Estoński CIT to na razie niewypał. Księgowi odradzają firmom magiczne narzędzie premiera
„To będzie prawdziwy inkubator przedsiębiorczości dla całej Polski” – mówił z emfazą premier Mateusz Morawiecki, ogłaszając wprowadzenie estońskiego CIT-u. Spółki dostały możliwość uniknięcia podatku dochodowego pod warunkiem inwestowania swoich zysków, ale jakoś się do tego nie garną. Doradcy podatkowi tłumaczą nam, co stoi u podstaw małej popularności estońskiego CIT-u by Mateusz Morawiecki.
Od stycznia w Polsce obowiązuje ryczałt od dochodów spółek kapitałowych, który znany jest pod bardziej nośną marketingowo nazwą „estoński CIT”. Ministerstwo Finansów zachwala to rozwiązanie jako „nowoczesny sposób opodatkowania, który promuje inwestycje i minimalizuje formalności przy rozliczeniu podatków”.
Estoński CIT skierowany jest do mikro, małych i średnich spółek kapitałowych, które zatrudniają co najmniej trzy osoby i spełniają kilka innych warunków. Rząd obiecuje im większą odporność na dekoniunkturę, większe zdolności inwestycyjne, wzrost produktywności i innowacyjności, a także oszczędność czasu przy rozliczeniach podatkowych.
Setki tysięcy etatów
Premier Mateusz Morawiecki uczynił z estońskiego CIT-u jeden z głównych punktów swojego exposé z 2019 roku, a w czerwcu zeszłego roku mówił, że będzie to „prawdziwy inkubator przedsiębiorczości dla całej Polski”. Szef rządu pokusił się nawet o prognozę, że dzięki estońskiemu CIT-owi powstanie „kilkaset tysięcy nowych miejsc pracy w perspektywie najbliższych paru lat”.
To obejmie ok. 97 proc. spółek, czyli ogromna większość spółek, nie będzie musiała płacić podatku CIT, tak długo, jak nie będzie wyciągała zysków ze swojej firmy
– mówił Mateusz Morawiecki.
Skoro miało być tak fantastycznie, dlaczego na razie estoński CIT nie porwał polskich przedsiębiorców? Może inaczej – przedsiębiorcy nawet interesują się tym rozwiązaniem, ale zwykle ich entuzjazm gaszą księgowi i doradcy podatkowi. Postanowiliśmy zapytać ekspertów, co powoduje, że estoński CIT nie wygląda w praktyce tak dobrze jak w przemówieniach premiera.
„Termin na przystąpienie w tym roku do estońskiego CIT-u minął i z naszej współpracy z klientami wynika, że niektórzy podatnicy co prawda zainteresowali się tym nowym sposobem opodatkowania, jednakże ostatecznie się na niego nie decydowali” – mówi nam Sören Godniak, menedżer w firmie Crido. „Nasuwa się pytanie, co – pomimo intensywnego promowania przez Ministerstwo Finansów – może być przyczyną tak małej liczby »pionierów«” – dodaje.
Zapowiedzi a rzeczywistość
Sören Godniak mówi, że wbrew zapowiedziom, już na pierwszy rzut oka trudno się pozbyć wrażenia, że estoński CIT nie jest wcale „lekki, łatwy i przyjemny”. Podkreśla, że to rozwiązanie składa się z aż 18 nowych artykułów w ustawie o CIT i zawiera konkretne bariery wejścia i dosyć restrykcyjne wymogi, które należy spełnić, aby w nim uczestniczyć.
„Nawet w przypadku spełnienia warunków przy wejściu, to nieprzewidywalne wydarzenia – i to mniej drastyczne niż obecna pandemia – mogą doprowadzić do naruszenia warunków w trakcie stosowania tego reżimu, co wiąże się z pewnymi niekorzystnymi konsekwencjami dla podatnika – mówi ekspert.
Godniak wskazuje, że kolejnym zniechęcającym podatników elementem może być „obowiązek dokonywania czasochłonnych i nieprostych rozliczeń przed wejściem w ryczałt, co dodatkowo wiązać się może z powstaniem znaczącego zobowiązania podatkowego”, a dotyczy to w szczególności tych firm, które przed wejściem w ryczałt dokonały przekształcenia. „Ponadto wchodząc do estońskiego CIT-u, spółka traci prawo do rozliczenia niewykorzystanej straty na standardowych zasadach oraz możliwość korzystania z innych mechanizmów w tym np. ulgi B+R, IP Box, 9 proc. CIT, czy ulgi na złe długi” – dodaje.
„Na brak popularności wpływ może mieć również brak elastyczności po wejściu w estoński CIT, gdyż podatnik zobowiązany jest do kontynuowania tej formy opodatkowania przez co najmniej 4 lata – z wyjątkiem okresu 2021-2024, podczas którego może co roku zrezygnować z ryczałtu” – mówi nam ekspert Crido. „Ponadto podczas tego okresu – co do zasady – nie jest możliwe przeprowadzanie restrukturyzacji takich jak połączenia, podziały i niektóre aporty (z nielicznymi wyjątkami)” – dodaje.
