Za benzynę płacimy już ponad 6 zł. Tylko może nie narzekajmy, że to drogo, dobrze?
Wojna w Ukrainie coraz wyraźniej wpływa na światową gospodarkę. Dobrze to widać na rynku ropy. Tutaj dzienne skoki cenowe są tak duże i tak wyraźne, że muszą mieć przełożenie na cenę benzyny na stacjach paliw. I rzeczywiście – mają. Cena za litr przekroczyła już 6 zł, ale narzekanie, że to drogo albo wpadanie w panikę to najgłupsze, co teraz można zrobić, gdy za naszą granicą trwa ludobójcza wojna Putina.
Kiedy sytuacja może się jako tako uspokoić? Eksperci uważają, że na razie jest zbyt dynamiczna, żeby pozwalać sobie na tego typu prognozy.
Jeszcze 24 lutego, w dniu rosyjskiej agresji na Ukrainę, średnia cena benzyny Pb 95 w polskich rafineriach za 1 m sześc. wynosiła 4,985 zł. Kiedy już było jasne, że Władimir Putin wydał rozkaz ataku – mieliśmy do czynienia ze skokiem do poziomu 5,250 zł. Ale jak się w kilka dni później okazało, ta zwyżka była jeszcze dosyć łagodna. Już 2 marca średnia cena benzyny wynosiła 5,476 zł, a następnego dnia 5,670 zł.
Cena benzyny: 6 zł może z nami zostać na dłużej
Jak patrzę na ceny benzyny dziś rano, to jednak ci, którzy jej wcześniej „nałapali” i trzymają w garnkach na balkonie to wygrali - pisze jeden internauta na Twitterze. Ceny benzyny zaczynają przebijać 6 zł za litr. W obliczu rosnącej ceny baryłki ropy i przedłużającej się wojny w Ukrainie oraz słabnącego złotego możemy niedługo obudzić się w rzeczywistości 7, czy 8 zł za litr, mając cały czas obniżony VAT na paliwo z 23 proc. do 8 proc. za litr. - dopisuje ktoś inny. Polacy zaczęli bowiem gremialnie bić na alarm, kiedy na stacjach paliw, w zestawie cen, na początku zobaczyli cyfrę „6”. Ale wychodzi na to, że lepiej będzie, jak się do takich obrazków jednak przyzwyczają.
Potęgi naftowe z OPEC+ na razie nie reagują
Niektórzy spodziewali się, że te zwyżki zastopuje komunikat państw OPEC+, które zorganizowały spotkanie. Oczekiwano, że dojdzie do wyraźnego zwiększenia produkcji, co mogłoby mieć kojące skutki dla rynku, który drży przez niepokoje o ewentualne przerwanie dostaw ze względu na wojnę w Ukrainie. Ale nic takiego się nie stanie.
Potęgi naftowe na razie ustaliły, że będą trzymać się swoich pierwotnych planu, czyli stopniowego zwiększa produkcji o 400 tys. baryłek dziennie w kwietniu. W efekcie w czwartek rano cena ropy Brent skoczyła do poziomu ponad 119 dol. za baryłkę. Drożej w historii było tylko raz: w lipcu 2008 r. - ponad 131 dol.