Afryka dusi się pod ciężarem chińskich kredytów. Cywilizacyjny skok ma wysoką cenę
Tanie i łatwo dostępne kredyty z Chin pozwoliły wielu afrykańskim krajom na podjęcie inwestycji, na które w innym wypadku nie mogłyby sobie pozwolić, ale ten skok cywilizacyjny ma swoją cenę. Zadłużenie niektórych afrykańskich państw wobec Państwa Środka osiągnęło już poziom niespłacalności. Problem jest o tyle większy, że oficjalne dane o chińskich kredytach są mocno niedoszacowane.
Fot. Kandukuru Nagarjun/Flickr (CC BY 2.0)
Około 150 mld dol. To suma chińskich kredytów, jakie w latach 2000-2018 afrykańskie kraje zaciągnęły w państwowych chińskich bankach i innych instytucjach finansowych z Państwa Środka. Takie dane podają eksperci China Africa Research Initiative (CARI), programu badawczego Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
To olbrzymia suma, ale wszystko wskazuje na to, że rzeczywista skala zadłużenia Afryki wobec Chin jest znacznie wyższa. Według niemieckiego Instytutu Światowej Gospodarki z Kiel nawet 200 mld dol. w postaci pożyczek popłynęło do Afryki w tajemnicy przed Bankiem Światowym i Międzynarodowym Funduszem Walutowym.
Chiny oskarżane o neokolonializm w Afryce
Według administracji Donalda Trumpa cały chiński program kredytowania afrykańskich krajów zakrawa na neokolonializm. Waszyngton twierdzi, że władze w Pekinie z rozmysłem doprowadzają afrykańskie kraje do niewypłacalności, by następnie przejmować ich cenne aktywa, które stanowią zabezpieczenie kredytów – obiekty infrastrukturalne, udziały w przedsiębiorstwach energetycznych, czy prawa do eksploatacji surowców.
John Bolton, były doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego (z którym Donald Trump jest obecnie mocno skonfliktowany), w 2018 roku mówił na przykład, że „Chiny zamierzają przejąć narodowe przedsiębiorstwo energetyczne Zambii, wykorzystując zobowiązania finansowe tego kraju”.
Agencja Moody's ostrzegała z kolei, że afrykańskie kraje bogate w surowce, takie jak Zambia, Angola i Demokratyczna Republika Konga, a także państwa ze strategiczną infrastrukturą transportową jak Kenia, są zagrożone utratą kontroli nad swoimi aktywami na rzecz kredytodawców z Chin.
Podstawą do takich obaw jest przejęcie przez chiński podmiot w 2017 roku ważnego portu, który był budowany za pieniądze z chińskich kredytów. Lankijski rząd mówił oczywiście o prywatyzacji, ale zdaniem części ekspertów doszło po prostu do zajęcia zabezpieczenia kredytu, gdy ten nie był spłacany zgodnie z umową.
Kredyty zabezpieczone ropą i ziarnami kakaowca
Badacze z CARI uważają jednak, że taki obraz chińskiej aktywności w Afryce jest przesadzony i nie ma dowodów na takie bezceremonialne przejmowanie afrykańskich aktywów. Jak czytamy w niedawnym raporcie CARI, znany jest tylko jeden przykład zabezpieczenia kredytu majątkiem – chodzi o finansowaną przez Chiny rafinerię w Czadzie.
Nie oznacza to jednak, że Chiny nie zabezpieczają się w sposób, który drenuje ekonomicznie afrykańskie kraje. Najczęściej chińskie kredyty są zabezpieczane przyszłymi wpływami handlowymi afrykańskich krajów, głównie z eksportu surowców i płodów rolnych.
Tak jest na przykład z zaporą Bui w Ghanie. Kredyt na jej budowę został zabezpieczony nie tylko przyszłymi wpływami ze sprzedaży energii elektrycznej z elektrowni wodnej, ale także dostawami 40 tys. ton ziaren kakaowca rocznie przez pierwszych pięć lat.
To nie przypadek, że do najbardziej zadłużonych wobec Chin krajów należy Angola, która ma bogate złoża ropy naftowej. Zdecydowana większość chińskich kredytów jest właśnie zabezpieczona eksportem tego surowca do Chin. Zgodnie z opublikowanymi w czerwcu danymi Banku Światowego, Chiny mają udział aż 49 proc. w długu zewnętrznym tego kraju.
Chińska sztuka w Muzeum Czarnych Cywilizacji
Z braniem kredytów od Chińczyków wiążą się także inne zjawiska gospodarcze. Wykonawcami kontraktów budowlanych najczęściej zostają chińskie firmy, a afrykańskie kraje są wręcz zalewane produktami pochodzącymi z Chin.
Czasem ten chiński wpływ na afrykańskie kraje przybiera dość groteskową formę. Jak informuje Bloomberg, w budynku rządowym maleńkiej Gwinei-Bissau napisy oznaczające drogi ewakuacji są po chińsku. Z kolei w Muzeum Czarnych Cywilizacji w Dakarze, stolicy Senegalu przedstawiano... chińską sztukę.
Kryzys wywołany pandemią koronawirusa oznacza, że już zadłużone po uszy afrykańskie kraje z Angolą, Zambią, Kenią i Etiopią na czele, znalazły się w znacznie gorszym położeniu ekonomicznym, co zagraża spłacaniu chińskich kredytów. To oczywiście także problem dla Chin, dla których nadmierna liczba złych kredytów będzie stanowić poważne obciążenie finansowe w czasach poważnego spowolnienia własnej gospodarki.
Prezydent Chin Xi Jinping w czerwcu zapowiedział umorzenie części kredytów, ale nie podał szczegółów. Raczej mało prawdopodobne, by były do znaczące kwoty w odniesieniu do całości zadłużenia Afryki wobec Chin. Szacuje się, że w latach 200-2018 Pekin umorzył około 3,4 mld dol. kredytów, co stanowi niewielki odsetek całości afrykańskiego zadłużenia idącego w dziesiątki miliardów dolarów.