Spór w Unii ws. energii. Niemcy hamują resztę Europy. To celowe działanie?
Ministrowie energii poszczególnych państw UE rozpoczynają pierwszą rundę spotkań w sprawie reorganizacji rynku energii. I chociaż w ostatnich dwóch dekadach największa rewolucja jest po stronie produkcji energii z wiatru i słońca, to nie wszyscy są już teraz za zerwaniem starego układu, w którym karty rozdają w pierwszej kolejności paliwa kopalne. Wszystko zależeć będzie od ostatecznego kształtu przyszłych kontraktów długoterminowych. Tempo tych ustaleń zależy też od kalendarza politycznego.
Najpierw nakręcany przez Gazprom kryzys energetyczny a później rosyjska agresja na Ukrainie zdemolowały europejski rynek energetyczny. Ceny skoczyły kilkukrotnie w górę, a nad dotychczasowymi dostawami energii zawisł ciężki, głównie polityczny znak zapytania. W efekcie energetyczne klocki w UE trzeba układać tak naprawdę od nowa. I właśnie w tym celu spotykają się unijni ministrowie ds. energii. Plan jest bardzo prosty: trzeba zrobić wszystko, żeby ceny energii w UE wreszcie spadły i już więcej nie wróciły do tych rekordowych poziomów. Reuters donosi jednak, że co do konkretnych rozwiązań już takiej zgody nie ma.
Najgłębszej reformy i jednocześnie największych zmian w obecnym rynku energii oczekują takie kraje, jak Hiszpania, Francja i Grecja. Uważają, że trzeba podpisywać więcej kontraktów długoterminowych z producentami energii, którzy płaciliby stałą cenę. Z kolei ci od energii jądrowej i OZE dostawaliby kontrakt na różnicę (CfD). W ten sposób właściciele elektrowni uzyskaliby przewidywalne dochody, a konsumenci mogliby otrzymywać część swoich rachunków za energię po bardziej stabilnej cenie. Ale aż taka rewolucja nie jest na rękę m.in. Niemcom, Danii i Łotwie. Te kraje przekonują, że obecny rynek energii nie jest aż tak bardzo zły i nie należy go zbytnio przebudowywać. Godzą się jedynie na ułatwienie konsumentom wyboru pomiędzy kontraktami na energię elektryczną o zmiennej i stałej cenie.
Energetyka: reforma rynku UE pod butem polityki
Paryż nie chce czekać i jest za jak najszybszymi zmianami. Francja chciałaby ustalić ramy dla nowego rynku energii jeszcze w tym roku. Tyle tylko, że to może okazać się wyjątkowo trudnym zadaniem. Pierwsze propozycje ze strony Komisji Europejskiej mają paść 14 marca. Potem kraje UE muszą przyjąć ostateczną wersję nowych regulacji, którą musi poprzeć większość eurodeputowanych w Parlamencie Europejskim i parlamenty co najmniej 15 krajów. Zbytniemu pośpiechowi sprzeciwiają się m.in. Niemcy. Berlin stawia na dogłębną ocenę wpływu proponowanych zmian, nad czym Bruksela jeszcze się nie pochyliła. Na przeszkodzie może stanąć dodatkowo harmonogram polityczny. W 2024 r. odbędą się wybory do PE. I wcale nie jest wykluczone, że niektóre kraje będą celowo przeciągać negocjacje, które koniec końców i tak będą musiały poczekać na nowy skład PE.
Trendu z wiatrem i słońcem już nie da się zatrzymać
Spór w sprawie przyszłego rynku energii UE bardziej dotyczy kontraktów z producentami energii, ewentualnej pomocy rządów i innych działań, dzięki którym Europejczycy mają w końcu płacić znacznie mniejsze rachunki za zużycie prądu. Paliw kopalnych samych w sobie nikt już specjalnie nie broni. Inna sprawa, jak wynika to z ostatniego opracowania Ember, że napędzającego się od 2000 r. trendu tak naprawdę nie można już zatrzymać.
Dane zaś są jednoznaczne. Jeszcze w 2000 r. udział energii słonecznej w unijnym miksie energetycznym wynosił ledwo 0,1 TWh. Teraz to 7,3 proc. energetycznego tortu UE, czyli 203 TWh. Tylko w ostatnim roku ta słoneczna energia spuchła o 24 proc. Największego skoku dokonała pod tym względem Polska, dokładając 4,1 TWh energii ze słońca (+104 proc.).
Bardzo podobnie jest z energią z wiatru. W 2000 r. stanowiła raptem 0,8 proc. koszyka energetycznego UE. Obecnie to ok. 15 proc. (420 TWh). Dzisiaj największymi producentami energii z wiatru są Niemcy (126 TWh), potem jest Hiszpania (prawie 62 TWh). Podium zamyka Francja z wynikiem ponad 38 TWh. Polska z wynikiem blisko 20 TWh plasuje się na siódmym miejscu w unijne stawce.
Jeżeli chodzi o procentowy udział wiatru w miksie energetycznym, to tutaj prym wiedzie Dania (55 proc.), która wyprzedza Litwę (38 proc.), Irlandię (34 proc.) i Portugalię (28 proc.). Polska z wynikiem ok. 12 proc. (węgiel kamienny to 49 proc., a węgiel brunatny to 23 proc.) jest poza pierwszą dziesiątką, która zamyka Chorwacja (16 proc.).