REKLAMA

To nie rząd chce, żeby Polacy płacili za piwo krocie. Wyjaśniamy, o co chodzi w wojnie akcyzowej

To jest wojna. Toczy się od wielu lat pomiędzy branżą spirytusową a browarniczą, a w ostatnim roku przybrała na sile. Producenci wódki są wściekli, że płacą dużo większą akcyzę od producentów piwa i mówią, że to niesprawiedliwe. Ostatnio oberwali jeszcze dodatkowo tzw. podatkiem od małpek. Producenci piwa krzyczą natomiast, że rząd co chwilę podnosi im akcyzę, w ciągu ostatnich 20 lat już o 40 proc., a ci od wódki płacą ciągle tyle samo. I tak prowadzą wojnę cenową, ale dokładnie odwrotną niż ta znana w innych branżach – zamiast spadku cen mamy ich wzrost, bo każdy chce, żeby ten drugi miał gorzej.

To nie rząd chce, żeby Polacy płacili za piwo krocie. Cała prawda o w wojnie akcyzowej
REKLAMA

Pisałam niedawno, że ceny piwa w sklepach wkrótce mogą wzrosnąć nawet do 10 zł za puszkę czy butelkę. Chodzi przede wszystkim o piwa mocne, z zawartością alkoholu powyżej 7 proc. 

REKLAMA

Podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu i minister zdrowia Adam Niedzielski i Henryk Kowalczyk, szef sejmowej Komisji Finansów Publicznych zadeklarowali, że są wstępnie za pomysłem podniesienia akcyzy na piwo i stąd miałby wynikać wzrost jego cen.

Nie ma się co dziwić, zmiana w naliczaniu akcyzy na piwo mogłaby przynieść budżetowi dodatkowe 4-5 mld zł. Łakomy kąsek.

Ale tu należą się dwa wyjaśnienia.

Każdemu po równo, czyli drastyczny skok ceny piwa

Po pierwsze, rząd wcale nie chce po prostu podnieść akcyzy na piwo, a zmienić system jej naliczania, tak by był prostszy i bardziej przejrzysty, i naliczać akcyzę tak samo, jak robi to w przypadku napojów wysokoprocentowych, a więc od zawartości alkoholu w trunku. Dziś branża piwna płaci akcyzę na specjalnych warunkach, nie od zawartości alkoholu, a od stopnia Plato, czy od zawartości ekstraktu.

W szczegółach wygląda to tak, że dziś stawka akcyzy wynosi 6275 zł od 1 hektolitra alkoholu etylowego 100 proc. vol. zawartego w gotowym wyrobie. Natomiast stawka akcyzy na piwo wynosi 8,57 zł od 1 hektolitra za każdy stopień Plato gotowego wyrobu.

Efekt?

Ponad połowa ceny wódki kosztującej 20 zł to akcyza – dokładnie to 12,55 zł. Natomiast w cenie napoju z zawartością alkoholu 5,5 proc. i kosztującego 3 zł akcyza wynosi tylko 54 grosze.

Co się stanie, jeśli sposób naliczania akcyzy zostanie ujednolicony? Jak niedawno policzył „Fakt”, przypadku piwa o zawartości alkoholu 7 proc. akcyza wzrosłaby z obecnych 77 groszy do 2,2 zł. Piwo o zawartości alkoholu 10 proc. sprzedawane w butelce 0,9 litra podrożałoby o 5,13 zł.

Auć!

To nie pomysł rządu. To wojna

Zmiany w sposobie naliczania akcyzy mają już nawet gotowy projekt ustawy. Zgadniecie, kto go przygotował? Oficjalnie Instytut Studiów Podatkowych, Witolda Modzelewskiego, ojca polskiej ustawy o VAT. Oczywiściej jej wprowadzenie popierają producenci wódki. Konkretnie Związek Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego, a więc organizacja lobbystyczna, albo: branżowa, jak ktoś woli. I to właśnie drugie wyjaśnienie, które się czytelnikom należy.

Bo to nie tak, że rząd sam szuka sobie dodatkowych pieniędzy gdzie popadnie, on jest tylko marionetką w rękach lobbystów, którzy od dawna prowadzą wojnę między sobą.

