Spoko zaczynało od pomocy w transferach pieniężnych na linii Polska-Ukraina pod szyldem PayUkraine. Teraz firma zmieniła się w Spoko i celuje w ułatwienie transferów do Indii, Pakistanu, Nigerii, Brazylii byłych republik radzieckich i na Filipiny.

O PayUkraine po raz pierwszy usłyszeliśmy przed rokiem, kiedy młody startup celował w pomoc pracującym w Polsce Ukraińcom. Oferował transfer ze złotówek na hrywny już w 15 minut przy opłacie 6,99 zł. PayUkraine udało się nawiązać współpracę z Orange i PrivatBankiem, dzięki czemu pieniądze można było odbierać offline, w placówkach.
Jednocześnie założona przez dwóch Białorusinów spółka poszerzała pole zainteresowań. Wyszła na Zachód i planowała nowe produkty.
Spoko ma 100 tys. użytkowników i wchodzi do Indii
Współpraca z lokalnym partnerem sprawiła, że przelewy do drugiego najludniejszego kraju na Ziemi można odbierać w 5500 lokalnych sklepach, a nie tylko księgować na rachunku bankowym. Poza granicami kraju przebywa 28 mln Hindusów, więc nowa opcja na przesyłanie pieniędzy do domu może się okazać ciekawą alternatywą dla TransferWise.

Docelowo Spoko ma umożliwiać wysyłanie pieniędzy z 51 krajów do 86 krajów. Aplikacja ma działać w modelu hybrydowym – łączącym usługi cyfrowe ze stacjonarnymi. Dzięki temu wpłaty bądź wypłaty będzie można dokonać w punktach usługowych, sklepach czy na stacjach benzynowych.

Platforma oferuje przelewy bezgotówkowe z karty na kartę (z wykorzystaniem Mastercard i Visa), z karty na konto bankowe oraz z wykorzystaniem systemu BLIK. Wysłać można złotówki funty, euro i dolary. Po przekonwertowaniu można je odbierać w każdej lokalnej walucie.
Wolumen płatności nie spadł w czasie kwarantanny
Chamtonau podkreśla, że podczas lockdownu wiele tradycyjnych punktów nadawania pieniędzy, jak Western Union, zamknęło swoje oddziały, więc ludzie zaczęli szukać rozwiązań online.
Spoko w ekspansji wspiera Fintech Ventures
W 2019 roku polski fintech pozyskał 4 mln zł na dalszy rozwój od Fintech Ventures S.A., spółki notowanej na NewConnect.
Szerszemu wyjściu poza granice Polski naturalnie towarzyszy zmiana nazwy. Startupowcy nie chcą, aby ich biznes kojarzył się tylko z Ukrainą. W wyborze nazwy kierowali się prostotą i łatwością jej wymówienia przez Nigeryjczyka, Filipińczyka czy Brazylijczyka. Celowali również w coś bardziej oryginalnego, aby odróżnić się od popularnych wśród fintechów angielskich nazw, najczęściej zawierających w sobie element transfer.