Górnicy rozdają ulotki, a powinni ruszyć na Warszawę. Ale nie pod kancelarię premiera
Górnicy już tak mają, że wypowiadają się na głos co jakiś czas. Potem znowu długo milczą, w końcu ponownie wypowiadają się na jakiś społecznie ważki temat. Tylko wyjątkowi złośliwcy tę ich zmienną aktywność porównują do kalendarza wyborczego, widząc niby jakieś korelacje. Dla mnie ważniejsza jest amnezja, na którą cierpią górnicy, odkąd pamiętam. Bo przecież tak wygodniej.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska publikując zarówno scenariusz bazowy (with existing measures – WEM) oraz ambitny (with additional measures – WAM) Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK) do 2030 r., musiało zdawać sobie sprawę, że tak spisane dokumenty strategiczne rozsierdzą górników, którzy cały czas trzymają się kurczowo umowy społecznej. I rzeczywiście: ich opinia na temat KPEiK ma być druzgocąca.
Energetycy i hutnicy chcą być jak górnicy. Dziwne, że chcą być robieni w konia
Rząd podpisując prawie 3,5 roku temu umowę społeczną z górnikami, zaczął bardzo ryzykowną grę. Bo też nigdy wcześniej żaden inny dokument nie chronił tak bardzo wybranej grupy zawodowej. Można było się więc spodziewać, że jak inni zobaczą, jak rząd zabezpiecza górników, to po prostu im pozazdroszczą i też wyciągną ręce po swoje. Głos w tej sprawie zabierali już energetycy i hutnicy. A teraz odezwali się związkowcy z Grupy Kapitałowej Enea.
Miliony trafią na konta górników. To początek bonusów, a oni już wołają o podwyżki
Jest już pewne, że w tym roku Polska Grupa Górnicza (PGG) sprzeda o jakieś 5 mln t węgla mniej, niż zakładały to wcześniejsze plany, co spowoduje sporą dziurę w przychodach. Do tego wszystkiego zbliża się tsunami wydatków pracowniczych. Teraz planowana jest wypłata jednorazówki, potem Barbórka, a nowy zarząd spółki czekają jeszcze rozmowy z górnikami o przyszłorocznych podwyżkach. Na szczęście w przyszłorocznym budżecie kraju są założone miliardy złotych od podatników na górnictwo, które cały czas szura po dnie.
Kto zarobi na pogrzebie polskiego górnictwa? Ruszył wyścig o pieniądze
Do tej pory największe spory wokół umowy społecznej między rządem a górnikami dotyczyły harmonogramu zamykania kopalń, który w pierwotnej wersji kończy się w 2049 r. Ale po drodze zapomnieliśmy jeszcze o jednym: przecież na tej umowie musi przy okazji też ktoś zarobić. I właśnie zaczęła się zakulisowa rozgrywka o to, komu grzebanie polskiego górnictwa da sporo pieniędzy.