W tym kraju nowe drogi już nie powstaną. Jak ludzie będą się przemieszczać?
Im więcej dróg, tym więcej samochodów - ustalili walijscy parlamentarzyści. A nie o to przecież chodzi w ograniczaniu emisji dwutlenku węgla. Rząd Walii zablokował wszystkie duże projekty drogowe, a w przyszłości ma zamiar ograniczać się wyłącznie do tych niezbędnych. Na co stawia? Proste - na spacery, rowery i komunikację publiczną.
Przykład Walii pokazuje, jak duży wpływ na nasze codzienne życie będzie miało prowadzenie polityki zorientowanej na redukcję emisji gazów cieplarnianych.
Gdy kilka lat temu Wielka Brytania ogłaszała swoje zobowiązanie, by stać się zeroemisyjną gospodarką do 2050 r., można było potraktować te słowa, jako kolejną nic nieznaczącą deklarację. Mimo spotkań, międzynarodowych szczytów i dziesiątek podpisanych porozumień, ilość dwutlenku węgla w atmosferze rośnie przecież z roku na rok. Brytyjczycy swoje zobowiązania traktują jednak całkiem serio, a Walijczycy są tu najlepszym przykładem.
W 2020 r. Walia ogłosiła plan, zgodnie z którym domy budowane po 2025 r. będą musiały generować 80 proc. CO2 mniej niż te ze starego budownictwa. Teraz przyklepano jeszcze inną rewolucyjną koncepcję.
Koniec z budowaniem dróg dla samochodów
Oczywiście nie wszystkich. Walijski rząd ogłosił, że rezygnuje ze wszystkich głównych projektów drogowych, co nie znaczy, że te mniejsze - o strategicznym znaczeniu dla transportu - wciąż nie będą realizowane. Do kosza trafiło łącznie 40 z 55 inwestycji.
W tym krótkim tłumaczeniu zawiera się sens nowego ustawodawstwa. Walijczycy doszli do wniosku, że budowa nowych i wygodniejszych dróg zachęci mieszkańców do podróżowania samochodem. Byłaby to, ich zdaniem, kontynuacja sposobu myślenia o przemieszczaniu się sięgająca dekad wstecz.
Wiceminister gospodarki i transportu Lee Waters wyjaśniał, że obecny system transportowy faworyzuje samochody. Dzieje się to jednak ze szkodą dla środowiska i wzmacnia nierówności społeczne, bo część mieszkańców na własny środek transportu przecież nie stać.
Dlatego, dodaje Waters, trzeba sprawić, by poruszanie się po kraju bez samochodu było wygodniejsze. Walia ma skupić się na dofinansowaniu projektów kolejowych, pieszych, rowerowych i autobusowych.
Dyskusja na ten temat trwała od półtora roku. W tym czasie trwał przegląd planowanych inwestycji drogowych.
Los samochodów mogą podzielić samoloty
Przypomnijmy, że tuż przed pandemią trwała ostra batalia o rozbudowę największego londyńskiego lotniska - Heathrow. W lutym 2020 r. brytyjski sąd apelacyjny zablokował budowę trzeciego pasa startowego. Powód? Rząd zobowiązał się w paryskim porozumieniu klimatycznym do redukcji emisji gazów cieplarnianych.
Awantura trwała długie miesiące. Zakończył ją dopiero wyrok, który zapadł niemal rok później. Sąd Najwyższy dał władzom Heathrow zielone światło na budowę, argumentując, że rząd najpierw przyjął krajową strategię dot. rozwoju lotnisk, a dopiero później zobowiązał się do działań klimatycznych.
Co zabawne, chwilowo okazało się to bez znaczenia. Kryzys lotniczy wywołany covidem sprawił, że rozbudowa lotniska utknęła w martwym punkcie. I trudno powiedzieć, czy z niego wyjdzie, bo brytyjski rząd w każdej chwili może zmienić zdanie co do wpływu rozbudowy na ekologię. Plan redukcji emisji CO2 do zera sam się przecież nie wykona.