Sukces InPostu w ciągu pierwszego dnia notowań można było przewidzieć na podstawie błyskawicznego tempa zapisów. I tak się stało. W ciągu pierwszej godziny akcje operatora Paczkomatów rosły o niemal 30 proc. Pierwszą sesję spółka zakończyła 17,34 proc. na plusie, a wartość akcji zatrzymała się na poziomie 18,77 euro.
Pierwotnie InPost miał zadebiutować na parkiecie w Amsterdamie 29 stycznia. Inwestorzy rzucili się jednak na akcje spółki, co zaowocowało decyzją o skróceniu zapisów w ofercie publicznej i przyspieszeniem terminu wejścia na giełdę z 29 na 27 stycznia.
InPost celował w 14-16 euro za papier. Duże zainteresowanie skłoniło go do zaoferowania akcji w górnej granicy tego pułapu. Operator Paczkomatów podał, że sprzeda wszystkie 175 mln akcji bez dodatkowego przydziału.
Sprzedaż walorów po 16 euro sprawiłaby, że kapitalizacja InPostu sięgnęłaby 8 mld. euro. Tak się jednak nie stało, bo tuż po pierwszym dzwonku wartość akcji błyskawicznie poszła w górę. Po godzinie notowań firma była warta o niemal 30 proc. więcej, a za jeden papier trzeba było wyłożyć ok. 20,5 euro. Oznacza to jednocześnie, że inwestorzy wycenili InPost na ponad 10 mld euro.
Biorąc pod uwagę, że spółka chwaliła się pod koniec ubiegłego roku postawieniem 10-tys. Paczkomatu możemy oszacować, że wartość jednej maszyny to dzisiaj okrągły milion euro. czyli ok. 4,5 mln zł.