Ta wojna pomiędzy ludźmi od wódki z ludźmi od piwa toczy się od lat, a na sile przybrała wiosną tego roku. Kiedy w marcu doszło do dużego publicznego przepychania się między branżami, powstało w mediach wrażenie, że rząd chce podnieść akcyzę na piwo. Na to zareagowało nawet Ministerstwo Finansów i te doniesienia oficjalnie zdementowało. Wtedy nie miało tak dużego parcia na szukanie dodatkowych wpływów do budżetu. Teraz rząd potrzebuje pieniędzy bardziej, szczególnie po tym, jak w Polskim Ładzie odpuścił trochę przedsiębiorcom. I branża spirytusowa to wyczuła, że jej pomysł właśnie teraz może paść w rządzie na podatny grunt. Nie pomyliła się. W marcu rząd był na „nie”, dziś już jest na „tak”.

Ale wróćmy do tego, kto w tej wojnie ma rację.

Sprzedają więcej etanolu, płacą mniej – obciążenie akcyzą stoi na głowie

Producenci mocnych alkoholi żalą się, że to niesprawiedliwe, że muszą płacić znacznie wyższą akcyzę. Oczywiście chcą utrudnić życie piwowarom, żeby zgarnąć dla siebie część ich rynku. Ale może mają rację, że to niesprawiedliwe?

Branża spirytusowa odprowadza do budżetu z tytułu akcyzy ponad 7,5 mld zł rocznie, a branża piwowarska 3,5 mld zł, choć udział piwa w rynku napojów alkoholowych jest znacznie wyższy niż udział napojów spirytusowych. I to licząc uczciwie, w przeliczeniu na czysty alkohol.

Udział piwa w spożyciu alkoholu to 57,7 proc., a udział akcyzy z niego odprowadzanej to 30,14 proc. Jednocześnie wyroby wysokoprocentowe odpowiadają za 35,20 proc. spożycia czystego alkoholu, a płacą 66,55 proc. wartości akcyzy całej branży alkoholowej.

Rzeczywiście wygląda, jakby wszystko zostało postawione na głowie i można zrozumieć, że producentów wódki krew zalewa.

Ale…

Wódka płaci od lat tyle samo, a piwo ciągle dostaje od fiskusa cięgi

Branża browarnicza broni się, że niesprawiedliwe jest to, że ciągle podnosi się jej akcyzę, więc i tak co chwilę cierpi, a producenci napojów spirytusowych płacą od lat tyle samo. Po stronie browarów stanął Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.

„W ciągu ostatnich 20 lat akcyza na piwo wzrosła o 40 proc., a na wódkę w ogóle. Wódka jest w Polsce śmiesznie tania – w tej chwili pół litra można kupić za ok. 20 zł – i zaczyna być ulubionym napojem nastolatków, co jest również niebezpieczne społecznie"

– wskazuje Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.

Ale należy nadal pamiętać, ze ZPP to również organizacja lobbingowa. Tak czy inaczej, Związek oddaje cios producentom wódki i postuluje:

„Akcyza na wódkę powinna zostać podniesiona o tyle, o ile została podniesiona akcyza na piwo na przestrzeni ostatnich 20 lat. Domagamy się dokładnie takiej samej podwyżki"

– mówi Kazimierczak.

„Bezpardonowy atak na piwo, żeby Polacy upijali się wódką do nieprzytomności”

A co mówi sama branża browarnicza?

Po pierwsze podkreśla, że polscy producenci piwa i tak płacą płacą akcyzę wyższą niż w Niemczech, Czechach czy na Słowacji. W porównaniu do tych sąsiadów płacimy nawet 2,5 razy wyższy podatek. Dodatkowo, jak wynika z raportu Brewers of Europe po brexicie Polska stała się największym płatnikiem piwnej akcyzy w UE, wyprzedzając Niemcy, Francję i Czechy.

