamy cały rok.
Tymczasem Mazury zamiast narzekać, wzięły sprawy w swoje ręce. Może województwa pomorskie i zachodnio-pomorskie wzięłyby przykład z bardziej zaradnych kolegów samorządowców?
To jest zresztą całkiem dobry czas na takie próby zmiany zwyczajów turystycznych Polaków. Ostatni raport Airbnb pokazał, że już się wyszaleliśmy po okresie pandemicznego zamknięcia, kiedy trendem w globalnej turystyce były wielkie, dalekie podróże życia. Mamy już tego dość, wolimy bliżej, krócej, spokojniej. To dobra okazja.