Myślicie, że bunt przedsiębiorców zaskoczył rząd? Błąd, premier Morawiecki ma w zanadrzu bazookę
Bazooka finansowa – w taki sposób szef PFR Paweł Borys określił pomoc dla firm w postaci tarczy antykryzysowej. I jak się okazuje – taka broń może działać w dwie strony. Rząd wystrzeliwuje z niej do przedsiębiorców strumień banknotów, ale niebawem może uruchomić drugą opcję – zasysania gotówki z powrotem. Pierwsi zbuntowani już się wykruszają.

Fot. W. Kompała / KPRM
Harce przedsiębiorców mogą się kończyć szybciej niż się zaczęły. Harcami nazywam ich działania oczywiście z punktu widzenia prawa, prywatnie świetnie rozumiem, że postawione pod ścianą firmy decydują się jedna po drugiej na otwarte łamanie obostrzeń.
Sęk w tym, że rząd nie powtórzy błędu z pierwszej tarczy antykryzysowej i w wersji 2.0 zaszył mechanizm, który pozwoli mu szybko zdyscyplinować przedsiębiorców z powrotem. A jest kogo ścigać, bo Interaktywna Mapa Wolnego Biznesu, pokazująca lokale, które otwierają się mimo zakazów, rozrasta się z dnia na dzień. Bunt przedsiębiorców jest już faktem.
Przedsiębiorców do działania zachęca wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu. WSA orzekł, że wprowadzony wiosną lockdown dla konkretnych działalności gospodarczych był bezprawny i anulował karę sanepidu dla jednego z fryzjerów.
Sęk w tym, że mandaty i kary nakładane przez inspektorów są tylko częścią wachlarza metod, którymi politycy mogą zmusić do posłuszeństwa krnąbrne przedsiębiorstwa. Sanepid może wlepić firmie do 30 tys. zł. Pomoc covidowa, której odebraniem grozi rząd, to już pieniądze rzędu setek tysięcy złotych.
Tarcza finansowa 2.0 umożliwia poszkodowanym przez nowe przepisy przedsiębiorcom ubieganie się o środki pomocowe od PFR. Nabór wniosków zaczął się w połowie stycznia i potrwa do końca lutego. Budżet tarczy 2.0 to w sumie 13 mld zł, z czego 6,5 mld zł ma trafić tylko do mikrofirm, a drugie 6,5 mld zł do sektora MŚP. Przyznane środki mogą być umarzane w 100 proc.
Rząd ukręcił bat na przedsiębiorców
Ale na firmy czeka pułapka. W nowej tarczy ustawodawca zapisał, że organy właściwe do kontroli stosowania się do zakazów, mają obowiązek poinformować o łamaniu obostrzeń „podmiot udzielający pomocy publicznej”, czyli w tym wypadku PFR.
Co dzieje się dalej? paragraf 16 ust. 1 lit. h regulaminu Tarczy Antykryzysowej 2.0 mówi, że subwencja może zostać cofnięta w każdym momencie w trybie natychmiastowym. Przedsiębiorca ma wówczas 14 dni na zwrot wszystkich otrzymanych środków. Z paragrafu 15 ust. 4 dowiadujemy się natomiast, że „niektóre aspekty Programu 2.0 mają charakter uznaniowy bądź oceny”, a decyzje podejmowane przez PFR mogą być podejmowane na zasadzie „racjonalnej uznaniowości”.
Szef PFR grozi palcem
Paweł Borys poinformował, że w ciągu czterech pierwszych dni złożone wnioski na kwotę niemal miliarda złotych. Wcześniej nie omieszkał jednak przypomnieć, że warunkiem otrzymania pomocy jest przestrzeganie obostrzeń sanitarnych.
PFR szacuje, że pomoc z drugiej tarczy trafi do 70 tys. firm. Mniej więcej tylu przedsiębiorców będzie więc żyć z lufą przystawioną do skroni. Pieniądze z tarczy muszą im pozwolić na przetrwanie. W wypadku złamania obostrzeń rząd puści ich w skarpetkach.
A chodzi o niemałe kwoty. W przypadku mikrofirm, w zależności od wysokości utraconych przychodów, mówimy o subwencji w wysokości 18 tys. lub 36 tys. zł na pracownika. Maksymalna kwota pomocy to 324 tys. zł. Przypomnijmy – do cofnięcia z dnia na dzień. Jeszcze więcej, bo nawet 3,5 mln zł, mogą dostać firmy z sektora MŚP.
Krynica: nie stać na na kary
Efekty tego szantażu widać jak na dłoni. Gazeta Wyborcza donosi, że w Krynicy Zdrój właściciele pensjonatów wystraszyli się konsekwencji i nie dołączyli do buntu przedsiębiorców. Kryniczanie tłumaczą, że kary administracyjne i cofnięcie pomocy tylko pogorszyłoby ich, i tak już krytyczną, sytuację.
Wcześniej przed zbyt pochopnym korzystaniem z publicznej pomocy przestrzegał Tadeusz Gołębiewski, właściciel sieci hoteli. Przedsiębiorca wolał utrzymywać miejsca pracy dzięki komercyjnemu kredytowi, tłumacząc, że branie pieniędzy od państwa jest dzisiaj bardzo ryzykowne.
Na koniec warto jednak zauważyć, że dość duża grupa przedsiębiorstw nie ma nic do stracenia. W branży fitness tarcza ma objąć zaledwie 15 proc. firm. Cała reszta, według zapowiedzi, odmraża się wraz z początkiem lutego. Zdesperowanych, pozbawionych źródeł przychodu i pomocy przedsiębiorców, nie zatrzymają już żadne groźby.