No słabo, Ryanair, nawet bardzo słabo. Wprowadzanie dodatkowych opłat za zmianę terminu lotu w takim momencie? Ktoś tu chyba nie zauważył, że Europa wciąż zmaga się z koronawirusem, a trwająca odwilż może zakończyć się tak szybko, jak się zaczęła.

Styczeń 2021 r. Branża lotnicza jest w totalnej zapaści, a Ryanair łapie klientów wszelkimi metodami. Linia ogłasza, że można aż dwa razy bezpłatnie zmienić termin lotu. To znaczy nie w pełni bezpłatnie, bo pasażerowie muszą dopłacić różnicę w cenie biletu, ale Irlandczycy znieśli opłatę administracyjną, która nierzadko bywa wyższa od kosztu zakupu samego biletu.
Owa opłata wynosiła wówczas 35 euro, czyli w przeliczeniu na ówczesny kurs niecałe 157 zł.
Minęło osiem miesięcy. W tym czasie Stary Kontynent przeżył euforię związaną z wprowadzeniem powszechnych szczepień, wiarę w to, że znów będzie normalnie, a potem oblał się zimnym potem, widząc jak błyskawicznie rośnie krzywa zakażeń. Następnie znowu odetchnął z ulgą, gdy odnotował, że nie przekłada się to na liczbę zgonów i hospitalizacji.
Problem covidu wciąż istnieje
Brytyjczycy trzymają na czerwonej liście (bezwzględny nakaz odbycia kwarantanny) 62 kraje. Pod koniec sierpnia dodali do niej Kanadę i kilka państw nordyckich. Sytuacja jest dynamiczna.
Czemu piszę akurat o Wyspiarzach? Dla Ryanaira to najważniejszy rynek. O'Leary nieraz narzekał na politykę wjazdową wytyczaną przez gabinet Borisa Johnsona. Szef lowcostu doskonale więc wie, na jak niepewnych fundamentach opiera się dzisiaj branża turystyczna. A mimo to wali w pasażerów nowymi-starymi opłatami.
Od 1 października opłata za zmianę terminu lotu to 35 euro
Na dzisiejsze to już 161 zł. Ale pal licho słabą złotówkę. Jeszcze niecały miesiąc temu, kiedy kupowałem bilet na listopadowy przelot, byłem pewny (jak pewnie tysiące innych klientów przewoźnika), że O'Leary nie będzie cudował ze zmianami opłat administracyjnych. Ryanair ma ambitne plany dotyczące liczby przewożonych pasażerów. Nie będzie się narażał.
Guzik prawda. Irlandczycy znienacka wrócili z opłatami. Wyszło na to, że przez przypadek załapałem się na ostatnie dni promocji. Dwie darmowe zmiany są możliwe tylko dla osób, które kupiły bądź kupią bilet do 30 września, a samej zmiany dokonają do końca roku. Rezerwujesz podróż w październiku? Licz się z tym, że nikt się nad tobą nie zlituje. Trzeba płacić.
Czy wtedy będziemy mieli choćby blade pojęcie o tym, jak wygląda sytuacja pandemiczna w Europie? Oczywiście, że nie. Dla klientów, którzy chcą polecieć środkowo-późną jesienią nic to nie zmienia.
Tak, wiem, może panikuję na wyrost. Zaczynam mieć jednak świadomość, że jeżeli jesienna fala zmusi rządy do wprowadzania kwarantanny na przyjezdnych albo skłoni do całkowitego zamykania granic, będziemy ugotowani. To znaczy ja nie, bo kupiłem bilety w ostatnim momencie. Za kilka dni Ryanair zmieni zasady gry, a następni kupujący zapłacą karę za naiwność. Informacja o zakończeniu promocji poszła w eter, lecicie na własną odpowiedzialność. A ryzyko jest niemałe.
Warto dwa razy się zastanowić, czy zagrać z Irlandczykami w ruletkę.