Podatek od cukru to za mało. Oranżada i czekoladki powinny straszyć ostrzeżeniami i zdjęciami raka jak papierosy
Papierosy powodują raka. Cukier też. Na papierosy nakładamy wysokie podatki. Na cukier zaczniemy za chwilę. Tylko czy to skuteczne? A może by tak wymóc na producentach słodzonych napojów, a potem i batoników, konieczność unifikacji opakowań i umieszczania na nich zdjęcia raka jelita grubego z napisem: „jedzenie cukru zabija”?
W latach 60. ubiegłego wieku przemysł cukrowniczy zamówił badanie, które przed kolejne ponad 50 lat nie zostało opublikowane. Aż do teraz. Trudno się dziwić, że wyniki nie podobały się zamawiającym”
- napisał niedawno magazyn „Focus”.
Czy słodycze powodują raka?
Co pokazały nieujawnione przez lata badania? Otóż w moczu szczurów, którym serwowano dietę wysokocukrową, znajdowało się o wiele za dużo enzymu beta-glukoronidazy, który uważa się za jeden z czynników wywołujących raka pęcherza moczowego.
Związek nadmiernego spożycia cukru z podwyższonym ryzykiem wystąpienia nowotworów to jednak nie tylko jakaś naukowa ciekawostka sprzed prawie 60 lat. Również bardziej współczesne badania pokazują, że cukier pobudza i stymuluje rozwój komórek nowotworowych.
To też nie wyjęte z kapelusza pojedyncze badania zwariowanych naukowców. Każdy lekarz wie, że nadmierne spożycie cukru grozi otyłością, a otyłość powoduje nie tylko cukrzycę, ale też nowotwory: jelita grubego, przełyku, macicy, piersi, prostaty czy mózgu.
Wie to też oczywiście Ministerstwo Zdrowia, dlatego forsuje pomysł wprowadzenia tzw. podatku od cukru, którym mają być obłożone na razie tylko napoje słodzone. Wymowne, że nowy podatek, który nas czeka, jest elementem Narodowej Strategii Onkologicznej.
Ministerstwo Zdrowia dba o zdrowie? Czy o pieniądze?
Jeszcze na początku grudnia 2019 r. resort zdrowia zapowiadał wprowadzenie nowej daniny na 2022 r. Dziś już pada nowy termin: kwiecień 2020. Skąd ten nagły pośpiech?
Żeby szybciej zanotować dodatkowe wpływy w budżecie
– komentuje rynek.
„Rzeczpospolita” wyliczyła, że podatek od słodzonych napojów miałby przynieść do budżetu dodatkowe nawet 2 mld zł.
Ale może rząd chce, żebyśmy po prostu szybciej zaczęli o siebie dbać? Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że przeciętny Polak zjada rocznie o 11,8 kg cukru więcej niż 10 lat wcześniej (dane z początku 2019 r.). NFZ podkreśla, że to właśnie nadmierne spożycie węglowodanów jest najważniejszą przyczyną otyłości w Polsce. Sześciu na dziesięciu dorosłych Polaków ma nadwagę, a co czwarty cierpi na otyłość.
Założenie jest więc takie: podatek spowoduje, że słodzone napoje będą droższe, więc konsumenci mniej chętnie będą po nie sięgać. I wszyscy będziemy żyć długo i szczęśliwie.
Z tego założenia wyszło już ok. 40 krajów na świecie, której wprowadziły podatek od cukru. Są wśród nich m.in.: Wielka Brytania, Irlandia, Francja, Norwegia, Węgry czy Meksyk.
I co? No właśnie…
Czy Meksykanie zamienili colę na brokuły?
W Filadelfii w USA wprowadzono podatek od słodzonych napojów gazowanych w styczniu 2017 r. Wbrew niedowiarkom po roku spożycie tego typu napojów rzeczywiście spadło i to aż o 51 proc. – dowiedli naukowcy na łamach „Journal of The American Medical Association”.
Mniej spektakularne efekty, ale jednak, zanotowano w Meksyku, gdzie podatek na słodzone napoje nałożono w 2014 r. Warto dodać, że to jeden z największych rynków słodzonych napojów na świecie, w dodatku z galopującą otyłością. Po roku od wprowadzenia podatku od cukru sprzedaż słodzonych napojów spadła o 6 proc., w następnym roku o kolejne 10 proc.
Jest jedno ale...
Badania jednocześnie pokazują, że wraz ze spadkiem spożycia słodzonych napojów wcale nie spadła liczba spożywanych przez Meksykanów kalorii - różnica to jedynie cztery kalorie w ciągu doby.
To oczywiście może oznaczać, że społeczeństwo kalorie ze słodzonych napojów zastąpiło kilogramami warzyw, ale jakoś nie chcę mi się w to wierzyć, bo za każdą puszkę coli Meksykanin musiałby zjeść pół kilograma brokułów. Poza tym nie wiem, czy brokuły są dostępne w Meksyku.
Jako przykład na jednoznaczną nieskuteczność tego podatku podawana jest Wielka Brytania. Spożycie cukru w tym kraju nadal rośnie. Tak samo na Węgrzech i w Danii. u naszych bratanków efekt był taki, że konsumenci zaczęli wybierać tańsze produkty gorszej jakości, oczywiście z większą szkodą dla zdrowia.
W Danii natomiast rozkwitł handel przygraniczny, bo Duńczycy kupowali słodycze i słodkie napoje u sąsiadów, u których podatek nie obowiązywał, jak w Niemczech. Boleśnie odczuł to duński budżet i w 2014 r. rząd wycofał się z podatku.
Zagrajmy na emocjach
Tak naprawdę nie ma jednoznacznych dowodów na to, że przez podatek od cukru konsumenci rzadziej sięgają po słodzone napoje, batoniki i inne niezdrowe produkty.
Dlaczego wyższa cena niekoniecznie wpływa na popyt? Bo puszka słodkiego gazowanego napoju czy batonik przy kasie to nie są racjonalne zakupy. To zakupy impulsywne. A skoro tak, może należałoby zacząć działać na emocje konsumenta, nie na jego rozum?
I tu z pomocą przychodzą papierosy. Niby każdy wie, że szkodzą, ale jednak ustawodawca uznał, że należy o tym przypominać, unifikując opakowania różnych marek, by nie wydawały się atrakcyjne, publikując na nich drastyczne zdjęcia ludzi umierających na raka i pisząc wielkimi literami na opakowaniu: „Palenie zabija”.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego, skoro wiemy, że nadmierna ilość cukru również zabija, nie piszemy o tym na opakowaniu tabliczki mlecznej czekolady? Albo na butelce oranżady?
Aha! W wielu krajach, w który toczyła się debata na temat wprowadzenia podatku od cukru, z ust przeciwników tego rozwiązania padały argumenty, że „otyłość i nadwaga to kwestia osobistego wyboru, a nie ceny produktów dostępnych na rynku”. Muszę przyznać, że bardzo mnie to rozbawiło. Rak płuc to też kwestia wyboru, a nie wysokości akcyzy na papierosy.