Bartłomiej Morzycki, Dyrektor Generalny Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego Browary Polskie jest oburzony:

„Propozycja branży spirytusowej, która chce podnieść akcyzę na piwo, nie ma nic wspólnego ani ze sprawiedliwością, ani z uporządkowaniem akcyzy, ani tym bardziej ze zdrowiem Polaków. Jej celem jest przekierowanie konsumpcji z alkoholi niskoprocentowych, takich jak piwo, na alkohole wysokoprocentowe, takie jak wódka. Branża spirytusowa próbuje wylobbować droższe piwo tylko po to, żeby sprzedawać więcej wódki. Głęboko wierzymy w to, że Sejm nie będzie pracował nad ustawą autorstwa doradców podatkowych opłacanych przez producentów spirytusów”

– pisze w oświadczeniu Morzycki.

„Od dobrych trzech lat mamy do czynienia z bezpardonowym atakiem branży spirytusowej na piwo. Zamiast próbować konkurować jakością swoich wyrobów, wódka usiłuje pogorszyć sytuację branży piwnej, upatrując w niej przyczynę wszystkich swoich problemów, w tym zmiany strukturalnej na naszym rynku, czyli przesunięcia konsumpcji z alkoholi wysokoprocentowych na niskoprocentowe”

– dodaje Marek Kamiński, prezes Polskiego Stowarzyszenia Browarów Rzemieślniczych.

„Zmiana sposobu naliczania akcyzy od piwa byłaby bardzo szkodliwa dla wszystkich browarów, szczególnie jednak dla regionalnych, gdyż warzą one piwa z najlepszych, wyselekcjonowanych surowców. Alkohol uzyskany w ten sposób jest kilkakrotnie droższy niż ten zawarty w wódce. Poza tym browary regionalne od wielu lat promują kulturę piwa wiążącą się z jego umiarkowanym spożyciem, co powoduje, że nasi konsumenci piją mniej, a smaczniej i korzystniej dla organizmu. Zmiana sposobu naliczania akcyzy na ten proponowany przez przemysł spirytusowy mogłaby doprowadzić do powrotu do PRL-owskiego modelu picia, w którym Polacy, zamiast delektować się smakowitymi piwami, upijali się wódką do nieprzytomności" 

– mówi Andrzej Olkowski, prezes Stowarzyszenia Regionalnych Browarów Polskich.

Mocne słowa. A jednak wszyscy trzej mają rację. Dodatkowo rzeczywiście, jak wynika z badania Europe Economics, produkcja alkoholu w piwie jest ok. 2,5 krotnie droższa niż w przypadku wódki – a to oznacza, że czysto teoretycznie równa akcyza uczyniłaby mocny alkohol relatywnie tańszy i bardziej dostępny dla konsumenta. 

Może więc powinniśmy jednak „promować” alkohol niskoprocentowy jako mniejsze zło?

To nie jest wojna o sprawiedliwość, tylko o klientów

Producenci napojów spirytusowych podkreślają, że wszystkie napoje alkoholowe, piwo, wódka czy whisky zawierają tą sama substancję – alkohol etylowy. A przecież akcyza ma być uzależniona od zawartości tego alkoholu, więc to nie tak, że piwo będzie obłożone tak samo wódka - będzie procentowo mniej. I to też racja.

Patrząc z boku, to trochę zagwozdka, bo argumenty merytoryczne są po obu stronach. Piwni lobbyści dodatkowo podkreślają, że ujednolicenie naliczania akcyzy doprowadzi do głębokiej destabilizacji branży piwowarskiej i załamania rynku piwa.

No i tu racji już nie przyznam, bo to jednak straszenie. Grzecznie podrzucę tu tylko dane o tym, że rentowność branży browarniczej jest na poziomie 7-15 proc., podczas gdy w całym szeroko rozumianym przemyśle spożywczym to zaledwie 4-5 proc. Nie ma więc co narzekać i straszyć załamaniem, bo do niego jeszcze daleko, a branża ma się doskonale.

Ano właśnie! Jeszcze kilka liczb, którymi w tej wojnie próbuje się walczyć, a mają niby pokazywać, kto tu jest silniejszy, a kto poszkodowany. Z jednej strony Polacy wypijają rocznie 3,2 mld litrów piwa, 12 razy więcej niż wódki. Z drugiej strony od 2000 r. spożycie piwa wzrosło o 30 proc., a napojów wysoko alkoholowych o 85 proc. To może jednak nie należy dodatkowo pomagać producentom alkoholi mocnych, by kosztem piwa rośli jeszcze szybciej?

To nie jest wojna o sprawiedliwość, bo argumenty dot. sprawiedliwości są po obu stronach. To wojna o rynek. I argumenty ekonomiczne nie mają tu znaczenia (no, może mają dla ministra finansów, który ucieszy się, jak mu wpadnie dodatkowo trochę grosza).

Znaczenie mają argumenty społeczne i dowody na to, kto bardziej rozpija społeczeństwo? Rozpija w sensie dosłownym, czyli który rodzaj alkoholu - mocny czy słaby bardziej przyczynia się do jego nadużywania i chorób z tym związanych? Do inicjacji alkoholowej młodzieży? Do wysokich kosztów leczenia chorób związanych z nadużywaniem alkoholu? Czy da się w ogóle obiektywnie stwierdzić, jak wysoka cena jednego trunku pcha konsumentów w ramiona innego? Bo stwierdzenie, że drogie piwo spowoduje, że nagle konsumenci zaczną w zamian pić na umór tanią wódkę to tylko teza, nie fakt.

Jak robi Europa? Też niesprawiedliwe

Pozostałe kraje Unii Europejskiej też stawiają na „niesprawiedliwość”, co oznacza, że inaczej obciążone akcyzą są alkohole wysokoprocentowe a inaczej piwo.

„W UE nie ma ani jednego kraju, w którym wyroby spirytusowe byłyby opodatkowywane tak samo lub niżej niż piwo – natomiast wiele jest przykładów krajów, w których ta proporcja jest znacznie większa, np. sąsiednie Czechy (3,6 do 1) i Niemcy (6,6 do 1), a także Belgia (6 do 1), Rumunia, Hiszpania (ok. 4 do 1) i inne.”

– czytamy w raporcie pt. „Zasadność zróżnicowania stawek akcyzy dla alkoholi mocnych oraz piwa – Kontekst prawny, ekonomiczny i społeczny”.

Raport został przygotowany wiosną tego roku przez Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej (CALPE). Wiceprezes Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej CALPE Łukasz Kozłowski jest jednocześnie głównym ekonomistą Federacji Przedsiębiorców Polskich, która ewidentnie stanęła przecież po stronie producentów piwa.

Tak czy inaczej, raport ów podkreśla, że napoje spirytusowe w Polsce są obłożone blisko 3-krotnie wyższą stawką akcyzy niż piwo, a to relacja, która ustawia nas na średnim poziomie w porównaniu z innymi państwami Unii Europejskiej. Polska nie jest więc dziwolągiem, który daje wielkie fory branży piwowarskiej.

Choć! Gdyby zasady naliczania akcyzy zależały od logiki, a nie od wpływu lobbystów, nakazywałyby obciążać również cydr w podobny sposób jak piwo, a więc preferencyjnie, jako że jest to alkohol lekki. Tymczasem producenci cydru płacą dużo więcej i są traktowani dokładnie tak samo jak producenci wódki.

No i gdzie tu sprawiedliwość? Gdzie logika i konsekwencja? Nie ma! To wojna jednych lobbystów z drugimi.

REKLAMA

Na tej wojnie zyskuje Ministerstwo Finansów (choć nie 1:1, bo choćby ostatnia podwyżka akcyzy na piwo o 10 proc. sprawiła, że wpływy do budżetu wzrosły tylko o 5 proc.), a tracą konsumenci.

Ale jest jeszcze ktoś, kto zyskuje – społeczeństwo. Im alkohol będzie droższy i mniej dostępny, tym koszty społeczne spożycia alkoholu będą niższe. I koszty leczenia też. Bo na razie wpływy z akcyzy są wielokrotnie niższe niż koszty, jakie ponosi NFZ w związku z nadmiernym spożywaniem alkoholu przez Polaków.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA