Rząd ma dwa plany na zamykanie kopalń? Górnicy mają swój i z niego nie zrezygnują
Rząd Donalda Tuska ma szansę na nowe otwarcie w energetyce i ustalenie daty odejścia od węgla. Ale na żadną rewolucję raczej nie liczmy. Raczej skończy się jak zawsze, czyli władza struchleje przed żądaniami górników, którzy chcą produkować węgiel jeszcze przez ćwierć wieku. Już drugi resort obiecuje to górniczej braci i przekonuje, że umowa społeczna cały czas jest w grze.
Rząd zapowiada odejście od węgla. Popilnujcie miejsca, lecę po popcorn
Ustawa wiatrakowa to doskonały przykład na to, jak Polska – czy to pod rządami konserwatystów, czy liberałów – traktuje transformację energetyczną. Tutaj absurd goni absurd. Dlatego, kiedy usłyszałem z ust przedstawiciela Ministerstw Aktywów Państwowych, że rząd w ciągu kilku tygodni przedstawi strategię odejścia od węgla, to szybko zakreśliłem w kalendarzu ten deadline czerwonym kółkiem. Chcę wziąć wtedy wolne i obserwować ten cyrk na żywo.
Górnicy są wściekli i chcą więcej pieniędzy. Zjechali do stolicy narobić szumu
9 mld zł z budżetu państwa to za mało? Górnicy protestują przed Ministerstwem Aktywów Państwowych. Nie mają czego szukać w Warszawie? Zdaniem ekspertów w przyszłej dekadzie potrzebować będziemy góra 2–3 kopalń, a po 2040 r. najwyżej jedną lub dwie, nie więcej. Dlatego trzeba usiąść z pracownikami spółek wydobywczych do stołu i rozmawiać o zbliżającej się coraz większymi krokami transformacji energetycznej. Zamiast tego rząd cały czas puszcza oczko do górników i przekonuje ich, że będą fedrować jeszcze przez ćwierć wieku – do 2049 r.
Górnicy na bruk, kopalnie pod klucz. Rząd nie zamierza się cackać
Ministerstwo Klimatu i Środowiska uchyliło rąbka tajemnicy w sprawie działań rządu w znowelizowanym Krajowym Planie w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK) do 2030 r. To kiepska wiadomość dla górników i ich umowy społecznej, która zakładała zamknięcie ostatniej kopalni dopiero w 2049 r. Wychodzi bowiem na to, że rząd Donalda Tuska zamierza o wiele szybciej zepchnąć węgiel na boczny tor.
Po zmianie głównych sterników Polska Grupa Górnicza nie maluje już trawy na zielono i mówi wprost, że ma poważne kłopoty finansowe. Jak zwykle w takich sytuacjach dokładają się do górników podatnicy, ale to i tak za mało. Jedną z kul u nóg całej branży, o czym nie wszyscy chcą mówić na głos, jest przerost zatrudnienia. Receptą mają być zwolnienia grupowe, które w PGG rozpoczną się w sierpniu tego roku. Podobno nad najważniejszymi związkowcami rozpostarto parasol ochronny.