Chcą puścić drani z miliardami w skarpetkach. Jak giełdowi mściciele ogrywają rekinów finansjery
„Ludzie w końcu zdali sobie sprawę, co wy tam, k***, robicie. Wiedzieliśmy o tym od 2008 roku, ale ludzie szybko o tym zapomnieli. Teraz nadszedł czas, aby przypomnieć, że nie jesteście nikim innym, jak grupką nieuczciwych gości”.
fot: Leonardo di Caprio w filmie "Wilk z Wall Street"
Powyższy cytat to nie fragment e-maila sfrustrowanego inwestora, który utopił właśnie na giełdzie oszczędności życia. Grupa drobnych inwestorów zebrała się na Reddicie z zamiarem ukarania spekulantów. I wychodzi im to nad wyraz skutecznie.
Żeby dobrze zrozumieć wydarzenia ostatnich dni, musimy cofnąć się w czasie o dwa tygodnie. Wszystko zaczęło się od niewielkiej spółki Gamestop, która zajmuje się handlem grami w ich fizycznej postaci. Biorąc pod uwagę, że coraz więcej graczy kupuje je przez Steama lub cyfrowe sklepy na konsolach, taka działalność przypomina wypożyczalnie VHS-ów po wejściu w życie masowej sprzedaży płyt CD. Skazana jest na powolne wymarcie.
Gamestop był jedną z najchętniej szortowanych spółek na amerykańskiej giełdzie. Fundusze inwestycje liczyły na dalsze spadki wyceny, upatrując w tym szansę łatwego zarobku. Tym razem się przeliczyły.
Indywidualni inwestorzy skupieni na grupie wallstreetbets widzieli to bowiem inaczej. Ich uwagę przykuł fakt, że do akcjonariatu spółki wszedł niejaki Ryan Cohen. Biznesmen przyszedł do Gamestop opromieniony sławą sukcesu firmy Chewy, która sprzedając karmę i akcesoria dla zwierząt, rzuciła rękawice Amazonowi. I to z powodzeniem.
Posiadacze akcji Gamestop wpadli w euforię. Cohen nie zdradził swoich planów odnośnie do spółki, ale obserwatorzy widzieli w nim człowieka, który przeniesie nowy nabytek w świat cyfrowy i uchroni go przed powolną marginalizacją.
W Gamestop uwierzył też bohater filmu „Big Short”. Michael Burry stwierdził, że dopóki konsole będą posiadały napędy optyczne, sprzedawcom gier na CD nie grozi żadna katastrofa.
Na fali tego entuzjazmu akcje Gamestop zaczęły rosnąć. Tuż po wejściu Cohena spółka zyskiwała 13 proc., a wartość papieru dobijała do 20 dol.
Niedługo później analityk Andrew Left z Citron Research w materiale udostępnionym na YouTube zaczął jednak przekonywać, że akcje Gamestop były atrakcyjne rok wcześniej, gdy kosztowały 5 dol. za sztukę.
– Teraz – dowodził – wzrosty są już czystą spekulacją.
Inwestorzy wpadli we wściekłość. Na wallstreetbets zaczęły się gorące dyskusje. Wnioski? Trzeba dać nauczkę mądralom z Wall Street. Zaczęło się masowe skupowanie akcji Gamestop. Internet po raz pierwszy pokazał swoje inwestorskie oblicze. Objawił siłę, przed którą ukorzyć miały się największe fundusze inwestycyjne na świecie.
Szorciarze idą z torbami
Gamestop zaczął rosnąć jak szalony. Wycena spółki całkowicie oderwała się od rynkowych realiów, a inwestorzy grający na krótko z przerażeniem obserwowali rosnące straty. Rozpoczął się wielki odwrót. Melvin Capital Management wycofał się z obstawiania spadków (szacuje się, że 70 proc. jego przychodów pochodzi z gry na krótko), a cała zabawa omal nie zakończyła się jego bankructwem. W ostatniej chwili fundusz został poratowany przez Citadel i Point72, które wpompowały w niego niemal 3 mld dol.
Chwilę później Gamestop z podkulonym ogonem opuścił Citron Research. W jego ślady poszedł także kanadyjsko-amerykański miliarder Chamath Palihapitiya. Mówiąc językiem internetu, wszyscy zostali „wyjaśnieni” przez grupkę oburzonych użytkowników Reddita.
Straty są gigantyczne. Firmy analityczna S3 Partners policzyła, że shortsqueeze („wyciskanie szorciarzy”) kosztował inwestorów grających na krótko 5 mld dol. Biorąc pod uwagę, że sprzedali oni papiery Gamestop, możemy już mówić o realnych pieniądzach.
Tymczasem zgodnie z logiką giełdy każda sprzedaż walorów przez szorciarzy napędzała dodatkowo wzrost kursu spółki. W dniu wystąpienia Andrew Lefta z 21 stycznia za papier Gamestop trzeba było dać 43 dol. Środowe notowania firma zakończyła na poziomie 347 dol.
Gdyby chodziło wyłącznie o jednorazową zemstę, sprawa Gamestop przeszłaby do historii jako ciekawostka. Ot, światowa finansjera dostała prztyczka w nos. Choć biorąc pod uwagę skalę, lepiej byłoby użyć porównania z uderzaniem obuchem w głowę.
Manifest Reddita
Rozochoceni redditowcy nie zamierzają na tym poprzestać. Na forum mnożą się manifesty. Iskra rozniecona przez jeden film na YouTubie zamieniła się w rewolucję. Oto jeden z nich w nieco uproszczonym tłumaczeniu:
„Przez dziesięciolecia Wall Street manipulował papierami wartościowymi. Uchodziło mu to na sucho, a wina zrzucana była na innych. Wykorzystywali do tego media, bzdury, ceny docelowe, krótką sprzedaż i inne formy manipulacji. Citadel (amerykański fundusz hedgingowy – przyp. red.) i wielu innych rynkowych manipulatorów nie poniosło żadnych konsekwencji. Dzięki swojej brudnej taktyce zarobili górę pieniędzy i wy*** wielu ludzi. W końcu zostali złapani we własne sidła”
W motywacjach inwestorów przewija się też wyraźnie wątek traumy z kryzysu finansowego 2008 r. W kolejnym manifeście czytamy:
„Podczas kryzysu w 2008 roku byłem nastolatkiem. Doskonale pamiętam olbrzymie reperkusje, jakie lekkomyślne działania ludzi z Wall Street miały w moim życiu osobistym i życiu bliskich mi osób. Miałem szczęście - moi rodzice byli ostrożni i trochę paranoiczni. Zaoszczędzili trochę zapasów żywności. Kiedy kryzys uderzył w naszą rodzinę, mogliśmy utrzymać nasz mały domek, ale przez rok jedliśmy mieszankę naleśników, mleka w proszku, fasoli i ryżu.”
Dalej padają już konkretne oskarżenia:
„Do Melvin Capital: jesteś tym wszystkim, czego nienawidziłem w tamtym czasie. Jesteś firmą, która zarabia na wykorzystywaniu innych spółek, manipulowaniu rynkami i mediami na swoją korzyść. Wasze dalsze istnienie jest bolesnym przypomnieniem, że ci, którzy odpowiadali za trudne doświadczenia z 2008 roku, nie zostali ukarani. Twoje rażące lekceważenie prawa, ujawnione kilka miesięcy temu przez twoją (dla prawników Melvina: rzekomą) nielegalną krótką sprzedaż, a ostatnio twoja obsceniczna manipulacja rynkowa po godzinach pokazuje, że nie nauczyłeś się niczego od 2008 r. Ale dlaczego miałbyś to zrobić? Tobie podobni zostali uratowani i nagrodzeni za straszne i nielegalne decyzje finansowe, które negatywnie zmieniły życie milionów.”
W następnych akapitach pojawiają się deklaracje, które pokazują skalę determinacji niektórych członków wallstreetbet:
„Kupiłem akcje kilka dni temu. Wrzuciłem swoje oszczędności w Gamestop. Zapłaciłem czynsz za ten miesiąc kartą kredytową, a za pieniądze z czynszu kupiłem akcje (czego nie polecałbym ludziom tutaj w WSB). I trzymam. To sprawa osobista dla mnie i milionów innych osób”
CD Projekt dobił Melvina
Fala zaczęła stopniowo rozlewać się na kolejne spółki. Inwestorzy z Reddita zaczęli wyszukiwać firmy mocno szortowane przez fundusze o wartości kilku-kilkunastu dolarów za akcję. Gigantyczny wzrost zaliczyła na przykład spółka AMC Enterteinment Holdings, która jest właścicielem sieci kin. W czasach pandemii – idealny obiekt ataku szorciarzy. Zamiast spadków firma zaliczyła jedna w styczniu wzrost z 2 do 20 dol. za papier.
Kolejny przykład to producent słuchawek Koss Corporation. Scenariusz jest ten sam. Wiele krótkich pozycji, niska wartość wyjściowa. Do gry wchodzi Reddit. W ciągu jednego dnia wycena waloru rośnie z 19 do 58 dol. Wyciskanie szorciarzy trwa w najlepsze.
W górę poszła też wartość srebra. Wzrost o 6,8 proc., to największy skok od sierpnia. Drobni inwestorzy weszli również w kryptowaluty. Dogecoin zaliczył wzrost 0 300 proc.
Podejrzenia, że trend dotarł także do Polski, pojawiły się wraz z nagłym, i nieco niespodziewanym, rajdem CD Projekt.
