Rząd chce jak najszybciej przyjąć nowelizację Karty Nauczycieli. I puszcza do “Solidarności” oko
Rada Ministrów twierdzi, że z nauczycielami jak najbardziej potrafi się dogadać, tyle że z tymi z “Solidarności”. Nowelizacja Karty Nauczyciela ma wypełniać wcześniejsze ustalenia ze związkiem. Żeby było szybciej, projekt ma być poselski, a nie rządowy.
Wrześniowa podwyżka ma wzrosnąć z 5 do 9,6 proc., ścieżka awansu ma ulec skróceniu i wrócić ma wcześniejszy sposób oceniania pracy z uwzględnieniem Rady Rodziców. Młodzi nauczyciele będą mogli korzystać z dodatkowego świadczenia “na start”. Z kolei za wychowawstwo miesięczny dodatek ma być nie mniejszy niż 300 zł. To podstawowe założenia nowelizacji Karty Nauczyciela.
Oznacza to, że rząd idzie belfrom na rękę. I żeby nie rodziły się żadne wątpliwości, że tę zmianę przepisów trzeba przeprowadzić jak najprędzej projekt zmiany przepisów ma zostać zgłoszony jako poselski. Wtedy nie trzeba przeprowadzać konsultacji społecznych, a więc ścieżka legislacyjna jest krótsza.
Karta Nauczyciela: bez konieczności negocjacji wynagrodzenia.
Pierwotny plan nowej Karty Nauczyciela powstał w marcu. Ale zawierał zapisy, które mocno zdenerwowały samorządowców. Chodziło o coroczny obowiązek uchwalania przez organy prowadzące, które są jednostkami samorządu terytorialnego, regulaminów wynagradzania nauczycieli. Dodatkowo powinien on być za każdym razem konsultowany ze związkami zawodowymi.
Teraz wychodzi na to, że takich zapisów nie będzie. A wszystko dzięki nauczycielskiej “Solidarności”.
Bez dodatku za wyróżniającą pracę.
Co się ma jeszcze zmienić? Karta Nauczyciela po nowemu ma też nie zawierać dodatku za wyróżniającą pracę. Wszystko przez to, że przywrócona będzie kwestia ocen w dziesięcioletniej ścieżki awansu. Przypomnijmy: wedle jeszcze ustaleń w marcu ten dodatek miał przypadać w udziale tym nauczycielom, którzy po zakończeniu stażu odpowiednio na stopień nauczyciela kontraktowego lub mianowanego uzyskają wyróżniającą ocenę pracy.
Kto to widział, żeby nauczyciel groził rządowi palcem?
Rządzący z ostatnim protestem nauczycieli poradzili sobie doskonale. Pomogły im w tym zdecydowanie terminy egzaminów gimnazjalnych i maturalny strach. Do tego podpisanie porozumienia z oświatową “Solidarnością” miało raz na zawsze udowodnić, że rząd jest zawsze gotów do rozmów i poszukiwania kompromisu.
Plan szybkiego procedowania nad nowymi zapisami Karty Nauczyciela jest niczym innym jak budowaniem podłoża pod ewentualny, powakacyjny spór z nauczycielami. Podobnie jest z planami włączenia belfrów do służby cywilnej. Taki pomysł miał się zrodzić w głowie szefowej Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii Jadwigi Emilewicz. Dzięki takiemu zabiegowi nauczyciele po zdaniu egzaminu państwowego, z tytułem urzędnika mianowanego, mogą liczyć na nawet 4 tys. zł dodatku. I ulga dla samych samorządów: wysokość funduszu wynagrodzeń określana byłaby centralnie, przy udziale wojewodów.
Tylko pozostaje jeden szkopuł: nauczyciele włączeni do służby cywilnej nie będą mogli strajkować.
Oświata poobijana wyborczo.
Nie ma wątpliwości, że protest nauczycieli, bardzo surowa ocena reformy edukacjioraz rekrutacyjne piekło w liceach, gdzie na jedno miejsce potrafi być nawet ponad 1000 chętnych - to dzisiaj, zwłaszcza w dobie wyborów, wyjątkowo gorzka pigułka do przełknięcia dla rządzących.
Ale w tym wszystkim nasza edukacja ma sporego pecha. Już pal licho z tym, co napsuła minister Anna Zalewska. Trudno, skoro sama nie widzi teraz swoich błędów, to z Brukseli ich nie dostrzeże tym bardziej. Ważniejsze jest, żeby zacząć to wszystko naprawiać, wyprostowywać.
Ale w najbliższym czasie bym na to nie liczył. Dlaczego? Po pierwsze mamy czas wyborów, za chwilę tych europejskich, a na jesień tych decydujących, kto przez najbliższe 4 lata będzie miał mandat do rządzenia. Mieszanie w tym czasie w systemie edukacyjnym byłoby zbyt dużym ryzykiem. Ale po drugie przecież obecna władza przyzwyczaiła nas do tego, że krok do tyłu stawia wyjątkowo rzadko, o ile w ogóle. A przecież właśnie zmieniają przepisy dotyczące Karty Nauczyciela, wcześniej podpisali porozumienia z oświatową “Solidarnością”. To chyba jednak nie ma sensu w ogóle w systemie mieszać, prawda?