Rosja podpisała umowę gazową z Węgrami. Kilka dni później Gazprom zakręcił kurek Ukrainie
Rosja bardzo dobrze czuje się w obecnym kryzysie energetycznym, który ogarnął Europę. Moskwa może teraz prowadzić swoją ulubioną grę tranzytem gazu, a dzięki ukończeniu gazociągu Nord Stream 2 jej możliwości w tym zakresie znacznie się zwiększyły. Jak w praktyce wygląda rosyjska polityka gazowa, właśnie zobaczyliśmy dzięki Węgrom.
Z niedawnego podpisania umowy gazowej pomiędzy Rosją a Węgrami początkowo cieszyli się także Ukraińcy, którzy na tranzycie gazu całkiem sporo zarabiają, ale szybko okazało się, że tym razem będzie inaczej. Gazprom poinformował, że rosyjski gaz na Węgry będzie dostarczany dwoma szlakami: przez Syberię i przez Austrię.
Gazprom: dostawy na Węgry przez Syberię i Austrię
Właśnie zakomunikowano, że Gazprom od 1 października wstrzymał tranzyt gazu ziemnego przez Ukrainę w kierunku Węgier. GTS Operator Ukrainy przypomina, że przepustowość Ukrainy na Węgry zakontraktowano na cały rok gazowy w wysokości 24,6 mln metrów sześc. - do końca września 2022 r. Ukraińcy przekonują, że takie zachowanie Gazpromu bije w cały europejski rynek gazowy. Zagarniając kolejne przestrzenie, Rosja staje się coraz większym monopolistą.
Wzmacnianie dominującej pozycji jednego gracza i wykorzystywanie przez niego dźwigni do celów pozornie politycznych na tle szokujących podwyżek cen gazu w Europie powinno zostać powstrzymane
- mówi dyrektor generalny ukraińskiego operatora GTS Serhij Makohon.
Ukraina prosi o interwencję Komisję Europejską
Na razie efektem tego gazowego zamieszania są polityczne deklaracje. Węgry mają pretensje do Ukrainy, że atakując umowę Węgier z Gazpromem, Kijów narusza suwerenność Budapesztu. Z kolei Moskwa twierdzi, że Ukraina „nie ma prawa” ingerować w porozumienie z Węgrami.
Kijów jest bezradny i prosi o interwencję Komisję Europejską. „Wiarygodność Rosji jako dostawcy gazu budzi poważne wątpliwości, zarówno ze względu na niski stopień zapełnienia magazynów Gazpromu w Europie, jak i odmowę rezerwacji dodatkowych mocy tranzytowych przez Ukrainę” - czytamy w oświadczeniu biura łącznikowego ukraińskich think-tanków w Brukseli.
Jak to miało być? Że jak Rosja zacznie wykorzystywać tranzyt swojego gazu do celów gospodarczych i politycznych, to Berlin pod rękę z Waszyngtonem zrobią wszystko, żeby ukrócić takie praktyki? Taki miało sens porozumienie podpisane przez amerykańskiego prezydenta Joe Bidena i odchodzącą z urzędu niemiecką kanclerz Angelę Merkel. Nic nie dał apel amerykańskiej Izby Reprezentantów.
Bez echa przeszło też wspólne oświadczenie w tej sprawie przewodniczącego komisji spraw zagranicznych Senatu USA oraz jego odpowiedników w Czechach, Estonii, Irlandii, Litwy, Łotwy, Polski, Ukrainy i Wielkiej Brytanii. Wszyscy przekonywali, że Rosja chce zdominować europejski rynek gazowy i tylko skuteczne sankcje mogą im w tym przeszkodzić. Niestety, bez skutku. Teraz widać jak na dłoni, że te obawy były jak najbardziej zasadne.