REKLAMA

Rosjanie są zszokowani. Turcy chcą ich zawieźć na wakacje, ale dowalili takie ceny, że klękajcie narody

Turcy wiedzą, jak z cytryn zrobić lemoniadę. Gdy eksperci przepowiadali, że sankcje nałożone na Rosję związane z wojną na Ukrainie odbiorą im turystów z tego kraju, tureckie linie zaczęły organizować własne połączenia. Efekt? Rosjanie są teraz w dużym stopniu zależni od przewoźników znad Bosforu, a ci skrzętnie to wykorzystują i bez skrupułów golą turystów do żywej skóry.

Rosjanie są zszokowani. Turcy chcą ich zawieźć na wakacje, ale dowalili takie ceny, że klękajcie narody
REKLAMA

Po spektakularnej kradzieży samolotów należących do europejskich leasingodawców rosyjskie linie lotnicze siedzą cicho w kraju, jakby mając nadzieję, że sprawa rozejdzie się po kościach. Przewoźnicy boją się też, że po wylądowaniu na zagranicznym lotnisku właściciel maszyny zgłosi się do obsługi naziemnej i dojdzie do konfiskaty skradzionego mienia.

REKLAMA

Jedyną linią z Rosji, która w te wakacje szerzej wypuszcza się za granicę jest Aerofłot. Ale i jego możliwości są mocno ograniczone. Przykładowo na Malediwy przewoźnik wybiera się Airbusem A330, choć jego producent powiedział, że nie tknie już rosyjskich samolotów, a Aerofłot będzie musiał serwisować je sam.

Po co to właściwie przypominam? Ano po to, żeby wyraźnie pokazać, w jak wyrachowany sposób zachowała się Ankara. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan wpuszcza Rosjan bez wiz. Ba, nad Bosforem szeroko rozkładają ręce, zapraszając rosyjskich turystów do swoich hoteli i apartamentów.

Problem w tym, że w Stambule czy Antalayi tak samo jak w każdym innym zakątku na świecie ukradzione samoloty mogą zostać Rosjanom zabrane. A Turcja nie zdecydowała się zagwarantować przewoźnikom, że ich samoloty będą mogły liczyć na nietykalność.

Ale Turcy na to: towariszcz, my pomożemy. Podstawimy własne samoloty, żeby wasze linie lotnicze nie musiały się fatygować. Brzmi dobrze? No oczywiście, że nie, bo ledwie zipiący rosyjscy przewoźnicy tracą w ten sposób kolejnych klientów.

Ale to nie wszystko. Turkish Airlines skorzystał z tego, że kryzys wywiał z lotniska w Kazaniu cały ruch czarterowy z obsługującymi je Azur Air i Royal Flight. Narodowy przewoźnik Turcji wysłał tam Airbusy A321 i Boeingi 737-800 (mają w granicach 200 miejsc) i w szczycie sezonu turystycznego będzie latał do Antalayi trzy razy dziennie 7 dni w tygodniu.

W drugiej połowie maja planowane jest uruchomienie lotów do Bodrum i Dalaman

– podaje biuro prasowe Kazań International Airport

Biura podróży z Tatarstanu szacują, że co roku do Turcji leci ok. 200-250 tys. mieszkańców republiki. To grupa, która w całości zostanie przejęta przez Turkish Airlines. Łącznie przewoźnik podpisał z touroperatorami umowy na przewiezienie nad Bosfor 1,5 mln rosyjskich turystów.

Być może dlatego linia postanowiła się nie cackać z cenami biletów. Te na trasie Kazań-Antalya kosztują ok. 30 tys. rubli, czyli w granicach 2 tys. zł w obie strony.

Alternatywa? Podróż do stolicy.

6 maja Aerofłot ogłosił rozpoczęcie lotów do kurortów w Turcji. Ponadto ustalają niskie ceny — od 16 tysięcy rubli tam i z powrotem. Z Kazania do Antalyi są prawie dwa razy droższe

– powiedział serwisowi Realnoe Vremya Leonid Press, dyrektor generalny i współzałożyciel firmy STEN.
REKLAMA

Zdaniem Pressa branża turystyczna jest zszokowana takimi cenami. Turyści mogli by wprawdzie polecieć z Aerofłotem ale ten oferuje połączenia tylko z Moskwy. To wiąże się z koniecznością pokonania na dzień dobry ponad 800 km i niweluje zapewne gros korzyści finansowych.

Są jednak też pozytywy całej sytuacji.. Ostatnie komunikaty publikowane na stronie lotniska w Kazaniu były związane z zakazem wywozu dolarów z kraju i masowym zawieszaniem połączeń z lotniskami położonymi na południu kraju. Jakby nie patrzeć Turkish Airlines reanimuje trupa. Nawet jeżeli rosyjskiego turystę będzie to słono kosztowało.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA