Zależy wam na redukcji emisji dwutlenku węgla? Macie okazję pokazać to w praktyce – sugerują amerykańskie linie lotnicze. Przewoźnicy chcą od rządu zachęt, by przejść na niskoemisyjne paliwo. A nic nie działa na nie bardziej motywująco niż pieniądze.
Krajowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego, które zrzesza ponad 3 tys. firm z branży lotniczej ma się w tym miesiącu spotkać z przedstawicielami Federalnej Administracji Lotniczej (FAA). Cel? Nowe ulgi zachęcające branżę do inwestowania w ekologiczne paliwo lotnicze.
Linie: Biden, pomóż
Klimat do takich rozmów jest dzisiaj wyjątkowo sprzyjający. Po prezydenturze Donalda Trumpa, który demonstracyjnie odcinał się od walki z globalnym ociepleniem, administracja Joe Bidena od pierwszych dni urzędowania daje do zrozumienia, że w amerykańskiej polityce klimatycznej dochodzi do gwałtownego zwrotu.
Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta było ponowne włączenie USA do Porozumienia Paryskiego. Biden chce, by do 2050 r. amerykańska gospodarka stała się zeroemisyjna. Sektor energetyczny ma osiągnąć ten cel 15 lat wcześniej. Presja ciąży także na branży lotniczej, która jest odpowiedzialna za ok. 3,5 proc. emisji gazów cieplarnianych.
Mocno osłabieni spadkiem popytu w trakcie pandemii przewoźnicy nie zamierzają jednak walczyć o dostosowywanie się do nowych warunków na własną rękę. Linie lotnicze naciskają na administrację Joe Bidena, chcąc realnej pomocy od państwa.
Paliwo z resztek obiadu
Krajowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego negocjuje zachęty finansowe dla branży w zamian za korzystanie ze zrównoważonego paliwa lotniczego (SAF), do którego produkcji używa się m.in. oleju (jadalnego i przemysłowego), domowych śmieci, takich jak papier i tekstylia, oraz resztek jedzenia. Efektem jest redukcja emisji CO2 od 70 do 100 proc.
Dzisiaj linie używają go sporadycznie. Najwięksi amerykańscy przewoźnicy w rodzaju United Airlines, American Airlines czy Southwest zużywają ok. 1,5 mln galonów rocznie. Dla porównania – ich całkowite roczne zapotrzebowanie zamyka się w liczbie ok. 620 mln.
Zrównoważone paliwo lotnicze jest dla nich ciekawostką. Na rynku trudno je dostać, bo producenci paliwa, widząc znikome zainteresowanie, nie wyrywają się ze zwiększaniem swoich mocy produkcyjnych.
Nancy Young, wiceprezes Airlines for America (organizacji zrzeszającej wyżej wspomniane linie), przyznała, że SAF jest dzisiaj skrajnie nieopłacalny. Jego cena może być nawet trzy lub czterokrotnie wyższa niż tradycyjnego paliwa lotniczego.
Czyni je to nieopłacalnym bez wsparcia rządu
– zaznacza.
I tu przechodzimy do sedna. Obecnie producenci zrównoważonego paliwa lotniczego dzięki federalnej uldze podatkowej mogą dostać dotację w wysokości 1 dolara za galon. Branża uważa, że to zbyt mało. Krajowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego chce podwojenia tej stawki.
Przyjmując, że przeciętny lot wiąże się ze spaleniem 5 tys. litrów czyli 1315 galonów, oznacza to, że przewoźnicy (mnożąc to przez 2 dolary) mogliby zaoszczędzić na jednym locie 2630 dol., czyli ponad 10 tys. zł. To pieniądze, które zostaną wyjęte z kieszeni amerykańskiego podatnika.
I niewykluczone, że branża lotnicza rzeczywiście je dostanie. W trakcie kampanii prezydenckiej Biden zobowiązał się do przeznaczenia w ciągu dekady 400 mld dol. na rozwój czystej energii. Nowy prezydent USA dał także zielone światło na podnoszenie opłaty pasażerskiej pobieranej przez lotniska za pośrednictwem linii lotniczych, które wliczają ją do ceny biletu.
Eksperci: brakuje nam paliwa
W opublikowanym pod koniec ubiegłego roku komunikacie Światowe Forum Ekonomiczne ostrzega, że bez stymulacji ekosystemu SAF ambitne plany dekarbonizacji gospodarki spalą na panewce. W 2030 r. światowe lotnictwo będzie potrzebowało w graniach 500 mln ton paliwa rocznie.
Z dostarczaniem surowców nie powinno być problemu, chodzi wszakże o zwykłe śmieci i odpady przemysłowe. Eksperci zwrócili jednak uwagę, że planowane moce produkcyjne są w stanie zagwarantować zaledwie 4 mln ton rocznie. Samoloty napędzane SAF-em stanowiłyby więc zaledwie 1 proc. maszyn poruszających się po światowym niebie.
Firma consultingowa McKinsey szacuje, że SAF osiągnie próg rentowności między 2030 a 2035 r. Do tego momentu, nie ma przebacz. Linie lotnicze wyraźnie dają do zrozumienia, że nie będą samotnie nieść na swoich barkach ciężaru zielonej rewolucji.