Wakacje kredytowe miały zostać przedłużone na cały 2024 rok, ale za to kryterium dochodowe miało poważnie ograniczyć liczbę uprawnionych do skorzystania z tego rozwiązania. Teraz PiS na ostatniej prostej swoich rządów nagle zapowiada, że z wakacji skorzysta niemal każdy – jak dotąd. Ale to triggerowanie przyszłego rządu, który z kolei nie chce powiedzieć tego wprost, ale wakacji wcale nie chce.
Temat przedłużenia wakacji kredytowych na 2024 rok ciągnie się od miesięcy, we wrześniu w końcu premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że wakacje w przyszłym roku będą i to przez cały rok, a nie przez pół, jak dotąd planowano, ale za to będzie kryterium dochodowe, żeby tej ulgi nie dostawali bogaci, których stać na spłatę rat.
Wakacje straci tylko 10-15 proc. złotówkowiczów
Rządowi co prawda żadna to różnica, bo to nie budżet państwa za wakacje płaci, tylko banki, ale więcej pieniędzy w portfelach Polaków, to trudniejsza walka z inflacją. I kiedyś w końcu trzeba będzie bankom odpuścić.
I nagle okazuje się, że rząd, którego godziny są przecież policzone, robi zwrot i z wakacjami zaczyna się spieszyć, a co ważniejsze, chce je dać niemal każdemu kredytobiorcy, jak dotąd.
Minister Rozwoju Waldemar Buda właśnie zadeklarował, że Ministerstwo Finansów w pocie czoła pracuje nad projektem ustawy o przedłużeniu wakacji kredytowych, żeby był on gotowy już na wtorek 24 października na najbliższe posiedzenie rządu.
I projekt ten nadal niby ma zawierać kryterium dochodowe, ale wygląda na to, że będzie ono ustawione tak wysoko, że z wakacji w przyszłym roku skorzysta 85-90 proc. tych, którzy dotąd korzystali.
Dokładnie w liczbach wygląda to tak: z pierwszej wersji wakacji kredytowych skorzystało 2 mln kredytobiorców złotówkowych, a z drugiej ma skorzystać 1,7-1,75 mln kredytobiorców - wylicza minister Buda. Choć dokładnych kryteriów nie ujawnia. Na rynku zaś mówi się, że kryterium dochodowe, może być de facto kryterium dochodowo-majątkowym. Dowiemy się we wtorek.
Więcej o wakacjach kredytowych przeczytacie tu:
Jednocześnie, minister wspólnie z rzecznikiem rządu, mówią wprost, jak dawno nie mówili, że wakacje są nadal Polakom bardzo potrzebne, że stopy procentowe przecież nie spadły aż tak bardzo, żeby można było to koło ratunkowe Polakom zabrać i to po prostu trzeba kontynuować.
Nie brzmi wam to trochę dziwnie? Od pół roku rząd ciągle spychał decyzje, lawirował, mówił „zobaczymy, jaka będzie sytuacja”, a tu nagle mówi: „to absolutnie konieczne i kropka”, a projekt ustawy przedłużające wakacje kredytowe ma być gotowy na pierwsze, a najdalej drugie posiedzenie nowego Sejmu.
KO nie chce rozdawać, choćby nie swojego
No i tu dochodzimy do sedna, bo większość w Sejmie układać będzie się już inaczej niż dotąd. A główna partia opozycyjna jest wakacjom kredytowym raczej przeciwna i chętnie już by je sobie w przyszłym roku odpuściła.
Andrzej Domański, główny ekonomista Kolacji Obywatelskiej, który może być przyszłym ministrem finansów lawiruje, że KO nie podjęła jeszcze decyzji co do przyszłości wakacji kredytowych, a w ogóle przecież stopy spadają, więc sytuacja kredytobiorców się poprawia.
Jeszcze większą awersję do wakacji czuć u Izabeli Leszczyny z KO, byłej wiceminister finansów w rządzie Donalda Tuska. Leszczyna mówi po pierwsze, że skoro dla PiS wakacje kredytowe są takie ważne, to mogli je wprowadzić wcześniej, kiedy mieli większość w Sejmie.
Niby nie mówi wprost, że wakacji nie chce, ale snuje powieści, że zobaczymy jeszcze, jak będzie wyglądać inflacja w listopadzie i grudniu, jak będzie spadał WIBOR, bo przecież jak będzie spadał, to wakacje nie będą potrzebne. A takie wakacje, wiadomo - komuś zostanie kasa w portfelu, to pójdzie do sklepu i ją wyda, zamiast spłacić ratę bankowi, a jak wyda, to podbije inflacje.
A w ogóle to Polska ma większe problemy i wyzwania przed sobą niż wakacje kredytowe.
Rozumiecie już, co tu się dzieje? Przyszły rząd jest niechętny przedłużeniu wakacji i PiS to zrozumiał, dlatego tak bardzo łaskawie chce teraz obdarować kredytobiorców. Jak przyszły rząd ten prezent zatrzyma, to będzie sygnał dla Polaków, że wybrali władzę, która nie będzie chciała im pomagać. I takich gierek do grudnia pewnie będzie dużo więcej, więc zapnijcie pasy.