REKLAMA

To już prawdziwa plaga. Dlatego szykują bat na internetowych oszustów, rozprawy potoczą się błyskawiczne

Szykujcie się bezpardonową walkę z nieuczciwymi sprzedawcami i platformami, które blokują konta albo usuwają komentarze bez przyczyny. Unia Europejska pracuje nad projektem rozporządzenia Digital Services Act (DSA), które pozwoli na tworzenie platform arbitrażowych. Sądzenie się ze sprzedawcami ma być proste i szybkie jak nigdy. Ale czy na pewno? Prof. Przemysław Polański z Akademii im. Leona Koźmińskiego wiąże z rozporządzeniem duże nadzieje, ale ma tez wiele wątpliwości.

To już prawdziwa plaga. Dlatego szykują bat na internetowych oszustów, rozprawy potoczą się błyskawiczne
REKLAMA

Adam Sieńko, Bizblog.pl: Walka z podszywaniem się pod znane marki, korzystaniem z cudzych logotypów i oszukiwaniem klientów - kogo rozporządzenie szykowane przez Unię Europejską dotknie najbardziej?

REKLAMA

Prof. Przemysław Polański: Przede wszystkim duże platformy internetowe takie jak Facebook, Twitter, a w Polsce Allegro. Rozporządzenie przewiduje niejednolite podejście do platform internetowych. Im jesteś większą platformą, tym więcej będziesz miał obowiązków. Inne obowiązki będzie miał serwis, który tylko przechowuje treści, inne taki, który sprzedaje towary i usługi na dużą skalę.

Jakie nowości nas czekają?

Na przykład obowiązek zapewniania odpowiednich działów rozpatrywania reklamacji i szybkiego reagowania na zgłoszenia dokonywane przez tzw. trusted third parties, czyli zaufane organizacje trzecie, które zgłaszają ewidentne naruszenia prawa np. w zakresie ochrony własności intelektualnej, mowy nienawiści, czy dezinformacji. Pojawi się także arbitraż online.

Użytkownik będzie mógł wejść w arbitraż online np. ze sklepem, który handluje podróbkami? Albo odwołać się do niego, jeżeli zapłaci sprzedawcy za towar, a ten nic do niego nie wyśle?

Takie są plany. Mechanizm wygląda następująco: w pierwszej kolejności spór rozpatruje wewnętrzny dział rozpatrywania reklamacji. Od decyzji tego działu będzie przysługiwać odwołanie do platformy arbitrażowej. Taka platforma będzie musiała działać niezależnie od sklepu.

UE chce doprowadzić do stworzenia niezależnych od sądownictwa platform arbitrażowych, które będą rozstrzygać znacznie szybciej niż sądy. Nie chodzi tu tylko o podróbki, ale też dużo bardziej wrażliwe kwestie jak zablokowanie konta. Obecnie takie działania nie są do końca przejrzyste, a przecież w przypadku handlu elektronicznego zawieszenie konta może sprawić, że cały biznes przestaje funkcjonować.

Pytanie, czy użytkownicy będą mieli pieniądze na takie procesowanie się.

Rozporządzanie mówi, że użytkownik nie ponosi kosztów w przypadku przegranej. Te są zawsze po stronie dużego gracza, czyli firmy. Niestety przepisy nie mówią, skąd platforma ma czerpać przychody na pokrycie kosztów. Mówi tylko, że opłaty, które będzie pobierać od uczestników sporu nie mogą być zbyt duże.

Co to znaczy zbyt duże?

Dla porównania w Polsce standardowa opłata sądowa w większości przypadków sporów gospodarczych wynosi 5 proc. wartości przedmiotu sporu. Górna granica to 200 tys. zł. Za samo pochylenie się przez sąd nad sprawą. Pytanie czy platformy arbitrażowe będą mogły stosować takie same ramy dla opłat jak sądy. Wydaje się to mało prawdopodobne. Zakładam, że spory będą dotyczyły sum liczonych w setkach złotych. Być może czasem w tysiącach jak w przypadku blokady konta.

Nasuwa mi się od razu na myśl przypadek polskiej firmy Brand24. Jej konto na Facebooku zniknęło z dnia na dzień, a właściciel mówił, że był to ważny kanał dotarcia do klientów.

