Dajcie już spokój z tym węglem. Musimy coś pilnie wymyślić, bo za chwilę zabraknie nam gazu
Kryzys energetyczny nabiera tempa. Gaz traktowany jest jako surowiec deficytowy. Poszczególne kraje mają tak naprawdę trzy wyjścia. Albo mogą kupować coraz droższy gaz, co musi mieć prędzej czy później odbicie w rachunkach za energię, albo muszą przerzucić się z powrotem na olej opałowy i węgiel. Trzecim rozwiązaniem jest świadome skazywanie się na serię blackoutów. Atmosfera jest coraz bardziej napięta, co doskonale widać w giełdowych cenach.
Ceny gazu na historycznych maksimach powodują, że coraz więcej krajów myśli o powrocie do elektrowni olejowych i węglowych. Steve Sawyer, dyrektor ds. rafinacji w FGE, uważa, że proces ich uruchamiania musi rozpocząć się już teraz, jeśli stare bloki mają zaspokoić zwiększone zapotrzebowanie na zimę.
Gaz ziemny jeszcze nigdy nie był tak drogi
Zimowy powrót do oleju opałowego i węgla ma być powodowany w pierwszej kolejności kwestiami ekonomicznymi. Już teraz, na co najmniej kilka tygodni przed startem kolejnego sezonu grzewczego, gaz jest najdroższy w historii. Na giełdzie Dutch TTF Gas Futures 1 MWh gazu kosztuje już blisko 230 euro. Tak drogo nie było jeszcze nigdy. Ostatni rekord pochodzi z 7 marca, kiedy 1 MWh gazu kosztowała ok. 200 euro.
O tym, o jakich mówimy podwyżkach, najlepiej świadczą porównania z cenami sprzed roku lub dwóch lat. Jeszcze 18 sierpnia 2020 r. 1 MWH gazu kosztowała 13,5 euro. Z kolei 16 sierpnia 2021 r. to był wydatek rządu ok. 29 euro. Tylko w porównaniu z zeszłym rokiem mówimy o wzroście ponad 793 proc. Co gorsza: rynek nie przewiduje, że w najbliższym czasie to się zmieni. Kontrakty na ostatni kwartał 2022 r. wyceniane są obecnie na 235 euro, a te na pierwszy kwartał 2023 r. – 228,5 euro.
Coraz droższy gaz ma wpływ na ceny węgla, a giełda lubi rosnący gwałtownie popyt. W efekcie w portach ARA tona węgla kosztuje już ponad 353 dol.
1 sierpnia 2020 r. tona węgla kosztowała niecałe 52 dol. Z kolei 15 sierpnia 2021 r. – 145 euro. Tak więc roczna zwyżka to ponad 240 proc. Przynajmniej na razie żadnych wyraźnych ruchów cenowych nie widać w przypadku ropy Brent. Cena jednej baryłki nawet spadła poniżej 94 dol. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce 18 lutego 2022 r.
Baltic Pipe nie pomoże nam na czas?
Do tej pory było jasne, że przez wprowadzenie bez odpowiedniego przygotowania embarga na węgiel z Rosji surowca zacznie w Polsce brakować tej zimy. Związkowcy ze spółek górniczych ostrzegają przed tym od kwietnia, ale rząd przez kilka miesięcy udawał, że wszystko jest w porządku. Potem zaczęła się karuzela z ceną gwarantowaną węgla, dodatkiem węglowym i dodatkiem energetycznym. Ale w przypadku gazu ziemnego mieliśmy spać spokojnie. Tymczasem pojawia się coraz więcej sygnałów sugerujących, że tutaj też możemy mieć kłopot. Zdaniem Greenpeace Polska PGNiG w najgorszym razie za uzupełnianie zapasów zapłaci 33 mld zł.
Aktywiści wykazują też, że konsumowanie gazowego kontraktu z duńską firmą Orsted nie zacznie się tak, jak przewidywał to polski rząd na początku 2023 r., a raczej na przełomie 2023 i 2024 r. Fatalne prognozy, jeżeli chodzi o dostawy gazu do Polski ma nie tylko Greenpeace Polska, który można posądzić o wyjątkową niechęć do rządu Mateusza Morawieckiego. Ale tak też to widzi Piotr Woźniak, były minister gospodarki w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego oraz były prezes PGNiG.
Zdaniem PGNiG wyliczenia Greenpeace Polska zawierają pewne uproszczenia. Spółka przypomina, że działalność PGNIG w dużej części objęta jest tajemnicą handlową, a rzeczywistość gazowa jest dużo bardziej skomplikowana, niż to wynika z komunikatów prasowych.