REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Na naftową mapę Europy powróciła właśnie NRD. Na dodatek uzależniona od ropy z Polski

Nie wiem, jak wygląda sytuacja na Wschodzie, kiedy to czytacie, ale gdy to pisze, wokół pełno jest sygnałów o tym, że negocjatorzy Ukrainy i Rosji są bliżej porozumienia niż kiedykolwiek, a rynki finansowe zachowują się tak, jakby już zaczęły dyskontować po prostu koniec wojny. Z drugiej strony specjaliści od polityki i wojskowości przestrzegają przed nadmiernym optymizmem, twierdząc, że do końca wojny wciąż bardzo daleko.

02.04.2022
7:12
Na naftową mapę Europy powróciła właśnie NRD. Na dodatek uzależniona od ropy z Polski
REKLAMA

Niezależnie od tego, co się dzieje na Ukrainie, los surowców z Rosji na rynku europejskim wydaje się w dłuższym terminie przesądzony. Komisja Europejska już kilkanaście dni temu ogłosiła, że generalnie Unia odepnie się od nich tak szybko, jak tylko się da, a niezależnie od decyzji unijnych do podobnych wniosków dochodzą kolejne państwa.

REKLAMA

Polska na przykład chce się pozbyć rosyjskiego gazu i ropy do końca roku. A z kolei Niemcom uwalnianie się od rosyjskiego gazu zajmie trochę więcej czasu (muszą sobie na przykład zbudować gazoporty, których wcześniej nie chcieli budować, bo woleli mieć zrównoważony budżet niż wydawać kasę na publiczne inwestycje). Jednak w kwestii ropy naftowej deklarują oni, że też chcą jej się pozbyć do końca tego roku, czyli tak samo jak Polacy. I tutaj pojawia się jedna bardzo ciekawa historia.

W niektórych landach bez ropy z Rosji może nastąpić katastrofa

Mówiąc w skrócie, Niemcy pozbywając się zależności od Rosji wpadną w zależność od Polski, a konkretnie od Naftoportu w Gdańsku. Przynajmniej wschodnia część Niemiec. Ich system logistyczny i układ rurociągów jest bowiem dość niezwykły. W kontekście paliwowym Niemcy dzielą się na trzy osobne i nie połączone ze sobą części – południową, zachodnią i wschodnią, co świetnie widać na mapce z Międzynarodowej Agencji Energetyki.

Mapa ma już osiem lat, więc niektóre przepustowości zaznaczone na niej są już nieco nieaktualne, ale generalnie układ rurociągów się nie zmienił, brak połączeń między nimi też nie.

Południowa część Niemiec, czyli głównie Bawaria i Badenia, jest podpięta pod rury, którymi płynie ropa z portów w Trieście nad Morzem Adriatyckim i w Marsylii nad Morzem Śródziemnym, z kolei część zachodnia i północno-zachodnia to system oparty na portach nad Morzem Północnym, głównie na Rotterdamie, zaś część wschodnia pokrywają się obszarem z byłym NRD (oczywiście plus Berlin Zachodni) jest całkowicie uzależniona od ropy rosyjskiej, dostarczanej biegnącym także przez Polskę rurociągiem Przyjaźń.

Dlatego ocenianie skutków odpięcia się Niemiec jako całego państwa od dostaw z Rosji w kontekście ropy nie ma sensu. Dla całego kraju wyjdzie jakiś umiarkowany wynik, który będzie wyglądać na taki do dość łatwego ogarnięcia. Ale będzie to wypadkowa tego, że teren dawnego RFN w ogóle nie potrzebuje rosyjskiej ropy i nawet nie zauważy jej braku, a teren dawnego NRD jest od tej ropy prawie w stu procentach uzależniony i tam bez surowca ze Wschodu może nastąpić katastrofa.

System rurociągów wewnątrz Niemiec jest bowiem mocno niedorozwinięty (zapewne dlatego, że Niemcy woleli mieć zrównoważony budżet niż wydawać kasę na publiczne inwestycje), więc nie da się sprawnie przetransportować ropy z Nadrenii, czy Bawarii w okolice Berlina. Można to ewentualnie robić cysternami kolejowymi, ale to rozwiązanie niezwykle nieefektywne.

Jedyne alternatywne wobec rurociągu Przyjaźń źródło ropy dla dwóch dużych rafinerii na wschodzie Niemiec to niezbyt duży terminal naftowy w porcie w Rostocku nad Morzem Bałtyckim. Jego przepustowość jest jednak na tyle mała, że nawet pracując na ful przez cały rok nie dostarczy on do tych rafinerii tyle ropy, ile trzeba.

I tutaj wchodzimy my, cali na biało. Rafinerie na wschodzie Niemiec są podpięte pod rurociąg Przyjaźń, a te z kolei jest połączony odnogą z Naftoportem w Gdańsku. Teoretycznie więc mogą one ciągnąć ropę prosto z polskiego portu. Także w praktyce wydaje się to w dużym stopniu wykonalne.

Gdy Niemcy uwolnią się od ropy z Rosji, to uzależnią od Polski

Teraz akapit o przepustowościach, który jest konieczny, aby wyliczyć, czy gdański port może uratować niemieckie rafinerie. Te dwie o których mowa, w Schwedt i w Leunie (której dzielnicą jest widoczne na mapie Spergau) łącznie przerabiają do 24 mln baryłek ropy rocznie. Rurą z Rostocku mogą ściągnąć 8 mln, pozostaje 16 mln ton do zdobycia.

Naftoport według ostatniego raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego ma z kolei przepustowość 40 mln ton ropy rocznie. Rura z Gdańska do rafinerii to 30 mln ton rocznie, zaś kolejna rura z Płocka do Niemiec może pomieścić 27 mln ton ropy rocznie. Rafineria Orlenu w Płocku może przerobić do 16,5 mln ton ropy rocznie.

Jeśli więc na odcinku z Gdańska do Płocka 16,5 mln z dopuszczalnych 30 mln bierzemy dla siebie, to nadal zostaje jeszcze 13,5 mln ton wolnego miejsca. Ten towar spokojnie zmieści się też w rurociągu z Płocka do Niemiec. Tamtejszym rafineriom, jak już wspominaliśmy brakuje do pełni szczęścia i przerobu 16 mln ton. Naftoport w Gdańsku może je więc uratować w bardzo znacznym stopniu. Zwłaszcza, że nigdzie nie jest napisane, że rafinerie w Płocku, Schwedt i Leunie muszą przez cały rok pracować na 100 proc. swoich możliwości przerobowych – zwykle są one wykorzystywane w nieco mniejszym stopniu.

Jeśli zatem Niemcy naprawdę do końca roku uwolnią się od zależności od rosyjskiej ropy, to automatycznie wpadną w uzależnienie od ropy z Polski, przynajmniej dopóki nie rozbudują sobie portu w Rostocku wraz z systemem rurociągów, czego jednak jak dotąd nikt nie ogłaszał, ani nie zapowiadał.

W całej tej historii jest jeszcze jeden, dodatkowy smaczek: rafineria w Schwedt w dużym stopniu należy do rosyjskiego Rosnieftu – bezpośrednio posiada on tam 37,5 proc. akcji, a kolejne 25 proc. ma firma AET Raffineriebeteiligungs, która należy do włoskiego koncernu naftowego Eni i… Rosnieftu.

Tak więc Rosjanie mają w Schwedt wpływ na ponad 50 proc. głosów na walnym zgromadzeniu, czyli można uznać, że kontrolują tę spółkę. Z drugiej strony polscy politycy wspominali ostatnio, że niewykorzystaną przez nas częścią przepustowości rurociągu z Gdańska może płynąc surowiec dla innych naszych sąsiadów, w tym dla Ukrainy, chociaż trudno powiedzieć którędy ta ropa miałby się tam dostać, bo nie mamy połączeń rurociągowych przekraczających granicę z Ukrainą (ze Słowacją i Czechami też nie mamy).

REKLAMA

Technicznie więc napędzanie rafinerii we wschodnich Niemczech ropą z Polski jest jak najbardziej do zrobienia. Natomiast od strony politycznej w tej sprawie może się jeszcze pojawić wiele ciekawych zakrętów.

Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA