REKLAMA

Zamieszanie z terminami szczepień. Wszystko byłoby okej, gdyby rząd nie ściemniał

W nocy z 31 marca na 1 kwietnia ruszyły zapisy na szczepienia dla grupy 40-59 lat. Terminy? Już za kilka dni. Euforia. I jednocześnie potężna awantura, bo 60-latkowie zapisywani są na maj. Prima Aprilis? Z samego rana rząd tłumaczył: spoko, taki był plan. Godzinę później już minister Dworczyk zmienił wersję i mówił, że to awaria systemu. I wszystko byłoby do wybaczenia, gdyby nie to ściemnianie. A potem dziwimy się, że Polska jest na ostatnim miejscu w rankingu zaufania obywateli do rządu.

Zamieszanie z terminami szczepień. Wszystko byłoby okej, gdyby rząd nie ściemniał
REKLAMA

Dopiero co rząd ogłosił zmiany w Narodowym Programie Szczepień, zgodnie z którym do końca kwietnia na szczepienie będą mogły zapisywać się osoby z rocznika 1973 i starsze. 

Aż tu nagle w nocy z 31 marca na 1 kwietnia ruszają zapisy dla 40-latków. Ktoś to odkrył jeszcze w nocy albo nad ranem. Wieść niesie się pocztą pantoflową, głównie na Twitterze. Największy hit, to terminy szczepień - już za kila dni, na samym początku kwietnia. Niewiarygodne! Ale kto żyw, brał e-skierowanie.

REKLAMA

Wygląda na to, że otwarta w nocy pula zapisów na szczepienia dotyczyła osób z roczników 1974-1981. Skierowanie otrzymywali 40-latkowie, którzy już wcześniej, w styczniu, lutym i marcu zgłosili chęć zaszczepienia się.

Dworczyk: Taki był plan… Tylko nikt o nim nie słyszał

W interesie burza. I podejrzenia, że to Prima Aprilis. Ale nic z tych rzeczy. Jeszcze przed 9.00 rano minister Michał Dworczyk, koordynator ds. szczepień potwierdza, że w nocy została uruchomiona możliwość zapisywania na szczepienia dla roczników 40+ i 50+, które wcześniej wypełniły formularze zgłoszeniowe na szczepienia. 

To niby dlatego, że szczepienia w grupie 60+ już zwolniły, a do końca maja jest 1,8 mln wolnych terminów.

Minister Dworczyk zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą, a rządowy profil „Szczepimy się” na Twitterze przekonuje zaskoczonych internautów, że zmiana została dokonana „zgodnie z zapowiedziami”.

Oczywiście takich zapowiedzi nikt nie słyszał. O tej niespodziance dla 40-latków nie mówił również w czwartek rano minister zdrowia Adam Niedzielski, który był gościem w TVN. A przecież to taki hit, że gdyby był planowany, rząd by o tym trąbił na lewo i prawo.

Że to niby bonus dla tych, co w styczniu od razu zgłosili chęć szczepienia? 60-latkowie też to zrobili, a dostają terminy dopiero na maj, czyli znacznie później niż młodzi.

Zmiana strategii, a przed przychodniami kolejki

I tak w panice rząd opowiada bzdury, próbując udowodnić, że wszystko działa zgodnie z planem, aż system koordynujący szczepienia pada. Pewnie nie wytrzymał wzmożonego zainteresowania 40-latków żądnych szczepionki.

No dobrze, no to już zwalmy na system. I godzinę później minister Dworczyk w końcu przyznaje, że to był błąd, trzeba go naprawić, a żeby to zrobić, trzeba na jakiś czas wstrzymać system.

Tylko że to powoduje, że system nie działa również dla lekarzy, jak na antenie TVN24 powiedział jeden z medyków, komentując na gorąco czwartkowy bałagan. To oznacza, że pod gabinetami lekarskimi rosną kolejki umówionych na dziś pacjentów.

I to dopiero jest katastrofa, bo nie chodzi nawet o te kilka godzin opóźnień w szczepionkowym wyścigu, ale o to, że ludzie, którzy mieli być chronieni przed zakażeniem właśnie zostali wystawieni na ryzyko przez to, że gromadzą się w jednym miejscu. Wyobrażam sobie, że emocje tam rosną i do awantury tylko krok.

Informatycy pracujący dla rządu obiecują, że system uda się odblokować w czwartek do końca dnia.

E-skierowania anulowane

Ostatecznie 40-latkowie, którzy już witali się z gąską, mogą zwolnić miejsce w kalendarzach. Minister Dworczyk w końcu przyznał, że owszem, to nie w porządku, że 60-latkowie muszą czekać dłużej na szczepienie niż 20 lat młodsi Polacy, dlatego wystawione w nocy i rano e-skierowania są nieważne i będą przepisywane na inny termin najwcześniej w drugiej połowie maja.

Podczas specjalnej konferencji prasowej o 13.30 Michał Dworczyk wyjaśnił, że błąd systemu wcale nie polegał na tym, że otwarto bez wcześniejszych zapowiedzi rejestrację na szczepienia dla osób 40+ i 50+, ale jedynie na tym, że terminy proponowane tym osobom były na kwiecień, a nie na maj. W zasadzie trzymał się pierwotnej wersji, uznając, że wszytko ok, że 40-latkowie mogą się rejestrować na szczepienia, choć nikt tego wcześniej nie komunikował.

Po prostu: pojawiło się na kwiecień pół miliona dodatkowych "slotów" na szczepienia w kwietniu, ponad 1,8 mln zarezerwowanych dotąd na kwiecień i maj, i trzeba było je jakoś wykorzystać. Upierał się przy tym, że nie było chętnych 60-latków, którzy sloty te mogliby zapełnić w kwietniu.

Może i tak, szkoda tylko, że jak już w rządzie zapadła decyzja o przyspieszeniu szczepień i wprowadzeniu kolejnych grup wiekowych, a zapadła nagle i błyskawicznie, nikt o tym nie poinformował. Nie tylko nas - społeczeństwo, ale jak również ministra zdrowia, a jak nieoficjalnie dowiedział się Onet, również premiera Morawieckiego. No i powstał gigantyczny chaos.

Ostatecznie wyjaśniło się, że sprawa dotyczy ok. 680 tys. osób - tyle 40- i 50-latków zarejestrowało w system chęć zaszczepienia. W tej grupie ok. 350 tys. osób to 40-latkowie, a faktycznie w czwartek nad ranem tylko 60 tys. z nich otrzymało e-skierowania, które teraz będą anulowane, a właściwie zostaną przebukowane na majowy termin.

Ciekawe, czy nie zrobi się z tego jeszcze większy bajzel, bo przecież jak anuluje się e-skierowania z terminem szczepienia za 2, 3, 4 dni, to będzie mistrzostwo świata, żeby zdążyć zapełnić je 60-latkami tak z dnia na dzień. szczególnie, że sam minister Dworczyk podczas konferencji tłumaczył, że chętnych 60-latków nie było. Ale trzymam kciuki, bez ironii.

Minister Dworczyk, wbrew oczekiwaniom opozycji, nie poda się do dymisji, podczas konferencji zadeklarował jedynie, że odda się do dyspozycji premiera. A premier dymisjonować go nie zamierza, bo jak na antenie radia RDC zapewnił rzecznik rządu Piotr Müller, premier Mateusz Morawiecki nadal ma zaufanie do ministra Dworczyka i tego, jak prowadzi on program szczepień.

Ale nawet, jeśli jego głowa miałaby polecieć, to nie za błąd systemu, a za fatalną komunikację. To się zdarza, każdy system może się zepsuć, błędy się zdarzają, nie to mnie martwi. Bardziej martw mnie to, że rząd zamiast od razu jasno komunikować co się stało, a stało się to, że rząd podjął niezwykle zaskakującą decyzję, tylko zapomniał o niej kogokolwiek poinformować, to potem jeszcze najwyraźniej wpadł w panikę i zaczął zmyślać.

REKLAMA

Jakbyśmy mieli za mały problem z zaufaniem do władzy. A potem się dziwimy, że Polska jest na ostatnim miejscu w grupie krajów OECD, jeśli chodzi o zaufanie obywateli do rządu. I dziwimy się, że co najmniej połowa Polski nie wierzy władzy, kiedy ta mówi, żeby zostać w domu, bo system ochrony zdrowia się sypie.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-18T04:05:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-17T11:53:17+02:00
Aktualizacja: 2025-04-17T09:40:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T20:40:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T15:05:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T09:11:18+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T06:32:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T05:30:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA