Amerykański gigant e-commerce w ostatnich dniach ogłosił, że zamówił jedenaście transportowych boeingów 767-300. To oznacza, że flota maszyn cargo Amazona urosła już do 85 sztuk. Firma, która obiecywała przejście na szybkie i dostawy dronami, wciąż inwestuje w piekielnie drogi i nieekologiczny transport lotniczy. Powód jest jeden: czas dostaw.
Samoloty z logo Prime Air startują średnio co dziewięć minut z 40 lotnisk od Kalifornii po Niemcy. Jak wyliczył Bloomberg, w dniu, gdy Amazon ogłaszał zakup kolejnych 11 maszyn, jego samoloty wykonały aż 153 operacje lotnicze. Teraz będzie ich jeszcze więcej.
Jednocześnie Amazon średnio co 24 godziny stawia nowy magazyn lub centrum logistyczne, by do klientów nie było nigdy zbyt daleko. To część planu dostarczania zamówień dronami, które z natury są krótkodystansowcami. Na razie program Amazon Air jest jednak w powijakach, za to stare dobre odrzutowce w firmie Jeffa Bezosa mają się świetnie.
Amazon wcale nie inwestuje w samoloty z powodów ekonomicznych – dostawy lotnicze kosztują aż siedem razy więcej niż w przypadku transportu drogowego. Koszty dostaw Amazona wynoszą około... 50 mld dol. rocznie. Odrzutowce to na razie jedyny sposób, by Amazon był w stanie wywiązać się z deklaracji dostaw w jeden lub w dwa dni.
Samoloty, które kupił Amazon, kosztują u Boeinga nieco ponad 200 mln dol. za sztukę, ale Jeff Bezos wybrał zakup używanych maszyn pasażerskich i ich przeróbkę na wersje transportowe. Cytowani przez Bloomberga analitycy szacują, że Amazon zapłacił zaledwie 10 mln dol. za sztukę, do czego dochodzi koszt konwersji na wersje cargo po ok. 14 mln dol.