REKLAMA
  1. bizblog
  2. Transport

Rosjanie chcą ukraść Europie samoloty. Mieli kupić, ale zabrakło im pieniędzy

Po nałożeniu sankcji na Rosję firmy leasingowe nie mogą już robić interesów z miejscowymi liniami lotniczymi. Powinny więc zabrać samoloty i wrócić do domu. Problem w tym, że rosyjski rząd po namyśle miał uznać, że nie ma zamiaru oddawać maszyn. To znaczy chętnie by je wykupił, ale po zamrożeniu zagranicznych oszczędności nie ma na to pieniędzy. Więc po prostu je zabierze. (Fot: Glenn Beltz/Flickr.com/CC BY 2.0)

05.03.2022
5:55
Rosjanie chcą ukraść Europie samoloty. Mieli kupić, ale zabrakło im pieniędzy
REKLAMA

Gdy Unia Europejska ogłaszała kolejne pakiety sankcji stało się jasne, że branża lotnicza w Rosji znajdzie się w potężnych tarapatach. Przykład? Tylko jedna firma – AerCap - trzyma tam 152 maszyny.

REKLAMA

Łącznie liczba leasingowanych samolotów idzie w setki. Nie jest to oczywiście żadna rosyjska specyfika – model oparty na dzierżawie przyjmuje bardzo wielu przewoźników na całym świecie.

Równo miesiąc, by pozrywać umowy leasingowe i zabrać maszyny. Od razu pojawiły się wątpliwości. Dokumentu można przecież podrzeć, ale wyegzekwowanie zwrotu nie jest już takie proste. Nawet zakładając, że Rosjanie dobrowolnie oddaliby wszystkie samoloty, pojawia się problem, jak przetransportować je do krajów macierzystych.

I teraz tak: samoloty oklejone markami rosyjskich linii nie mogą pojawiać się w przestrzeni powietrznej krajów UE. Nie można więc wziąć maszyny należącej np. do Aerofłotu i po prostu przelecieć nią nad Polską, Niemcami i dowolnymi innymi krajami Unii.

No to Komisja Europejska napisała, że przecież skoro umowa zostaje rozwiązana, to samolot przestaje być rosyjski i tym samym może latać nad Europą ile chce. Wszystko fajnie, tylko że jeżeli dzieło Boeinga czy Airbusa staje się np. irlandzkie, to wtedy zaczyna go obowiązywać zakaz wlot na terytorium Federacji Rosyjskiej. I okazuje się, że pilot w ogóle nie może wzbić się w powietrze bez złamania prawa.

Istnieje jeszcze jedna opcja. Aerofłot mógłby przetransportować samolot do kraju trzeciego i dopiero stamtąd zostałby on zabrany przez leasingodawcę. Sęk w tym, że nikt nie wie po co właściwie miałby to robić. Skomplikowana sytuacja prawna to przecież nie jego problem, z tym musi mierzyć się firma leasingowa. Te rozważania najprawdopodobniej i tak wezmą jednak w łeb.

Przynajmniej w wypadku Aerofłotu

Tak się bowiem składa, że największa linia lotnicza w Rosji należy do państwa. Serwis FrequentFlyers.ru dowiedział się nieoficjalnie od swojego źródła w Aerofłocie, że rząd chciał wykupić samoloty od prywatnych podmiotów. Temat ponoć umarł. Szacuje się, że około połowa z 640 mld dol. rezerw, jakie Putin zgromadził na czas wojny, jest obecnie zamrożona.

Ministerstwo Transportu miało więc uznać, że skoro państwa nie stać na wykupienie samolotów, to zwyczajnie je sobie znacjonalizuje.

Inaczej sytuacja wygląda w przypadku pozostałych przewoźników. Przykładem jest prywatna linia S7 Arlines, której eksperci dają od 45 do 60 dni życia, jeżeli nie otrzyma rządowego wsparcia.

S7 Arlines całkowicie zawiesiło międzynarodowe połączenia. Jego konkurenci czekają na rozwój sytuacji. Leasingodawcy z Europy mogą ubiegać się o zwrot ok. 500 maszyn. Należący do Aerofłotu lowcost Pobieda przyznał, że wpłynęło do niego żądanie zwrotu samolotów.

Póki co Rosjanie oddali Zachodowi tylko dwa. Jeden z nich, użytkowany właśnie przez Pobiedę, został zarekwirowany w Stambule. Drugi był oklejony znakami moskiewskiego Nordwind Airlines i został zatrzymany w stolicy Meksyku.

Utrata części samolotów, ban na podróże międzynarodowe i wycofanie się z rynku Boeinga i Airbusa będzie miało dla rosyjskiej branży lotniczej katastrofalne konsekwencje.

REKLAMA

Jon Ostrower, ekspert z branżowego serwisu The Air Current, twierdzi, że Rosjanie cofają się właśnie do 1991 r.

Nawet gdyby rosyjskie linie lotnicze mogły uzyskać wsparcie dla floty, to ich koszty denominowane są dolarach (tak jak obecnie rozwiązane umowy leasingu), a ich przychody są w znacznej mierze w zdewaluowanych rublach. Tych przewoźników czeka ostry kryzys finansowy.

– komentuje Ostrower.
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA