REKLAMA

Zamówiłem Ubera, by sprawdzić, jak działają nowe przepisy. Kierowca obraził się na mnie po pierwszym pytaniu

Niby miały być koguty na dachach, naklejki na drzwiach i kasy fiskalne w samochodach, ale po wejściu w życie nowelizacji ustawy transportowej na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało po staremu. Postanowiłem więc trochę pojeździć po Warszawie i sprawdzić, czy rzeczywiście czeka nas za chwilę wysyp taksówek na drogach.

Zamówiłem Ubera, by sprawdzić, jak działają nowe przepisy. Kierowca obraził się po pierwszym pytaniu
REKLAMA

Przepisy ochrzczone mianem „lex Uber” weszły w życie 1 stycznia 2020 r. Zgodnie z nimi kierowcy wożący nas za mieście za pieniądze powinni mieć teraz licencje, takie jak taryfiarze,, a ich samochody powinny być zarejestrowane jako taksówki, mieć koguty na dachu, naklejki z nazwą korporacji i kasy fiskalne. W ostatniej chwili udało się na szczęście przepchnąć rozporządzenia o zastąpieniu taksometru aplikacją.

REKLAMA

Żeby sprawdzić, czy kierowcy jeżdżą legalnie, zamówiłem kilka przewozów. Tytułowe Ubery traktuję jako uproszczenie – nazwę określającą zamawianie kierowców za pomocą aplikacji. Większość użytkowników jeździ zresztą jednocześnie na Bolcie, Uberze, a czasami i we Free Now. Nazwa jest tu mniej istotna. Czego się natomiast dowiedziałem?

Kierowca numer 1

Na pewno ma pan prawo jazdy?

– upewniam się, widząc nieco nieporadną próbę zaparkowania przy chodniku.

Tak, oczywiście

– słyszę w odpowiedzi.

Gdy próbuję się dowiedzieć, dlaczego nie ma na dachu koguta, mężczyzna z lekceważeniem macha ręką, dając do zrozumienia, żebym nie zawracał mu głowy. Choć samo pytanie jest dla niego raczej zrozumiałe. Z obrażonym kierowcą nie chce mi się wojować. Resztę drogi jedziemy w milczeniu.

Kierowca numer 2

Już kiedyś złapali go podczas kontroli na lotnisku. Nie dało rady się wykręcić, bo na tylnym siedzeniu miał pasażera. Wypełnił trzy strony oświadczenia, sprawę przekazał działowi prawnemu firmy.

To było parę miesięcy temu, więc wszystko już pewnie załatwili

– słyszę na dzień dobry.

Kierowca wytłumaczył mi, że owszem, licencję zrobi, bo Uber zwróci mu wszystkie koszty. Całą procedurę już zresztą zaczął. Na razie wie, że jeździ nielegalnie i liczy na dalszą pomoc platform przewozowych. Dodaje, że od początku kwietnia partnerzy flotowi mają dezaktywować konta osób, które nie pokażą im licencji.

Co jego zdaniem zmieni się po „lex Uber”? Z rynku wymiecie wielu polskich kierowców. Obcokrajowcy będą jeździć nadal, podpięci pod partnerów flotowych.

Mówię panu, to prawdziwa mafia. Ściągają tu ludzi z Azji, obiecując złote góry. A w rzeczywistości? Nie żartujemy, choć pewnie i tak mają lepiej niż u siebie

– tłumaczy.

Kierowca numer 3

Nie zamierza robić żadnej licencji. Zresztą dowiedział się, że i tak są one obowiązkowe dopiero od początku kwietnia, bo wcześniej obowiązuje okres przejściowy (co nie jest prawdą, bo dotyczy on tylko pośredników). Jeździ dorywczo prywatnym samochodem, a po wbiciu w dowód stempla taxi jego OC pójdzie do góry dwukrotnie.

Kierowca numer 4

Szybko odparł, że nie mówi po polsku. Nie powiem, zapobiegliwa metoda, ale ani na zewnątrz ani w środku samochodu nie zauważyłem niczego, co chociaż trochę zbliżałoby go do spełnienia minimum określonego w nowych przepisach dot. przewozu osób.

Jaki wynik meczu „lex Uber” – kierowcy?

O zrobienie kilku rundek po Warszawie poprosiłem tez znajomych. Łączne efekty tego miniśledztwa, to... jedna znaleziona kasa fiskalna:

Samochód kasa fiskalna taksometr kogut oklejenie
BMW 5 Series Nie Nie Nie Nie
Kia CEE'D Nie Nie Nie Nie
Ford Focus Tak Nie Nie Nie
Honda Jazz Nie Nie Nie Nie
Fiat Punto Nie Nie Nie Nie
Toyota Prius Nie Nie Nie Nie
Fiat Punto Nie Nie Nie Nie

Inspekcja Transportu Drogowego miałaby pełne ręce roboty. Choć trzeba przyznać, że polski rząd przez opieszałość we wprowadzaniu rozporządzeń do lex Uber, nie ułatwił kierowcom życia. Na razie w meczu prawo - aplikacje 0:1. Na efekty przyjdzie nam poczekać do kwietnia, gdy Uber czy Bolt będą mogły być pociągane do odpowiedzialności finansowej za kierowców jeżdżących bez uprawnień. I wtedy się dopiero zacznie.  

O komentarz do słów kierowców poprosiliśmy też biuro prasowe Ubera. Jego treść poniżej:

REKLAMA

Od wielu miesięcy Uber w ramach kompleksowego programu wsparcia przekazuje partnerom i kierowcom wszelkie dostępne i istotne informacje w zakresie licencjonowania, w tym informacje dotyczące ram czasowych tego procesu. Celem podjętych działań jest przede wszystkim pomoc w zrozumieniu, na czym polegają wprowadzane zmiany, a także wsparcie w uzyskaniu wymaganej licencji

– czytamy w oświadczeniu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA