Zwolnienia wiszą nad członkami rządu i samorządami. A może by tak zacząć od obniżki płac?
Urzędnicy i wiceministrowie nie są nietykalni. Fala zwolnień, jaka przetacza się przez Polskę, może sięgnąć również ich. A jest z czego ciąć, bo gabinet PiS jest rekordowo liczny. Zanim wyrzucimy ludzi na bruk, może należałoby zacząć od obniżki wynagrodzeń? Np. w NBP, którego prezes w ubiegłym roku zarabiał ponad 66 tys. zł miesięcznie? W spółkach Skarbu Państwa też pewnie znalazłyby się jakieś oszczędności.
Rzecznik rządu Piotr Müller przyznał w środę w rozmowie z wp.pl, że kryzys gospodarczy wywołany COVID-19 może wymusić zwolnienia również w administracji publicznej.
„Jeżeli kryzys gospodarczy będzie miał szeroką skalę, to bez wątpienia będzie trzeba szukać oszczędności również w administracji publicznej. […] Koszty administracji publicznej to przede wszystkim cały aparat administracyjny, również wiceministrowie. Jeżeli będzie czas, w którym będą pojawiały się ograniczenia w administracji publicznej, to będą dotyczyły wszystkich elementów administracji: samorządowej i rządowej. Jeżeli kryzys gospodarczy wejdzie w taką fazę, jakiej byśmy nie chcieli, w czarny scenariusz, to ograniczenia dotyczące finansowania będą dotyczyły zarówno sektor publicznego, prywatnego, samorządowego publicznego i rządowego publicznego” – powiedział Piotr Müller.
Nie należy się dziwić. Administracja rządowa jest wyjątkowo liczna.
Morawieckiemu brakuje jeszcze ciut do rekordu Szydło
Drugi rząd Mateusza Morawieckiego pobił historyczny rekord pod względem liczby resortów - obecnie jest ich 21 i zbliża się do rekordu rządu Beaty Szydło, jeśli chodzi o liczbę członków rządu.
Licząc premiera, wicepremierów, ministrów, wiceministrów, obecny rząd Mateusza Morawieckiego liczy 112 osób. Więcej dotąd miał jedynie rząd Beaty Szydło - 121 członków.
Dla porównania liczba członków rządu w poprzednich gabinetach:
- pierwszy rząd Tuska - 18 ministrów i 85 wiceministrów (103);
- drugi rząd Tuska - 18 ministrów i 80 wiceministrów (98);
- rząd PiS w 2007 roku - 21 ministrów i 89 wiceministrów (110)
- rząd Włodzimierza Cimoszewicza w 1997 r. - 14 ministrów i 63 wiceministrów (77) i był to najmniej liczny gabinet;
- rządy AWS - 20 ministrów i 74 wiceministrów (94).
Mateusz Morawiecki, po przejęciu pałeczki próbował nawet odchudzić trochę skład osobowy rządu, ale udało mu się to tylko na chwilę. W lipcu 2019 r. było 23 ministrów i 78 wiceministrów (łącznie 101 osób). Od tamtej pory rząd zaczął znowu puchnąć.
Tnijmy pensje, ale może wcale nie w rządzie?
Zwalnianie w kryzysowym czasie jest wyjątkowo bolesne, bo znalezienie nowej pracy będzie szczególnie trudne. Może więc lepiej, zamiast wyrzucać ludzi na bruk, poszukać oszczędności, obniżając wynagrodzenia?
I może na pierwszy ogień wcale nie powinni pójść ministrowie, wiceministrowie i urzędnicy administracji samorządowej - oni wcale nie zarabiają kokosów. Przeciętnie minister zarabia niecałe 13 tys. zł brutto, a więc ok. 9 tys. zł na rękę. Mniej więcej tyle zarabiał Jarosław Gowin w 2018 r. jako ówczesny minister sprawiedliwości. I choć został wtedy bezlitośnie zhejtowany za słowa na antenie Radia Zet, że nie wystarcza mu do „pierwszego”, rzeczywiście znalazłyby się znacznie lepsze miejsca i stołki, w których można by szukać oszczędności, tnąc pensje.
Obniżka pensji przydałaby się prędzej w NBP i Orlenie
Wystarczy spojrzeć na najświeższy raport Narodowego Banku Polskiego. Wynika z niego, że w 2019 r. prof. Adam Gapiński zarobił 794 771 zł, co daje ponad 66,2 tys. zł miesięcznie. Czy prezes NBP dzierży na barkach większą odpowiedzialność niż minister? Nawet jeśli, to nie pięciokrotnie większą.
Zresztą prezes Glapiński w 2019 roku dostał niezłą podwyżkę, bo zarobił o 12 proc. więcej niż w 2018 roku - wypłata była wyższa o 85 tys. zł.
Dla uzupełnienia obrazu: pierwszy zastępca prezesa Piotr Wiesołek w 2019 r. zarobił 715 644 zł, o blisko 113 tys. zł więcej niż rok wcześniej - to podwyżka o prawie 19 proc. Wiceprezes Anna Trzecińska zarobiła zaś 663 021 zł, po podwyżce o prawie 9 proc. r/r.
Zarobki w banku centralnym są wysokie, ale na tle innych europejskich krajów wcale nie wyjątkowe, to prawda. Ale skoro koszty kryzysu powinniśmy ponieść solidarnie wszyscy...
Oszczędności można by poszukać również w TVP. I nie chodzi już o te nieszczęsne 2 mld rekompensaty abonamentowej, która teraz wydawana jest na żenujące produkcje edukacyjne. Dla jasności uważam, że winne jest tu TVP i MEN, a nie te biedne nauczycielki nieodróżniające obwodu od średnicy pewnie z powodu stresu przed kamerą, z którą nigdy nie miały do czynienia.
Dyrektorzy i ich zastępcy w TVP zarabiają średnio 21,8 tys. zł miesięcznie brutto, doradcy zarządu - 20,8 tys. zł. Sam Jacek Kurski, jako prezes zarabiał ok. 34 tys. zł miesięcznie, jak wyliczały Wirtualnemedia. Ministrowie, nie mówiąc o sekretarzach i podsekretarzach stanu, mogą tylko pozazdrościć.
A może jakieś cięcia pensji w spółkach Skarbu Państwa? Zbigniew Jagiełło kierujący PKO BP w 2019 r zarobił 4 mln zł, czyli 15 936 zł dziennie, a Michał Krupiński, były już prezes również państwowego Pekao, który odszedł z banku pod koniec listopada 2019 r., zarobił 3,7 mln zł (wraz z odprawą), co daje 16 017 zł dziennie.
Racja, zarobki prezesów państwowych banków wcale nie odbiegają od tych prywatnych. Znaczące cięcia mogłyby spowodować, że nikt nie chciałby się podjąć kierowania państwowym bankiem i w efekcie mógłby być on źle zarządzany. A jednak są na świecie banki, które dziś rozumieją, że koszty kryzysu powinni ponosić nie tylko pracownicy na najniższych szczeblach, ale również kadra zarządzająca. Przykład dał Santander.
A może jakieś oszczędności znajdą się w Orlenie? Daniel Obajtek zarobił w 2019 r. 1 mln 206 tys. zł, to nieco ponad 100 tys. zł miesięcznie i to wynagrodzenia zasadniczego, bez wliczania premii. Pozostali członkowie zarządu Orlenu zarabiali po ok. 75 tys. zł miesięcznie. Wszyscy zanotowali podwyżkę pensji o ok. 40 proc. w porównaniu do 2018 r., podczas gdy w tym samym czasie zysk netto spółki spadł o 23 proc. Może to pora, żeby zrezygnować z części własnego wynagrodzenia, zamiast zwalniać wielu szeregowych pracowników, kiedy przyjdzie czas na cięcia?
Lista bajońskich pensji w spółkach Skarbu Państwa mogłaby być długa, ale nie będę wyręczać rządu. Przypomnę tylko ubiegłoroczny raport Najwyższej Izby Kontroli, która wskazała dodatkowo, że część odpraw i odszkodowań z tytułu zakazu konkurencji w skontrolowanych spółkach Skarbu Państwa nie miało ekonomicznego uzasadnienia. Jest zatem gdzie ciąć.