Według menedżera Crido skomplikowane może wydawać się również samo rozliczanie podatku. Tłumaczy, że ryczałt wyróżnia aż 7 źródeł dochodu (czyli o 5 więcej niż w przypadku zasad ogólnych) oraz 4 podstawy opodatkowania.
Wysokie ryzyko
Warunki uczestnictwa w tym systemie są dla wielu trudne do spełnienia
– mówi nam z kolei Małgorzata Samborska, partner i doradca podatkowy w firmie Grant Thornton.
Jak tłumaczy, takim warunkiem jest w szczególności zobowiązanie do ciągłego inwestowania. „Sytuacja związana z pandemią pokazała, że przyszłość jest nieprzewidywalna. Zobowiązanie do ponoszenia nakładów w perspektywie wielu lat jest obarczone ryzykiem” – zwraca uwagę Małgorzata Samborska.
„Estoński CIT jest rozliczany w cyklach czteroletnich. Przez te 4 lata należy ponosić nakłady inwestycyjne w środki trwałe z grupy 3-8 (a więc maszyny i urządzenia). Poziom inwestycji wyznacza wartość początkowa istniejących środków trwałych z tych grup. A minimalne inwestycje to co najmniej 30 lub 33 proc. tej wartości początkowej w okresie tych 4 lat. To dużo w przypadku maszyn, które są już w dużym stopniu zamortyzowane” – mówi ekspertka Grant Thornton. „Muszą być to środki trwałe nowe, a inwestycje w budynki i budowle, a więc np. budowa hali magazynowej czy modernizacji dachu – nie są wliczane” – dodaje.
Największą wadą estońskiego CIT-u jest obowiązek zapłaty podatku w momencie upływu 4-letniego okresu opodatkowania ryczałtem, o ile nie przedłużymy go o kolejne 4 lata.
– mówi Małgorzata Samborska.
Ekspertka zwraca uwagę, że w Estonii firma nie płaci podatku dochodowego po osiągnięciu zysku tak długo, jak długo nie będzie on wypłacony w postaci dywidendy. „Zysk może być w całości zainwestowany, a moment pojawiania się obowiązku podatkowego jest uzależniony w pełni do decyzji spółki lub wspólników. Tak długo jak zysk nie jest wypłacany – opodatkowania nie ma. Jeśli więc w Spółce nie ma zwyczajnie środków na wypłatę zysku wspólnikowi – nie ma groźby zapłaty podatku” – tłumaczy.
„W Polskim modelu jest inaczej. W przypadku podatników, którzy zakończyli opodatkowanie ryczałtem, zysk netto należy opodatkować, nawet jeśli nie nastąpiła wypłata zysku” – podkreśla.
Jak mówi, spółkę uratować przed tym może jedynie przedłużenie na kolejne cztery lata, ale takie przedłużenie nie zawsze będzie możliwe z uwagi na przekroczenie limitu przychodów, albo brak możliwości dalszych inwestycji w środki trwałe. „Możemy też zwyczajnie nie chcieć kontynuować tego rozwiązania, gdyż zwyczajnie nie będzie ono opłacane z uwagi na brak możliwości rozliczania straty, ulg podatkowych czy odliczeń” – zwraca uwagę.
Kosztowana rezygnacja
A co w sytuacji, gdy mimo wszystko spółka chce zrezygnować z estońskiego CIT-u? „Wtedy trzeba będzie zapłacić podatek od dochodów za wszystkie lata, w których byliśmy w systemie estońskim” – wyjaśnia Samborska. Co więcej, podatek trzeba będzie zapłacić według stawek podatku estońskiego, a więc odpowiednio 15 proc. (a nie 9 proc. dla małego podatnika) i 25 proc. (a nie 19 proc.) dla pozostałych podatników.
Konieczność zapłaty podatku za 4 lata w sytuacji gdy zyski zostały wydatkowe wcześniej na inwestycje, może okazać się zabójcza dla spółki
– mówi ekspertka Grant Thornton.
Samborska przyznaje, że przy wypłacie dywidendy na poziomie wspólnika można dokonać częściowego odliczenia podatku CIT zapłaconego przez spółkę, ale zaznacza, że ma to miejsce dopiero jeśli dojdzie do wypłaty zysku wspólnikom. „I wyłącznie na poziomie wspólnika, a nie spółki” – dodaje.
„Jeśli spółka po 4 czy 8 latach będzie chciała lub musiała wyjść z systemu estońskiego stanie przed koniecznością zapłaty podatku za te odpowiednio 4 lub 8 lat. Jeśli w tym samym momencie nie wypłaci zysku wspólnikom – ten podatek będzie wyższy niż przy klasycznym rozwiązaniu. A jeśli dodatkowo wypłaci zysk wspólnikom (aby skorzystać z odliczenia u wspólnika) z dużym prawdopodobieństwem nie udźwignie tego finansowo” – ocenia Małgorzata Samborska.
Nieostre ukryte zyski
Bartosz Głowacki, doradca podatkowy i partner w MDDP Michalik Dłuska Dziedzic i Partnerzy zwraca uwagę, że estoński CIT wymaga dużego nakładu pracy przy monitorowaniu warunków opodatkowania ryczałtem czy zaistnienia potencjalnych zdarzeń prowadzących do opodatkowania.
„Tu w szczególności hamulcem mogą być stosunkowo nieostre, a relatywnie szeroko zakreślone konstrukcje »ukrytych zysków«, »wydatków niezwiązanych z działalnością gospodarczą« czy też »nieujawnionych operacji gospodarczych«, które prowadzą do opodatkowania ryczałtem” – stwierdza. „Tym samym brak jest pewności, kiedy wystąpi opodatkowanie ryczałtem, a może to nastąpić w sytuacjach innych, niż klasyczny podział zysku” – podkreśla ekspert MDDP.
Niskiej popularności nowego modelu opodatkowania można upatrywać też w szybkim postępie prac parlamentarnych, które przyniosły dużo istotnych zmian od początku tego roku
– uważa Bartosz Głowacki.
Jak wyjaśnia, może wystąpić taka podatnicy „domykają” 2021 rok, zaczynają się prace nad przygotowywaniem sprawozdań finansowych, przygotowują się do wypełnienia nowych, nie zawsze jasnych obowiązków, a tutaj do końca stycznia należałoby w szczegółach przeanalizować dopuszczalność, opłacalność, a do tego trwałość opodatkowania ryczałtem i podjąć decyzję.
„Pamiętajmy, że ryczałt skierowany jest wyłącznie dla spółek z o.o. i akcyjnych, posiadanych wyłącznie przez osoby fizyczne i nieposiadających podmiotów zależnych. Z drugiej strony patrząc, ten nie wprost wyrażony zakaz akwizycji, również mógł być zniechęcający dla wielu rozwijających się przedsiębiorstw” – stwierdza ekspert MDDP.
Estoński CIT jak pożyczka
„Polski wariant estońskiego CIT-u to rodzaj finansowania zakup środków trwałych na koszt fiskusa, a więc taka forma pożyczki, którą trzeba będzie spłacić po wyjściu z systemu” – zwraca uwagę Małgorzata Samborska. „Mam wrażenie, że tego aspektu nie dostrzegało, albo nie chciało dostrzegać Ministerstwo Finansów” – dodaje.
Eksperta Grant Thornton mówi, że było to doskonale widać w ministerialnych przykładach, gdzie ocena skutków podatkowych była następująca:
„[...] w ten sposób oszczędziła na zobowiązaniu podatkowym 1,52 mln zł (8 mln zł × 19 proc. CIT). Spółka kupiła z oszczędności podatkowych w 2023 r. fabrycznie nową betonomieszarkę” albo „wydatek na drukarkę 3D zostanie sfinansowany z oszczędności podatkowej spółki z tytułu odroczenia opodatkowania”.
„Oszczędność z tytułu odroczenia opodatkowania byłaby wtedy, gdy podatek estoński również wynosił 9 lub 19 proc. Z tym że tę oszczędność należałoby policzyć jako wartość pieniądza w czasie, czyli jako forma odsetek od zobowiązania podatkowego odroczonego odpowiednio na lata bycia w systemie estońskim” – podkreśla Samborska. „W żadnym razie taką »oszczędnością« nie jest wartość odroczonego podatku, jeśli po kilku latach trzeba go zapłacić, w dodatku według wyższej stawki nominalnej” – dodaje.
Kto podejmie takie ryzyko inwestowania na kredyt od fiskusa?
– zastanawia się ekspertka Grant Thornton.
A może mimo wszystko warto?
Sören Godniak z Crido zwraca uwagę, że podatnicy mogą odczuwać dużą niepewność związaną z tą formą opodatkowania, wynikającą z braku wiedzy jak organy podatkowe będą interpretować i stosować przepisy. „W związku z tym całkiem zrozumiała wydaje się ograniczona chęć bycia »pionierem« i ponoszenia, potencjalnie związanych z tym, negatywnych konsekwencji” – stwierdza.
Mimo wszystkich powyższych obiekcji należy przyznać, że opodatkowanie ryczałtem może być korzystne dla podatników i warunki – chociaż niełatwe – są do spełnienia
– ocenia ekspert Crido.
Jak wyjaśnia, wszystko zależy od indywidualnej sytuacji danego podatnika oraz charakteru prowadzonej przez niego działalności. „Należy się przede wszystkim odpowiednio przygotować, rozważyć wszystkie korzyści i ryzyka oraz dokonać szczegółowych kalkulacji i prognoz, czy taka forma opodatkowania będzie opłacalna. Mając to na uwadze, nie byłoby zaskoczeniem, gdyby póki co niska liczba „estońskich CITowców” zaczęła
rosnąć od roku 2022” – podsumowuje.
„Trudno mówić o argumentach »przeciwko« wyborze zryczałtowanej formy opodatkowania. Ryczałt modelowo jest formułą atrakcyjną, jakkolwiek wymagającą od strony formalnej. I to raczej właśnie na skomplikowane wymogi praktyczne i formalne ryczałtu doradcy zwracali uwagę swoim klientom” – stwierdza z kolei Bartosz Głowacki, doradca podatkowy i partner w MDDP.