Owszem Jeffries wydał rekomendację „kupuj”, ale dotyczyła ona ceny docelowej 308 zł. Na dwa dni kilkunastuprocentowych wzrostów nie wpłynęły też raczej dość mętne plotki o możliwym wykupieniu CD Projekt przez Tencent ani krytycznie oceniona przez graczy łatka do Cyberpunka. Na forum „Bankiera” pojawiło się wezwanie: „powtórzmy scenariusz z Ameryki”.
Do całej sytuacji jak ulał pasują słowa Michała Masłowskiego, wiceprezesa zarządu Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
Jeżeli ktoś jest amerykańskim inwestorem, nie znaczy wcale, że jest nieomylny. Przypomnijmy, jak skończyli inwestorzy, którzy grali krótko na Tesli. I gdzie kurs Tesli jest dzisiaj…
– opowiadał Masłowski w rozmowie z Bizblog.pl
W porównaniu ze wspomnianymi spółkami liczba krótkich pozycji na polskim gamedevie była jednak stosunkowo mała. Przyszłość CD Projekt jest również wielką zagadką, co może zniechęcać fundusze do ryzykowania większych środków w grze na spadki. Przede wszystkim jednak Polska to nie USA. Kryzys z 2008 r. dotknął nas nieporównywalnie łagodniej niż Amerykanów, którzy masowo tracili dach nad głową.
Mimo to polski wątek odgrywa w tej całej historii pewną rolę. Melvin Capital był największym szorciarzem CD Projekt i wzrosty polskiej spółki odbiły się na jego sytuacji finansowej. Na to wszystko z zadowoleniem patrzył inny zaciekły wróg Melvina… Elon Musk.
Twórca potęgi Tesli walczy z szortami od 10 lat, a Melvin Capital był jednym z funduszy, który wyjątkowo upodobał sobie jego firmę. Miliarder skomentował problemy swojego wroga w typowym dla siebie stylu twittując jednym słowem: Gamestonk! Niełatwo tę zbitkę przetłumaczyć, ale „stonk” to slangowe określnie akcji wykorzystywane do opisywania strat finansowych.
Finansiści nie odpuszczają
Jaka przyszłość czeka ruch giełdowych mścicieli? Ze względu na historyczne doświadczenia trudno przypuszczać, by rozlał się on poza USA. To właśnie tam bankructwa obywateli i hmm… chciwość finansistów doprowadziły do największych strat, które – jak widać – wciąż stoją ością w gardle zwykłych Amerykanów.
Co ostatni nie zwracają jednocześnie uwagi na konsekwencje sztucznego napędzania wartości akcji. W pewnym momencie bańka Gamestopu i innych spółek pęknie, a inwestorzy zostaną z niemal bezwartościowymi papierami. Możliwe, że jest to cena, którą są gotowi ponieść.
Świat finansów próbuje się zresztą bronić. Pojawiają się apele o uregulowanie forów internetowych. Komentatorzy nie są w tej sprawie zgodni. Na łamach Bloomberga Joe Weisenthal ironicznie skomentował, że fundusze mają stuprocentową rację.
Manipulacja rynkiem powinna się odbywać w ekskluzywnym towarzystwie za zamkniętymi drzwiami
– drwił
Jedno wydaje się pewne. Rewolucyjny zryw indywidualnych inwestorów zmusi świat do refleksji, której zabrakło po 2008 r. Wówczas finansistom udało się wymigać od konsekwencji. Dzisiaj przez działania internautów tracą oni potężne pieniądze i znów stają pod pręgierzem za kontrowersyjne działania na giełdzie.
Romantyczny bunt przeciwko giełdowym spekulacjom może oczywiście spalić na panewce. Już teraz pojawiają się wezwania do blokowania kursów zbyt szybko rosnących spółek.
Walter Bloomberg pochwalił się natomiast wiadomościami, z których wynika, że aplikacja Robinhood zablokowała użytkownikom możliwość kupna akcji m.in. Gamestop i Koss. Robinhood zaczął też automatycznie zamykać pozycje, informując o tym swoich klientów za pomocą lakonicznego e-maila.
I niedługo później akcje Gamestop poleciały na twarz.
Rewolucje mają jednak to do siebie, że nawet w przypadku porażki zostawiają świat w innym kształcie, niż go zastały. Zwraca na to uwagę Eric Demuth, CEO Bitpandy, który uważa że historie takie jak te związane z Gamestopem czy DogeCoinem to dopiero początek.
W obu tych przypadkach najciekawszym aspektem jest widoczny niezwykle wyraźnie ogromny wpływ społeczności internetowych na zmienność i kierunek, w którym podążają niektóre aktywa. To, czego jesteśmy aktualnie świadkiem, to zaledwie początek historycznej zmiany - przejścia władzy nad kierunkiem w jakim podążają rynki od elit do inwestorów detalicznych
- dowodzi Demuth