Ostentacyjnie wspierają Trumpa, zarzuca im się rasizm i łamanie praw człowieka. Swój startup nazwali jak… Oko Saurona
Specjalizujący się w analizie big data Palantir Technologies ma opinię jednego z najbardziej tajemniczych, a jednocześnie najbardziej kontrowersyjnych startupów w USA. Na tę opinię ciężko zapracował, ściśle współpracując z CIA, narażając się Amnesty International i obrońcom praw człowieka. W środę spółka zadebiutowała na nowojorskiej giełdzie. Z sukcesem.
Palantir Technologies powstał w Denver w Kolorado w 2003 r. i od początku zajmuje się zbieraniem i analizą big data.
Palantir? Palantir? Owszem, niektórym słusznie ta nazwa kojarzy się z opisanymi przez Tolkiena we „Władcy pierścieni” magicznymi kamieniami, umożliwiającymi niewerbalną komunikację między ich posiadaczami, czytanie w myślach i przepowiadanie przyszłości tudzież podstępną manipulację, której Sauron dopuszczał się wobec mniej wprawnych użytkowników tych niezwykłych artefaktów.
A żeby było ciekawiej, złowieszcza nazwa w pełni koresponduje ze złą sławą, jaką „cieszy się” Palantir Technologies za oceanem. Startupowi zarzuca się, że z upodobaniem gromadzi wszelkie wrażliwe dane obywateli i ochoczo dzieli się nimi z CIA i innymi rządowymi agencjami odpowiadającymi za szeroko rozumiane bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych.
Na dodatek sama firma nieustannie podsyca kontrowersje, tak jak ostatnio przekonując, że ma ambicje stać producentem najważniejszego i docelowo pewnie jedynego systemu operacyjnego, który będzie wykorzystywany przez rząd USA.
Największe grzechy Palantir Technologies
Jakie informacje pozyskiwała Centralna Agencja Wywiadowcza dzięki Palantirowi, dokładnie nie wiadomo. Amerykańskie media spekulowały, że narzędzia, które dostarcza firma z Denver, umożliwiają skuteczną identyfikację osób na podstawie informacji dostarczonych przez członków rodziny, sąsiadów, kochanków, przyjaciół, współpracowników, a dotyczących rasy, wzrostu, wagi, koloru oczu lub włosów, blizn, pseudonimów, tatuaży i wielu innych kryteriów. Gdy poszła fama, że soft dostarczony przez firmę pomógł dopaść i zabić Osamę Bin Ladena, firma nie zdementowała tych informacji.
Faktem jest, że dzięki hojnemu wsparciu finansowemu ze strony rządu USA spółka stała się jednym z najcenniejszych przedsiębiorstw prywatnych w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście dostąpiła zaszczytu spotkania w gronie najważniejszych amerykańskich firm technologicznych z prezydentem Trumpem. Zresztą nie mogło być inaczej. Peter Thiel, współzałożyciel Palantira, członek „mafii PayPal” i wieloletni członek zarządu Facebooka, ostentacyjnie wspierał kampanię Trumpa w 2016 roku.
Co ciekawe, tuż przez wyborami prezydenckimi cztery lata temu Departament Pracy USA złożył pozew przeciwko Palantirowi, zarzucając mu dyskryminację kandydatów do pracy ze względu na rasę. Firma miała „rutynowo eliminować” aplikujących z Azji. Startup nie przyznał się do winy, zapłacił 1,7 mln dol. kary.
Takich kwiatków 17-letniej historii firmy jest więcej. W reakcji na aferę WikiLeaks w 2010 r. Palantir opracował ponoć dla rządu USA plan szerzenia dezinformacji i skompromitowania Glenna Greenwalda, który nagłośnił rewelacje dostarczone przez Edwarda Snowdena. Ostatnio na firmę spadła fala krytyki oprogramowanie dostarczone na potrzeby urzędu ds. imigracji, ułatwiającego deportację nielegalnych uchodźców i ich rodzin. Pod koniec września 2020 r. organizacja Amnesty International opublikowała raport, w którym uznała, że narzędzia dostarczone przez spółkę przyczyniają się do naruszania praw człowieka osób ubiegających się o azyl w USA.
750 mln przychodu, pół miliarda straty. Ot, typowy startup
Przed debiutem spółka ujawniła w prospekcie emisyjnym, że nigdy nie osiągnęła zysku i że około jedna trzecia jej przychodów pochodzi od trzech największych klientów. W pierwszych sześciu miesiącach 2020 r. startup odnotował przychody w wysokości 481 mln dol., o prawie 50 proc. więcej niż rok wcześniej, i stratę w wysokości 164 mln dol. W ubiegłym roku przychody wyniosły 743 mln, z czego z dymem poszło – bagatela – 580 mln dolarów.
W prospekcie ujawniono też, że przychody z kontraktów rządowych stanowiły w 2019 r. 53 proc. całkowitych przychodów w 2019 r. Palantir przyznał też oficjalnie, że współpracuje z Departamentem Zdrowia i Opieki Społecznej, Departamentem Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Komisją Papierów Wartościowych, Agencją ds. Żywności i Leków, Krajowy Instytut Zdrowia, Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom, Departamentem Spraw Weteranów, Armii, Marynarki Wojennej i Sił Powietrznych. Kilka lat wcześniej wyciekły informacje, że również FBI, Agencja Bezpieczeństwa Narodowego czy Korpus Piechoty Morskiej,
Palantir jako firma ma dwa kluczowe produkty służące do zbierania i przetwarzania informacji. Gotham został opracowany z myślą o klientach rządowych, a Foundry oferowany jest klientom komercyjnym.
Debiut Palantir Technologies na Wall Street
30 września spółka zadebiutowała na nowojorskiej giełdzie. Wybierając taką samą drogę jak Spotify w 2018 r. i Slack 2019 r. weszła na parkiet w drodze notowań bezpośrednich. Debiut odbył się więc bez oceny popytu i ustalania ceny, a do obrotu trafiły jedynie istniejące akcje, nie był więc pozyskiwany dodatkowy kapitał. Dzięki temu inwestorzy mogli spieniężyć posiadane przez siebie akcje bez obaw o rozwodnienie kapitału, do czego doszłoby przy nowej emisji.
Cena referencyjna, ustalona przez NYSE przed pojawieniem się akcji w obrocie, wyniosła 7,25 dol., co dawało kapitalizację opiewającą na blisko 16 mld dol., sporo poniżej wyceny rynkowej na poziomie 22 mld dol.. Papiery spółki trafiły do obrotu pod symbolem PLTR niemal dokładnie o 13.30 w cenie 10 dol. za akcję. Po około trzydziestu minutach akcje Palantira były już 50 proc. droższe. Maksymalny kurs, jaki osiągnęły, to 11,42 dol. Na zamknięciu za jeden papier płacono 9,50 dol., o 31 proc. więcej niż wynosiła cena referencyjna.
Na piątkowym zamknięciu kurs spadł do 9,20 dol. Ale uważajcie, Oko Saurona cały czas czuwa.