Polska żegna się z węglem. Ku rozpaczy górników o wiele szybciej niż to wcześniej zakładano
Zaprezentowana przez Ministerstwo Klimatu strategia „Polityka energetyczna Polski do 2040 r.” rozwiewa wątpliwości: węgiel idzie jednak w odstawkę.
Sprawiedliwa transformacja, zeroemisyjny system energetyczny oraz dobra jakość powietrza - to trzy filary najnowszej strategii resortu klimatu „Polityka energetyczna Polski do 2040 roku”.
Dokument różni się od pierwotnej wersji podstawową sprawą: założono w nim zdecydowane szybsze tempo odchodzenia od węgla. Jak szybkie? To już zależy od presji Brukseli. A ostatnio Komisja Europejska nie dość, że planuje bardziej niż do tej pory używać unijnego systemu handlu emisjami (ETS), to w dodatku coraz głośniej mówi się o stworzeniu drugiego systemu, naliczającego emisję wszystkich gazów cieplarnianych, w tym metanu. To wedle ekspertów rozłoży polskie górnictwo na łopatki.
Uderzy nie tylko w nasze górnictwo, ale również budownictwo, rolnictwo i transport
– przestrzega Anna Zalewska, eurodeputowana PiS
Pożegnanie z węglem w rytmie rosnących cen
Dokument zakłada rewolucję w polskim miksie energetycznym. O tym, jak będzie gwałtowna mają decydować ceny uprawnień emisji CO2: im wyższe, tym nad Wisłą pogrzeb węgla będziemy organizować szybciej. Przy umiarkowanym scenariuszu cenowym udział węgla ma spaść z obecnych ok. 77 proc. do 56 proc. w 2030 r. (to dokładnie tyle o ile spadło zużycie węgla kamiennego w Polsce w latach 1990-2017), a po kolejnej dekadzie - do poziomu 28 proc.
No chyba, że ceny emisji dwutlenku węgla zaczną znacznie szybciej gnać do przodu, o co zresztą apelują Zieloni i reprezentanci Europejskiej Lewicy. Wtedy już w 2030 r. udział węgla w polskim miksie energetycznym ma spaść o ponad połowę do 37 proc. W 2040 r. czarne złoto wedle planów resortu klimatu ma być w 11 proc. źródłem energii w Polsce.
ETS ma być w rękach KE główną bronią zmuszającą krajowe gospodarki do modyfikowania miksów energetycznych. Wiąże się to ściśle z celem redukcyjnym. Obecnie do 2030 r. mamy zmniejszyć emisję o 40 proc. (w porównaniu z 1990 r.), ale na stole leży propozycja mówiąca o 50-55 proc. Najwięksi radykałowie chcą nawet 65-70 proc. Tym samym w 2025 r. cena za emisję tony CO2 ma osiągnąć poziom 34 euro, a pięć lat później już 52 euro. Jeżeli KE zdecyduje się jednak an większą redukcję emisji – na poziomie 55 proc. – to już w 2025 r. emisja tony dwutlenku węgla kosztować będzie 41 euro, a w 2030 r. – 76 euro.
Proces zmian w miksie energetycznym będzie przebiegał w coraz większym stopniu w wyniku gry rynkowej
– przestrzegają autorzy raportu think-tanku Instrat i Polskiego Instytutu Ekonomicznego „Przyszły miks energetyczny Polski - determinanty, narzędzia i prognozy”.
Wsparcie z funduszy europejskich, którego może nie być
Sprawiedliwa transformacja, jak tłumaczy Ministerstwo Klimatu, ma polegać przede wszystkim na pozyskaniu na ten cel ok. 60 mld zł z funduszy europejskich, na redukcji ubóstwa energetycznego o 30 proc. do 2030 r. i utworzeniu nawet 300 tys. nowych miejsc pracy. Szkoda, że przy okazji przedstawiciele rządu nie przedstawiają planów Unii Europejskiej w tym względzie. Proponowane zapisy w nowym pakiecie klimatycznym mogą okazać się przeszkodą nie do pokonania i cały plan weźmie w łeb.
Głównie chodzi o pieniądze. Kwota 60 mld zł, przy kolejnych siedmiolatkach unijnych i płynących potem nad Wisłę strumieni euro, nie wydaje się szczególnie wygórowana. Ale i tak z jej pozyskaniem może być kłopot. Proponowany w nowym kształcie pakiet klimatyczny zakłada, że wszelkie inwestycje związane nie tylko z węglem, ale wszystkimi innymi paliwami kopalnymi też, będą mogły być subsydiowane wyłącznie do końca 2025 r. Potem z budżetu państwa na ten cel nie może być przeznaczony nawet grosz.
Równoległy system energetyczny
Fundusze są niezbędne, żeby wedle planu Ministerstwa Klimatu stworzyć równoległy system energetyczny, który z biegiem następnych lat będzie wypierał ten stary - oparty na węglu. Zakłada on uruchomienie do 2040 r. ok. 8-11 GW w ramach energetyki wiatrowej (nakłady inwestycyjne wyliczono w tym przypadku na ok. 130 mld zł). Kosztem ok. 150 mld zł ma powstać ok. 6-9 GW w ramach energetyki jądrowej. Dodatkowo rząd chce stawiać na energetykę lokalną i obywatelską, co w efekcie ma dać do 2030 r. 300 obszarów zrównoważonych energetycznie i 1 mln prosumentów.
Potrzebujemy odpowiednich nakładów. I do budowania farm wiatrowych na Bałtyku i do modyfikacji istniejących bloków energetycznych. To wszystko ma swój cykl inwestycyjny. Przecież tak po prawdzie chodzi o zachowanie naszego bezpieczeństwa energetycznego
– przekonuje były wiceminister energii, obecnie eurodeputowany Grzegorz Tobiszowski.
Węgiel ma też zniknąć z ulic i domów
Ostatnim fundamentem ministerialnej strategii do 2040 r. jest jakość powietrza. Nie chodzi tutaj o rządowy Program „Czyste Powietrze”, który od początku nie spełnia łożonych w nim nadziei, a który obecnie resort klimatu stara się poprawiać jak się tylko da (podpisano umowy z 658 gminami i rozpoczęto prace ze Związkiem Banków Polskich „nad przygotowaniem warunków do oferowania przez banki produktów umożliwiających finansowanie kosztów kwalifikowanych przedsięwzięć związanych z wymianą przestarzałych pieców oraz ociepleniem domów”.
Strategia „Polityka energetyczna Polski do 2040 r.” patrzy na jakość powietrza pod nieco pod innym kątem. Zakłada m.in. wycofanie węgla z ciepłownictwa indywidualnego w miastach już w 2030 r. i na wsiach 10 lat później. Jednocześnie do 2030 r. o 1,5 mln ma wzrosnąć liczba gospodarstw domowych podłączonych do sieci ciepłowniczej. Do tego czasu powinno dojść także do wymiany 3 mln źródeł ciepła w domach i utworzenia 1000 niskoemimsyjych budynków użyteczności publicznej.
Na coraz lepsze powietrze w Polsce ma wpływać także rozwój elektromobilności w motoryzacji. Dlatego resort zaleca, żeby od 2025 r. w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców funkcjonowały wyłącznie zeroemisyjny pojazdy komunikacji publicznej. Od 2030 r. ma to dotyczyć również pojazdów transportu zbiorowego na wsi.
Zmiany te doprowadzą do gruntownej poprawy jakości powietrza, redukcji emisji zanieczyszczeń, a przez to poprawy jakości życia społeczeństwa
– przekonuje minister klimatu Michał Kurtyka.