Rachunki za prąd zwalą nas wkrótce z nóg. ETS-y jeszcze nigdy nie były tak drogie
W czwartek padł nowy rekord ETS. Jeszcze nigdy wyemitowanie jednej tony dwutlenku węgla nie było takie drogie. A to wszystko przed ciągle zapowiadaną reformą, która ten szalony galop może jeszcze bardziej przyspieszyć. Nie pozbieramy się, jak nam
Jeszcze w styczniu cena emisji jednej tony CO2 oscylowała wokół 30 euro. W marcu przebito granicę 40 euro. Tę na poziomie 50 euro złamano 7 maja. Dokładnie tydzień później mieliśmy do czynienia znowu z rekordem. Emisja tony CO2 kosztowała wtedy 56,65 euro. I ta cena królowała aż do dzisiaj, osiągając najpierw 57, a potem 58 euro.
Cena emisji CO2 będzie dalej szła w górę
Forum Energii zwraca uwagę, że od początku roku ceny emisji CO2 wzrosły o ponad 70 proc. Bo też w dobie neutralności klimatycznej i Zielonego Ładu rola systemu ETS staje się coraz wyraźniejsza. To jego presja cenowa ma nakłaniać poszczególne gospodarki krajowe do dekarbonizacji. A też wpływy z ETS mają być przeznaczane na cele klimatyczne. Jak zauważa Forum Energii: „chodzi o niebagatelne kwoty - wartość uprawnień sprzedawanych przez rząd, po uwzględnieniu mechanizmu solidarnościowego, może wynieść 46 mld euro w latach 2021-2030”.
Coroczne badanie rynku węglowego przeprowadzone przez Refinitiv wśród 303 respondentów, głównie handlowców lub regulowanych emitentów na globalnym rynku emisji, jednoznacznie wskazują, że to wcale nie jest koniec marszu w górę. Analitycy Refinitiv szacują, że tym samym do 2030 r. za wyemitowanie jednej tony dwutlenku węgla trzeba będzie zapłacić 89 euro. Ale nie brakuje prognoz, które ukazują, że będzie znacznie drożej - nawet powyżej 100 euro za tonę CO2.
To dopiero początek. Do systemu włączą budownictwo i transport
Obecnie system ETS obejmuje ok. 45 proc. emisji gazów cieplarnianych w UE. Ale Bruksela, na poważnie myśląca o neutralności klimatycznej w 2050 r., chciałaby te statystyki polepszyć. Np. przez wprowadzenie opłat za emisję w nieruchomościach i transporcie, które mają odpowiadać za ok. 13 proc. wszystkich unijnych emisji. Coraz głośniej mówi się też o włączeniu do systemu linii lotniczych i statków. Za takim rozwiązaniem opowiadają się głównie Niemcy, którzy sami w tym roku na dostawców paliw grzewczych i transportowych nałożyli podatek od emisji CO2 wynoszący 25 euro za tonę dwutlenku węgla.
W tym kontekście rozpatruje się też wprowadzenie podatku węglowego (CBAM: carbon border adjustment mechanism).
Jest to przede wszystkim środek klimatyczny i jako taki, jego jedynym celem musi być redukcja globalnych emisji gazów cieplarnianych
– zastrzega Pascal Lamy, były komisarz europejski i też szef Światowej Organizacji Handlu w latach 2005-2013.
Jak miałoby to działać? Importerzy zobowiązani byliby do kupowania cyfrowych certyfikatów. Każdy z nich odpowiadałby tonie emisji CO2 zawartej w sprowadzanych towarach. Cena tych certyfikatów miałaby być powiązana z systemem ETS.
Bez mechanizmów wsparcia Polska nie da rady
Reforma systemu ETS ma jeden podstawy cel: ma Unię przybliżyć do jej celu klimatycznego, który zakłada redukcję emisji CO2 nie o 40, jak to pierwotnie zakładano, a już o 55 proc. do 2030 r. Jak Bruksela to chce osiągnąć? Na to pytanie odpowiedź powinniśmy otrzymać 14 lipca, kiedy KE przedstawi szereg rozwiązań w ramach pakietu „Fit for 55”. W opracowaniu think tanku Agora Energiewende czytamy:
„Niezależnie od wybranej struktury polityki klimatycznej UE, każda tona CO2 musi podlegać systemowi handlu uprawnieniami do emisji lub mechanizmowi wspólnego wysiłku redukcyjnego lub mechanizmem wspólnego wysiłku redukcyjnego”.
Tylko, że taka reforma ETS oznacza ogromne kłopoty dla gospodarek ciągle w dużym stopniu uzależnionych od paliw kopalnych, głównie węgla. Wśród nich w UE Polska wiedzie prym. Szacuje się, że węgiel w naszym miksie energetycznym ciągle ma ok. 70 proc. udziałów. Górnicy i energetycy już wcześniej ostrzegali, że im wyższe ceny emisji, tym bliżej do upadłości polskim kopalniom i elektrowniom węglowym. Strach w tym kontekście pomyśleć o przyszłych rachunkach za prąd.
Jednolita cena emisji CO2 w całej UE uderzyłaby najmocniej w biedniejsze państwa członkowskie; potrzebna byłaby zatem jakaś forma mechanizmu solidarnościowego, np. redystrybucja dochodów ze sprzedaży na aukcji
– wskazuje Agora Energiewende.
Miałoby to być całkiem nowe rozwiązanie, uzupełniające dotychczasowe w tej mierze, jak np. mechanizm solidarnościowy (Polska jest jego największym beneficjentem), Fundusz Modernizacyjny czy Fundusz Innowacyjności.