Właśnie w takich sytuacjach upatruję największych szans powodzenia. Niestety w całym projekcie widzę pewne zagrożenia.

Jakie?

Bez wsparcia państwa albo UE ich powstanie i utrzymanie się na rynku będzie bardzo trudne. Trzeba przecież opłacić serwery, zapłacić arbitrom, rozwijać oprogramowanie.

Dlaczego ma się tym zająć państwo?

Żeby uniezależnić platformy od korporacji, które pewnie chętnie wsparłyby finansowo arbitraż, licząc na szczególne traktowanie z racji bycia finansowym ramieniem przedsięwzięcia.

Jeżeli Facebook zostanie zobligowany do wykonania obowiązku korzystania z platformy arbitrażowej, będzie musiał sfinansować jej budowę. A jeżeli tak zrobi, to ona nie będzie niezależna. Tu mamy źródło problemów, które zapewne będą rozwiązywane dopiero w przyszłości. I da odpowiedź, czy ten sposób radzenia sobie z bezprawnymi treściami wypali.

Kiedy się o tym przekonamy?

Trudno w tej chwili wyrokować. Trzeba pamiętać, ze po opublikowaniu dyrektywy o podpisach elektronicznych z 1999 r. nie doszło do lawinowego zainteresowania podpisem cyfrowym. Mimo że został on zrównany z podpisem własnoręcznym, co znacząco ułatwiał obrót elektroniczny. Dopiero teraz, po 20 latach, widzimy, że zainteresowanie zaczyna rosnąć, głównie jako efekt pandemii COVID-19. Z platformami arbitrażowymi może być podobnie. Miną długie lata zanim zdążą się wykształcić, zbudują rynek i solidny model biznesowy, który pozwoli im działać w stabilny sposób bez wahań uzależnionych od liczby sporów i innych problemów.

Platforma arbitrażowa będzie potrzebować glejtu od UE?

W pierwotnym projekcie nie ma mowy o żadnym systemie autoryzacji, a jedynie o systemie certyfikacji. Nie ma wymogów kapitałowych, koncesji. Ten model na pierwszym etapie oparty jest na zasad liberalizmu gospodarczego.

Ale chciałem powiedzieć jeszcze o jednym ważnym novum. Projekt rozporządzenia zawiera wyjątek od wyłączenia odpowiedzialności administratorów serwisu na korzyść konsumentów. Do tej pory konsumenci nie byli włączeni w ten mechanizm, obecna ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną oparta na dyrektywie o handlu elektronicznym w artykułach od 12 do 15 nawet o nich nie wspomina.

Zakończy się to wyłączeniem komentarzy i ocen.

Zobaczymy. Na pewno będzie można kwestionować komentarze, albo żądać ich przywrócenia. Ciekawym obszarem mogą być spory na tle oceny przedsiębiorcy. System rekomendacji odgrywa bardzo istotną role uwiarygadniając sprzedawcę. Nowy mechanizm przewiduje możliwość żądania zablokowania komentarzy w tym także negatywnych. Pojawia się jednak również mechanizm żądania przywrócenia komentarza.

Czyli w praktyce serwisy w rodzaju Allegro i Facebooka mogą zostać pominięte. Spór zejdzie na poziom klient-sprzedawca.

Nie wykluczam, że praktyka rozwinie się w tym kierunku. Najpierw musi jednak wzrosnąć świadomość użytkowników.

e-commerce-Polska-Montonio

Przechodząc do konkretów. Pan i pana zespół macie podobno pomysł jak te normy wcielić w życie.

Od strony organizacyjnej platforma powinna być oparta na młodych prawnikach, wręcz studentach, 4-5 roku oraz aplikantach radcowskich i adwokackich. Całość byłaby spięta w jeden system i składała się z dwóch instancji. W ramach pierwszej o rozstrzygnięciu decydowałaby jedna osoba. Użytkownikowi przysługiwałoby wewnętrzne odwołanie do szerszego grona arbitrów w składzie co najmniej trzech osób.

Młodzi prawnicy będą jednocześnie poznawać realia biznesu elektronicznego. To spowoduje, że będą lepszymi prawnikami w swojej działalności kancelaryjnej. Liczę, że taki system nie tylko przyczyni się do przyspieszenia rozpatrywania sporów, ale też stworzy rynek dla młodych prawników.

Oczywiście platforma przydzielałby sprawy konkretnym arbitrom, powiadamiała ich o nowych sprawach i monitorowała czas rozpoznania. Chodzi o to, by system działał w sposób półautomatyczny.  

A dlaczego nie w pełni automatyczny?

Przede wszystkim należy pamiętać o ograniczeniach płynących z RODO, które ogranicza możliwość stosowania automatyzacji do podejmowania decyzji względem jednostek. W odniesieniu do podejmowania decyzji przez AI, jesteśmy  w przededniu przyjęcia kolejnego rozporządzenia, które dotyczy odpowiedzialności za działania sztucznej inteligencji. Według niego rozstrzyganie sporów przy pomocy wyłącznie algorytmów uczenia maszynowego będzie zaklasyfikowane do systemów wysokiego ryzyka. Co za tym idzie będzie poddane szczególnej kontroli ze strony UE. Dlatego na pierwszym etapie funkcjonowania platformy sztuczna inteligencja byłaby wyłączona. Może w przyszłości, gdy powstanie prawo, które stworzy wyłomy w tych przepisach, wykorzystanie AI będzie do pomyślenia.

Czy w tym całym systemie znajdzie się jeszcze miejsce na tradycyjne sądownictwo? Załóżmy, że przegrywam w arbitrażu. Co dalej?

UE nie tyka tradycyjnego sądownictwa. Oba systemy będą funkcjonować równolegle. Zawsze będzie można kwestionować decyzję platformy arbitrażowej do sądu. To też może okazać się jedną ze słabości tego modelu. Co jeżeli platformy zaczną narzekać, że część użytkowników i tak idzie do sądu, a zawieszenie konta trwa?

Też widzę takie zagrożenie. Interesuje mnie jednak jeszcze jedna rzecz - blokowanie kont za mowę nienawiści. Rozumiem, że będziemy mieli arbitra, który z boku zdecyduje, co jest hejtem, a co nie?  

Tak, przy czym najpierw decydować będzie pracownik działu rozpatrywania sporów w ramach platformy internetowej. Dopiero od jego decyzji będzie można odwołać się do platformy ODR po to, by odejść od modelu w którym, o tym co jest hejtem decyduje jedynie pracownik platformy społecznościowej.

A czy już dzisiaj administratorzy nie podejmują decyzji o blokowaniu treści i kont?

Jak najbardziej, lecz wg proponowanych przepisów procedura blokowania treści zostanie dużo bardziej dopracowana a platformy będą musiały publikować raporty z podejmowanych działań blokujących.

Na chwilę obecną tak jednak nie jest. Należy zdawać sobie sprawę także z tego, że dzisiejsze prawo jest skonstruowane w taki sposób, że administrator platformy jest bezkarny jeżeli nie wie, że w jego serwisie znajdują się bezprawne treści, lub jeżeli je niezwłocznie zablokuje jak tylko się dowie o bezprawnych treściach. Taka konstrukcja zachęca do nadmiarowego blokowania aby uniknąć odpowiedzialności, a użytkownik z takim zablokowanym wpisem nie może wiele zrobić.

W teorii może iść do sądu, ale kto tak zrobi, żeby przywrócono mu jeden komentarz. Efekt? Nawet nie wiemy, jak bardzo wolność słowa w Internecie jest ograniczana. Umyka nam to, a sądy nie są na tyle sprawne, by warto było toczyć boje o usuwane wpisy. W sądzie okręgowym na pierwszą rozprawę czeka się ponad rok.

To wymagałoby reakcji w ciągu kilku dni…

To nie jest nierealne. Zakładam, że reakcja nastąpi w ciągu kilkudziesięciu godzin. Odwołanie może zająć tydzień do dwóch tygodni jeżeli sprawy nie będą bardzo skomplikowane. Blokowanie konta wymaga przecież przesłania dokumentacji przez platformę.

REKLAMA

Dużo będzie jednak zależeć od mentalności użytkowników w danych kraju. Czy są oni na tyle świadomi, by walczyć o wolność słowa w internecie, o jej granice? Czy będą spolegliwi i zajmą się swoimi sprawami? Wiele się o sobie nauczymy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA