Zniknie absurdalna opłata za prąd? Pierwsza firma w Polsce już ją zlikwidowała
Dodatkowa opłata za to, że chcecie sprawdzić stan licznika? Energa pochwaliła się, że przestaje je pobierać i likwiduje je jako pierwszy operator w Polsce. Jak to, do cholery?! To dotąd trzeba było płacić za to, że sprzedawca powie ci łaskawie, ile towaru u niego już kupiłeś? W takich chwilach przestaje mnie dziwić, że bank życzy sobie kasę za sprawdzenie, ile kasy masz na swoim koncie.
Ta informacja, że Energa-Operator rezygnuje z opłat za odczyt licznika na indywidualne życzenie klienta hula po portalach jako przedruk informacji prasowej. I Energa chwali się w niej, że uczyniła to jako pierwszy operator systemu dystrybucyjnego w Polsce. Huraaaa! - taki jest wydźwięk tych przedruków.
Dodatkowe opłaty. A ja pytam: WTF?
Serio dotąd trzeba było za to płacić? To trochę jakby w warzywniku nakupować różnych rzeczy, ale zaczynasz w którymś momencie kumać, że jest ich już dużo, więc w trackie zakupów pytasz sprzedawcę czy kasjera, ile tam już wyszło, bo nie wiesz, czy możesz sobie pozwolić na coś jeszcze, a on na to: powiem pani za 2 zł.
Ja rozumiem, że odczyt licznika nie odbywa się tak łatwo, bo specjalnie musi przyjść pan fachowiec, ale coraz więcej odbiorców prądu ma nowoczesne liczniki z odczytem zdalnym. Sama Energa chwali się, że już 87 proc. klientów korzysta z takich liczników, dlatego właśnie znosi tę opłatę dla wszystkich.
Ale dotąd jakoś płacić trzeba było. Inni operatorzy też już w dużej mierze mają dostęp do liczników ze zdalnym odczytem i niezależnie, o jakim liczniku mówimy, opłata jest naliczana.
Więcej o energii elektrycznej przeczytasz na Spider’s Web:
W takich chwilach myślę, że to złodziejstwo w biały dzień. I może z trochę większą łaskawością patrzę na banki, którym najczęściej wytykamy absurdalne opłaty za wydanie świstka z jakimś saldem czy zaświadczeniem i każe nam się płacić za niego czasem 50 zł, a czasem 300 zł. Ale skoro już przy bankowości jesteśmy…
Absurdalne opłaty w bankomatach
Wiecie, że wiele banków skasuje was na kilka złotych tylko za to, że zechcecie w bankomacie sprawdzić stan konta? Czyż to nie wydaje się absurdalne, że bank trzyma twoje pieniądze, ale powie ci, ile dokładnie ich masz tylko, jeśli mu za to zapłacisz? Tak mi się skojarzyło przy okazji tej Energi właśnie.
Nie wszystkie banki pobierają takie opłaty za sprawdzenie salda w bankomacie, ale przeleciałam po aktualnych tabelach opłat i prowizji kilku banków i namierzyłam, że 5 zł za sprawdzenie salda w bankomacie zapłacicie na przykład w mBanku, Aliorze, w Credit Agricole, choć przy niektórych rodzajach kont nawet 7 zł.
Bardziej łaskawy jest na przykład Bank Pocztowy, który pobiera 1 zł, ale to nadal skandal, bo mówię o bankomatach własnych, ale nie obcych, na których można ewentualnie zrzucić winę.
Dodatkowe opłaty. Wkręcanie ludzi level: hard
Zrozumieliście już, jak bardzo jako konsumenci jesteście skubani na każdym kroku z byle powodu? To na deser mam historię Euronetu, która mogła wam przejść koło nosa, a warto ją poznać, żeby być czujnym na podobne manewry.
Otóż Euronet tak ustawił menu w interfejsie swoich bankomatów, że klient chcący z nich skorzystać, na ekranie głównym miał dwie opcje do wyboru: „wypłata PLN i saldo” oraz „inne usługi”. Co robisz, jeśli chcesz skorzystać z podstawowej funkcjonalności bankomatu czyli wypłacić kasę? Klikasz „wypłata PLN i saldo”. I przegrywasz tę grę, jest 1:0 dla Euronetu, a ty płacisz 5 zł prowizji za sprawdzenie salda. Okazuje się, że Euronet ukrył opcję samej wypłaty PLN pod ikoną „inne usługi”, co było absolutnie sprzeczne z intuicją. Zrobiła się z tego afera i UOKiK zaczął węszyć, więc Euronet się przestraszył i jeszcze zanim dostał karę, zobowiązał się, że grzecznie to zmieni.
