Polska nie potrzebuje taniej energii z wiatru. Kryzys energetyczny musi być ściemą
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że modyfikacja zasady 10H to jedynie formalność. Ale teraz już tak nie jest. Zasłaniając się bezpieczeństwem energetycznym, politycy koalicji twierdzą, że korekta przepisów wiatrowych to nie jest ich zobowiązanie i nie będzie przy tej okazji sejmowej większości. Szans na zmianę regulacji i uwolnienie energetyki wiatrowej na lądzie – w tym roku nie ma żadnych.
Modyfikacja zasady 10H, która od 2016 r. skutecznie hamuje rozwój energetyki wiatrowej na lądzie, miała być jednym z łatwiejszych do zrealizowania kamieni milowych w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Jeszcze w pierwszej połowie czerwca minister klimatu i środowiska Anna Moskwa zapewniała, że stosowny projekt ustawy jest gotowy. Potem rząd klepnął te regulacje. Trzeba było jeszcze nadać drukowi odpowiedni numer i w ten sposób rozpocząć prace w komisjach sejmowych nad tymi propozycjami legislacyjnymi.
I wtedy właśnie przed korektą zasady 10H zaczęły piętrzyć się coraz bardziej strome schody. Narracja o zagrożonym bezpieczeństwie energetycznym napędzanym przez Rosję zwróciła uwagę znowu na gaz i węgiel, kolejny raz zostawiając wiatraki daleko w tyle.
To nie jest zobowiązanie Solidarnej Polski. Tu nie będzie większości
– zapowiedział Jacek Ozdoba, wiceszef resortu klimatu i środowiska
Zasada 10H zostanie z nami dłużej
Projekt modyfikujący zasadę 10H trafił do sejmowej zamrażarki. Dla Zjednoczonej Prawicy to nie jest priorytet. W rządzącej koalicji uznano, że nie ma co podgrzewać atmosfery w środku kryzysu energetycznego i rok przed wyborami parlamentarnymi.
Ważniejsze jest zapewnienie Polakom opału na zimę, a nie uwolnienie wiatraków. Zgodnie z zasadą 10H nie mogą one powstawać w mniejszej odległości od zabudowań niż 10-krotność ich całkowitej wysokości. Tymczasem proponowane zmiany tych regulacji zakładają, że samorządowcy będą mogli obejść zasadę 10H, jeżeli pozwoli na to miejscowy plan zabudowy. Nie wszystkim jednak nowe przepisy w takim kształcie pasują.
Polska słono zapłaci za brak energii z wiatru
Dla ekspertów dalsze zwlekanie z modyfikacją zasady 10H to bardzo ryzykowna gra, w której Polska skazana jest na porażkę. Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, przekonuje że wskazana obecnie w projekcie ustawy minimalna 500 m odległość wiatraka od zabudowań jest bezpieczna i stanowi obowiązuje w większości państw europejskich, gdzie energetyka wiatrowa rozwinęła się na większą skalę.
W ten sposób Polska mogłaby liczyć na wiele korzyści. Od bezpieczeństwa i niezależności energetycznej, przez czyste powietrze, aż po obniżanie cen prądu dla przemysłu i gospodarstw domowych. Do tego dochodzą jeszcze bonusy gospodarcze.
Hamowania korekt zasady 10H nie potrafi zrozumieć również Piotr Czopek, dyrektor ds. regulacji w PSEW. Jego zdaniem nie ma w tym żadnego sensu ekonomicznego.