Będziemy dopłacać krocie do węgla. A rząd właśnie rusza z gigantyczną inwestycją
Czerpanie energii elektrycznej ze spalania węgla robi się coraz droższe. Zdaniem ekspertów, PGE zacznie do niego dopłacać już w 2026 r. Rząd w tym samym czasie obiecuje górnikom budowę nowej kopalni odkrywkowej.
Wydobywanie węgla staje się coraz droższe, a samego surowca jest coraz mniej. Bywa, że taniej jest go sprowadzać do Polski z Rosji albo nawet Australii. Rząd na poważnie rozważa też budowę kopalni odkrywkowej w Złoczewie. By dostać się do pokładów węgla brunatnego, trzeba będzie przerzucić 7 mld ton ziemi i wkopać się 354 m poniżej poziomu morza. A potem pociągnąć tory kolejowe do elektrowni w Bełchatowie za przeszło 850 mln zł.
Pomysł spotkał się jednak z przychylnym odbiorem przedstawicieli rządu.
Jesteśmy za udzieleniem koncesji na wydobycie węgla brunatnego ze złoża Złoczew
- zadeklarował wiceminister aktywów państwowych Adam Gawęda
Bełchatów rozgląda się za węglem
Postępowanie w sprawie udzielenia koncesji zostało wszczęte przez Ministerstwo Środowiska w kwietniu i trwa do dzisiaj. Wnioskuje o nią PGE. Państwowa spółka argumentuje, że węgiel w położonych koło elektrowni kopalniach Bełchatów i Szczerców zacznie się kończyć w latach 2030-2032.
PGE chce być wówczas gotowe i odpalić wydobycie w Złoczewie. Według ministra Tchórzewskiego, rozpoczęcie eksploatacji w tej gminie mogłoby wydłużyć żywotność elektrowni do 2040 r. Na taki ruch naciskają również związkowcy, którzy w środę stawili się na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Złoczewa.
Wiemy doskonale, że nie istnieją żadne przesłanki prawne, by Koncesja na wydobywanie węgla brunatnego ze złoża "Złoczew" musiała zostać wstrzymana, czy zablokowana. Wszyscy mamy ograniczone zaufanie i cierpliwość, nasza się skończyła – grozili w komunikacie prasowym.
I wygląda na to, że dopięli swego.
Nierentowny węgiel
Inwestycja ma jednak wielu przeciwników nie tylko w parlamencie, ale także wśród ekspertów zajmujących się energetyką. Szczególnie wnikliwie przygląda się jej Institute for Energy Economics and Financial Analysis (IEEFA). Autor raportu Gerard Wynn już wcześniej zauważył, że od kilku lat zysk EBITDA z zielonej energii rośnie (choć PGE w nią praktycznie nie inwestowała), a z węgla systematycznie spada.
W latach 2015-2018 PGE wydała na zakup, remont lub budowę elektrowni węglowych i brunatnych 96 proc. z 29,2 mld zł, jakie ogółem poszło na inwestycje w wytwarzanie energii elektrycznej.
Efekt? W pierwszej połowie 2019 roku węgiel stanowił 90 proc. produkcji energii elektrycznej PGE. Raport szacuje też, że aby spełnić surowsze normy jakości powietrza w drugiej połowie lat 20. XXI w., PGE będzie musiała wyłożyć na elektrownie na węgiel kamienny, brunatny i elektrociepłownie od 1,6 do 3,1 mld zł.
Wydaje się, że niektóre z obecnych inwestycji PGE zostaną umorzone, ponieważ elektrownie węglowe przyniosą w najbliższym czasie straty
– czytamy.
Zdaniem IEEFA Polska powinna jak najszybciej zdekarbonizować energię elektryczną, bo jej opłacalność będzie w najbliższej dekadzie spadać w zastraszającym tempie.
Nasze ustalenia wskazują, że w drugiej połowie lat dwudziestych węgiel kamienny będzie generował niewielkie zyski lub przynosił straty
– podkreśla Wynn.
Sądny rok
Kiedy palenie węglem przestanie być dla największej polskiej spółki energetycznej opłacalne? Wygląda na to, że przełomową datą okaże się rok 2026 – pierwszy, w którym PGE zacznie tracić pieniądze przez paliwa kopalne.
Zerknijmy na poniższy wykres. Po lewej stronie mamy symulację zakładającą, że PGE będzie realizować przyjętą przez siebie politykę dot. miksu energetycznego. Obok prognoza uwzględniająca dostosowanie się do nieco ambitniejszego w swoich założeniach Krajowego Planu Na Rzecz Energii i Klimatu na lata 2021-2030. Dokument przedstawiony Komisji Europejskiej zakłada redukcję do 56-60% proc. udziału węgla w produkcji energii elektrycznej do 2030 r.
Kolor ciemnoniebieski to węgiel brunatny, jasnoniebieskim oznaczono węgiel kamienny. Kolejne kolory (po 2026 wciąż nad kreską czyt., rentowne) to bloki gazowo-parowe, elektrociepłownie, hydroelektrownie, farmy wiatrowe na ziemi i morzu oraz instalacje fotowoltaiczne.
Niżej widzimy też, jak zmienia się relacja zysków z odnawialnych źródeł energii (pomarańczowy) do zysków z paliw kopalnych (niebieski).
Obie symulacje zakładają negatywny dla Polski scenariusz, w którym ceny uprawnień emisji CO2 rosną z obecnych 25 euro do 34,5 euro w 2023 i 40 euro za tonę w 2030 r. Nieco lepiej wygląda to w przypadku bardziej umiarkowanej polityki klimatycznej. Przy zwiększeniu cen uprawnień do 30 euro za tonę, węgiel wciąż pozostaje rentowny. Choć wciąż w mniejszym stopniu niż np. morskie farmy wiatrowe.
Jak widać, niezależnie od przyjętego wariantu rentowność bloków węglowych leci na łeb na szyję. Na radykalne ruchy nie ma jednak co liczyć. Górniczy związkowcy zwierają szyki i są gotowi do obrony swoich interesów. A Prawo i Sprawiedliwość nie spieszy się, by otwierać kolejny po sędziach czy lekarzach front konfliktu.