REKLAMA

Kto bardziej strzyże pracowników – duże korpo czy małe firmy?

Płace niby rosną, ale ważne jest nie tylko, o ile rosną, ale czy ten wzrost jest adekwatny do tego, co pracownicy wypracowują dla swoich szefów. Bo od jakiegoś czasu wiadomo, że szczególnie w dojrzałych gospodarkach pracownicy wypracowują coraz większą górę pieniędzy, ale niewiele z tego mają, bo wszystko zgarniają ich szefowie. Wiecie, jak jest w Polsce? Po raz pierwszy mamy dane, które pokazują, jak zyskiem z pracownikami dzielą się małe firmy, a jak wielkie bogate korporacje.

Kto bardziej strzyże pracowników – duże korpo czy małe firmy?
REKLAMA

„Pracodawcy mają coraz większą siłę rynkową, żeby płacić pracownikom stosunkowo mniej niż to, ile ci ludzie pracują i ile wypracowują” - mówił mi niedawno w podcaście Forum IBRiS dr Paweł Bukowski, z University College London i Polskiej Akademii Nauk, współprowadzący grupę ekonomistów Dobrobyt na Pokolenia.

REKLAMA

To się nazywa wyzysk.

Doskonałym przykładem na to zjawisko są Stany Zjednoczone. I to już od dawna. Jak spojrzeć na to, ile pracownicy wytwarzają, czyli jaka jest ich produktywność oraz na to, jakie są ich płace, to gdzieś od początku XX wieku do lat 70. w USA obie te linie rosły w podobnym tempie. To oznacza, że firmy produkowały coraz więcej, a wypracowanym zyskiem dzielił się z pracownikami adekwatnie do ich wkładu w ten sukces. I tak powinno być, tak powinny działać zasady ekonomii.

Ale w latach 70. to się skończyło. Pracownicy nadal produkują coraz więcej i więcej, czyli firmy zarabiają więcej i więcej, ale realne płace tych, dzięki którym to się dzieje, stanęły w miejscu. Niemal cały zysk, który pojawia się w gospodarce dzięki pracy pracowników, zgarniają im sprzed nosa ich szefowie i akcjonariusze, czyli właściciele kapitału.

Wiecie, że w Polsce dzieje się to samo?

Tyle że u nas zaczęło się to dopiero w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych. Od czasu transformacji gospodarczej do tamtego momentu jeszcze firmy dzieliły się pieniędzmi, które zyskiwały dzięki coraz większej produktywności pracowników. Aż przestały.

Potwierdzają to zresztą dane Eurostatu, które jasno pokazują, że udział płac w PKB niemal zupełnie się w Polsce nie zmienił przez ostatnie 20 lat. Nie jesteśmy zresztą wyjątkowi, bo podobnie jest w Niemczech, Francji czy Hiszpanii, a w Irlandii udział płac nawet spadł i to i 13 proc. A nasi sąsiedzi? To nie jest tak, że tzw. blok wschodni rządzi się jakimiś wspólnymi prawami, bo udział płac w PKB w Czechach czy na Słowacji wzrósł w tym czasie o ok. 5 proc., ale na Węgrzech jednak już spadł.

A patrząc jeszcze bardziej szczegółowo na ostatni czas, robi się jeszcze bardziej mrocznie, bo wygląda na to, że pracownikom skapuje wręcz jeszcze mniej z tego, co wypracowują.

Niedawno dr Michał Możdżeń z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i Polskiej Sieci Ekonomii zwracał uwagę, że w 2022 r. udział płac w PKB spadł wręcz do poziomów z 2014/15 roku, niwecząc tym samym wszystkie korzyści uzyskane przez pracowników od 2016 r.

Ale to szacunki i to obarczone pewnym błędem, bo dokonywane na danych makro.

Ale oto mamy w końcu bardzo szczegółowe badanie, bo na danych mikro, czy uzyskanych poprzez analizę pojedynczych firm, dokładnie 180 tys. firm działających w Polsce. Zrobił je ośrodek badawczy GRAPE.

Pokazuje ono, jak dokładnie w Polsce w ostatnich latach owoce pracy były dzielone między pracowników i pracodawców. I to w dodatku w podziale na duże korporacje i niewielkie firmy zatrudniające do 49 osób (ale nie mniej niż 10). To wyższość tych danych. Wada – to fakt – że obejmuje okres wyłącznie do 2019 r.

Kto chętniej dzieli się z pracownikami?

To najpierw wnioski ogólne. A te potwierdzają tezę, że na początku lat dwutysięcznych nagle coś się zmieniło bardzo na niekorzyść pracowników. Wtedy udział płac w wartości dodanej firm nagle wręcz runął z 59 proc. do 51 proc. Potem systematycznie próbował wrócić do tego poziomu z 2022 r. I na razie doszedł jedynie do 57 proc., a więc ciągle jest słabiej niż w 2002 r.

Ciekawe jednak, że zupełnie inaczej zyskiem dzielą się z pracownikami niewielkie firmy, a inaczej korporacje. 

Firmy zatrudniające do 49 pracowników niby oddają pracownikom mniej — bo ok. 50 proc. swojej wartości dodanej w 2019 r., podczas gdy firmy duże, powyżej 49 pracowników - 60 proc.

Ale zobaczcie, jak to się zmieniało w czasie, bo to zmienia optykę, kto tu jest dobrym, a kto złym charakterem.

Duże firmy niby oddają pracownikom więcej, ale to właśnie one przycięły ostro podział owoców na początku lat dwutysięcznych, a w czasie ostatniej dekady owe 60 proc. jest stabilne i już dalej nie rośnie.

Zaś małe firmy dzielą się z pracownikami coraz bardziej hojnie niemal bez przerwy od połowy lat. 90. No dobrze, z małą przerwą w latach 2003-2004. Ale długoterminowy wzrost jest imponujący — w 1996 r. niewielkie firmy oddawały pracownikom tylko 20 proc. wypracowanej wartości dodanej, a w 2019 r. - 50 proc., co oznacza, że jest mega progres — udział płac pracowników wzrósł aż o 150 proc.

Dlaczego w ogóle powinniście zawracać sobie tym głowę? Bo te proporcje pokazują, czy z kapitalizmem ostatecznie nie dzieje się coś złego.

REKLAMA

Można być zadowolonym z nominalnego wzrostu płac, można nawet z realnego w lepszych czasach, ale to jeszcze nie znaczy, że na rynku pracy wszystko gra. Bo jeśli większość zysków wypracowanych rękami pracowników trafia nie do nich, ale do właścicieli kapitału, to zaprowadzi nas w końcu na manowce.

Choćby dlatego, że jak przekonywał mnie ostatnio dr Bukowski, duże zyski firm nie są czymś dobrym dla gospodarki, bo rynek staje się przez nie niekonkurencyjny. A jeśli jest niekonkurencyjny, to firma może oferować słaby produkt za zbyt wysoką cenę albo płacić zbyt niskie płace. I nie ma żadnych innych sił, które byłyby w stanie to zmienić. Wszyscy jesteśmy wtedy na łasce i niełasce „oligarchów”.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA